Wiecie, za co najbardziej lubię Londyn? Nie za Big Bena i piękny widok znad Tamizy, a nawet nie za rewelacyjne muzea. Najbardziej lubię go chyba za to, że za każdym rogiem czeka tu historia. Że wystarczy przejść się po dowolnej dzielnicy, by znaleźć zakątki, w których powstawały nasze ulubione książki, żyli i umierali pisarze i artyści, a wszystkie te miejsca są zadbane i pieczołowicie oznaczone. Uwielbiam wyszukiwanie niebieskich tabliczek, które informują o tym, że w danym budynku mieszkał ktoś znaczący, lubię też snuć się po bocznych uliczkach i napawać niespieszną atmosferą tych miejsc, które wydają się żywcem przeniesione z innej epoki. (No dobrze, oczywiście uwielbiam go też za wszystkie księgarnie).
Podczas ostatniego pobytu nie nastawiałam się jednak na żadne spacery, przekonana, że nie znajdę na nie czasu. Kiedy jednak okazało się, że hala Olympia, w której odbywały się targi, mieści się w malowniczej dzielnicy Kensington, a w materiałach targowych znalazłam opis literackiego spaceru po okolicy, postanowiłam, że wygospodaruję na taką przechadzkę trzy godzinki. Zmodyfikowałam lekko trasę, zabrałam swojego brata, i w pięknej pogodzie poszliśmy się przejść po tej wyjątkowo pięknej dzielnicy. Zapraszam na wspólny spacer, a dla tych z was, którzy chcieliby tę trasę powtórzyć, zamieszczam też dokładny opis.
Wyruszamy spod stacji metra High Street Kensington. Idąc wzdłuż Kensington High Street w kierunku południowym musicie oprzeć się pokusie wstąpienia do kilku sklepów charytatywnych. Jeśli tego nie zrobicie, prawdopodobnie przez resztę spaceru będziecie dźwigać zakupione książki, sklepy są bowiem całkiem nieźle zaopatrzone.
Skręcamy w prawo w Phillimore Gardens, a następnie w czwartą w prawo, w Phillimore Place.
Pod numerem 16 mieszkał tu kiedyś Kenneth Grahame, autor uroczej książki dla dzieci „O czym szumią wierzby”.
Po dotarciu do końca uliczki, skręcamy w lewo w Argyll Road i od razu w prawo w Upper Phillimore Gardens.
Okolica robi się sielska i malownicza. Domy są pomalowane na biało, w słoneczny dzień można odnieść wrażenie, że jest się gdzieś na południu Europy.
Idziemy nadal prosto, natykając się po drodze na piękną skrzynkę na listy. Brytyjskie skrzynki na listy to moja mała obsesja, którą zaraziła mnie zresztą przyjaciółka. Zwróćcie na nie uwagę podczas pobytu w Londynie. Są symbolem tego, za co kocham Anglię – szacunku dla własnej historii i dbałości o otoczenie. Skrzynki te są bowiem w użytku od momentu, kiedy zostały w danym miejscu postawione, czyli często od ponad stu lat! Najstarsza skrzynka, która jest nadal w użyciu, ma już 163 lata – postawiono ją w 1853 roku, podczas panowania królowej Wiktorii. Po kształcie skrzynki można poznać, kiedy została postawiona, dość często wprowadzano bowiem nowe modele. Najprostszą metodą określenia przybliżonego wieku skrzynki jest jednak odczytanie umieszczonych na niej inicjałów, które oznaczają monarchę panującego w czasach postawienia skrzynki. Na najstarszych skrzynkach można zobaczyć litery VR, które są skrótem od Victoria Regina – trudno je znaleźć, bowiem w czasach królowej Wiktorii skrzynki często nie były oznaczane inicjałami królowej. Na rogu Campden Hill Road natknęliśmy się na skrzynkę z czasów Jerzego V (zatem postawiono ją między rokiem 1910 a 1936).
Litery GR oznaczają George Rex, a brak cyfry wskazuje na Jerzego V – skrzynki postawione za czasów Jerzego VI mają na sobie jeszcze rzymską cyfrę VI.
Co ciekawe, kilka kroków dalej natykamy się na jeszcze starszą skrzynkę na listy – Kensington okazuje się idealnym miejscem do polowania na te najstarsze. Tym razem jest to skrzynka postawiona w latach 1901 – 1910, za panowania Edwarda VII.
Upper Phillimore Gardens przechodzą płynnie w Holland Street. Pod numerem 37 mieszkała tu pisarka i poetka Radclyffe Hall, mało znana w Polsce autorka klasycznej powieści lesbijskiej „Studnia samotności”.
Z Holland Street skręcamy w lewo w Gordon Place (na rogu bardzo klimatyczny pub, w sam raz na krótki odpoczynek), a następnie w prawo w Campden Grove. Zatrzymujemy się przy numerze 28b.
W 1931 roku mieszkał tu James Joyce – pobyt był dość krótki, ale to właśnie wtedy Joyce i Nora Barnacle wzięli ślub.
Zawracamy teraz i idziemy najpierw po własnych śladach, a następnie dalej prosto, do końca ulicy. Skręcamy w prawo w Horton Street i od razu w lewo w Observatory Gardens. Piękny budynek po prawej mieścił w sobie kiedyś (w pierwszej połowie XIX wieku) największy teleskop świata.
Po dojściu do końca ulicy skręcamy w prawo w Campden Hill Road. Pod numerem 80 mieszkał tu Ford Maddox Ford, powieściopisarz, którego możecie znać z powieści „Koniec defilady”, której akcja toczy się w edwardiańskiej Anglii. Na jej podstawie nakręcono niedawno serial, w którym główną rolę grał Benedict Cumberbatch. Niestety, dom ukryty jest za wysokim murem.
Podobnie będzie z kolejnym domem, który chętnie obejrzałabym z bliska. Zmierzamy bowiem w kierunku Sheffield Terrace, gdzie mieszkała Agatha Christie.
Aby tam dotrzeć, idziemy dalej wzdłuż Campden Hill Road, a następnie skręcamy w prawo w Tor gardens. Kiedy dotrzemy do końca ulicy, skręcamy w lewo w Horton Street, a następnie znowu w lewo w Sheffield Terrace i wypatrujemy numeru 58.
Mistrzyni kryminału urodziła się oczywiście w hrabstwie Devon, jednak mieszkała przez jakiś czas także w Londynie. W tym domu spędziła siedem lat. Napisała tu aż szesnaście powieści, między innymi „Morderstwo w Mezopotamii” i „Śmierć na Nilu”. W Londynie jest dużo więcej miejsc związanym z Agathą i jej powieściami, mam ochotę zrobić sobie kiedyś oddzielną wycieczkę jej śladami!
Szukałam najbliżej położonej skrzynki pocztowej, chcąc sfotografować tę, do której Agatha wrzucała listy. Być może była to ta?
Idziemy dalej wzdłuż Sheffield Terrace, a następnie skręcamy w prawo w Campden Hill Road. Idziemy w dół ulicy aż do skrzyżowania z Aubrey Walk. Skręcamy w lewo.
Ta wąska uliczka była w XVIII wieku bardzo popularnym zakątkiem – mieściło się tu spa, a leczniczych kapieli zażywała londyńska śmietanka towarzyska. Obecnie w miejscu spa stoi zabytkowy, również osiemnastowieczny dom.
Idziemy Aubrey Walk aż do skrzyżowania z Holland Park Avenue.
Tutaj nasza wycieczka się kończy. Możemy skręcić w lewo i wsiąść w metro na stacji Holland Park (jeszcze przez kilka miesięcy stacja będzie nieczynna), lub skoczyć na kawę do jednej z licznych kafejek. A jeśli podczas przechadzki nabraliście ochotę na jakieś książkowe zakupy, przy Holland Park Avenue, zaraz za stacją metra, mieści się filia znakomitej księgarni Daunt Books. My poszliśmy dalej, wzdłuż Holland Park aż do Olympii, aby zakończyć urocze popołudnie na targach książki. Na kolejny raz zostawiliśmy sobie drugą część dzielnicy Kensington, czyli uliczki na południe od High Street Kensington i dom, w którym mieszkał Thackeray i w którym kolację z tym pisarzem jadła niegdyś Charlotte Brontë. Cieszę się, że mam pretekst, by wrócić do tej sielskiej dzielnicy.
No Comments