„To było prawdziwe Yorkshire, z równym murkiem ułożonym z piaskowca i przecinającym pagórek oraz ścieżką biegnącą przez zieloną łąkę i gęstwinę wrzosów. Idąc z twarzą owianą przez wonny wietrzyk poczułem dobrze znaną radość samotności na rozległym wrzosowisku, gdzie wszystko trwało w bezruchu, a wielomilowe połacie purpurowego kwiecia i zielonej murawy rozpościerały się jak okiem sięgnąć, aż po przestwór błękitnego nieba.” Słowa Jamesa Herriota, a właściwie Jamesa Alfreda Wighta, piszącego pod pseudonimem Herriot, przypomniały mi się zaraz po przebudzeniu pierwszego dnia w Yorkshire. Ostatnie tygodnie roku akademickiego upłynęły mi w straszliwym pędzie, pomiędzy rozpatrywaniem podań studentów i podpisywaniem indeksów pakowałam karton za kartonem, jako że nasza uczelnia właśnie się przeprowadza, i nie miałam nawet czasu przygotować się psychicznie i literacko do wyjazdu do Yorkshire. Nic się jednak nie stało – Yorkshire jest mocno osadzone na mapie moich lektur, wrzosowiska i wzgórza mam od lat wyryte gdzieś pod powiekami, a może i głębiej. To kraina przesiąknięta literaturą, mieszkało tu wielu pisarzy, toczy się tu akcja niejednej powieści, zaś tutejsze surowe krajobrazy inspirowały wielu poetów. Nie jest to może typowa turystyczna destynacja – pogoda pozostawia wiele do życzenia, czyniąc posępne nieco krajobrazy jeszcze bardziej ponurymi. Jednak wzgórza są nieprawdopodobnie zielone i rozległe, urocze wioski i miasteczka rozsiane po dolinach wydają się być żywcem wręcz przeniesione z epoki wiktoriańskiej, zaś w sierpniu, gdy zakwitną wrzosy, najgorsza nawet pogoda nie będzie w stanie przygasić feerii barw na stokach. Zaś dla mola książkowego to prawdziwy raj. Zapraszam więc na małą wycieczkę po kilku literackich miejscach w Yorkshire.
1. Plebania w Haworth
Jestem pewna, że pierwszym skojarzeniem, jakie w molu książkowym wywołuje nazwa Yorkshire, są Wichrowe Wzgórza. W sercu Yorkshire, gdzieś pomiędzy dwoma parkami narodowymi, którymi chlubi się ta kraina, leży Haworth, wioska, w której mieszkały słynne siostry Brontë. Plebania, na której się wychowały, leży dość wysoko na wzgórzu, obok kościoła. Jako że okolica nie należała do najzdrowszych, plebania otoczona jest bardzo pokaźnym cmentarzem, który siostry Brontë widziały z każdego prawie okna. To tutaj powstawały ich pierwsze dziecięce powiastki, następnie wiersze i słynne powieści, tutaj też umarły Emily i Charlotte. W chwili obecnej plebania jest przekształcona w muzeum, pełne pamiątek po całej rodzinie, świetnie urządzone i bardzo tłumnie odwiedzane przez turystów z całego świata. Okolica jednak zachowała sporo ze swego uroku – można przejść się po wciąż dzikich i pięknych wzgórzach, spojrzeć z góry na przemysłowe, wiktoriańskie miasto Bradford, a nawet odszukać ruiny domu, który podobno zainspirował Emily do stworzenia Wichrowych Wzgórz.
Emily i Charlotte pochowane są w kościele naprzeciwko domu, Anna jednak spoczywa na nadmorskim cmentarzu w Scarborough. Wyjechała tam, by odzyskać zdrowie, niestety, zmarła cztery dni po wyjeździe z Haworth. Towarzysząca jej Charlotte zdecydowała się pochować siostrę nad morzem, aby oszczędzić ojcu bólu związanego z pogrzebem kolejnej córki. Zajechaliśmy na ten cmentarz, gdy odwiedziliśmy Scarborough, trzeba przyznać, że to piękne miejsce, położone wysoko na wzgórzu z widokiem na morze.
2. Fountains Abbey
Największe ruiny opactwa w Wielkiej Brytanii nie były wprawdzie bezpośrednio miejscem zamieszkania żadnego znanego pisarza lub poety, jednak trudno oprzeć się wielu literackim skojarzeniom wywołanym przez wizytę w tym niezwykle klimatycznym miejscu. Snując się po ogromnych krużgankach, świetnie zachowanych salach modlitewnych i piwnicach oraz spoglądając w niebo w miejscu, które niegdyś było nawą główną, miałam przed oczami sceny z „Filarów ziemi” Kena Folletta. To niesamowite, jak potężne budowle ludzi wznosili w średniowieczu i jak świetnie zachowało się to opactwo, pomimo wpływu prawie 900 lat yorkshirskich deszczów i wiatrów.
Podobne ruiny opactwa Cystersów, położone w Walii Tintern Abbey, zainspirowały Williama Wordswortha do stworzenia jednego z najbardziej znanych jego wierszy – pisałam o tym przy okazji notki o Walii. Tutaj można czytać Wordswortha z równie wielkimi emocjami. Fountains Abbey ma jeszcze jeden związek z literaturą – nakręcono tutaj fragmenty ekranizacji „Tajemniczego ogrodu”, kolejnej jakże yorkshirskiej książki. Zresztą domostw wyglądających całkiem jak Misselthwaite Manor jest tu mnóstwo, chociaż inspiracją dla Frances Hodgson Burnett był akurat ogród położony w hrabstwie Kent, na południu Anglii.
3. Whitby
Położone na północnym wschodzie Yorkshire, portowe miasteczko Whitby jest miejscem magicznym. Każdy, kto je odwiedza, pozostaje pod jego urokiem. Położone na wysokim klifie, smagane morskimi wiatrami Whitby leży w cieniu ruin kolejnego wielkiego opactwa, wznoszącego się ponad miasteczkiem. Tutaj urodził się i pisał Cædmon, pierwszy poeta angielski, którego znamy z imienia. Być może został pochowany na tym właśnie cmentarzu, ponad 1300 temu, prawdopodobnie pod koniec VII wieku – dzisiaj stoi tu pamiątkowy krzyż.
Cmentarz ten był także ulubionym miejscem Brama Stokera, który napisał „Draculę” w hoteliku położonym wśród wąskich, brukowanych uliczek Whitby. Gdy przed laty byłam w Whitby po raz pierwszy, miasto spowite było w gęstej, szarej mgle – muszę przyznać, że czułam się wtedy dość nieswojo na cmentarzu i prawie czekałam na wielkiego, czarnego psa, który w powieści biegnie ulicami tego miasteczka.
W Whitby toczy się też częściowo akcja jednej z moich ukochanych powieści wszech czasów – „Opętania” A.S. Byatt. Poza tym miasteczko jest tak niezwykłe i inspirujące, że odwiedzały je prawdziwe tłumy literatów – przyjeżdżali tu Charles Dickens, Wilkie Collins, Lewis Carroll, Elizabeth Gaskell, a ze współczesnych Michael Faber.
4. Yorkshire Dales
Yorkshire ma dwa parki narodowe: Yorkshire Dales National Park i North York Moors National Park. Oba są piękne, ale Yorkshire Dales od dawna ma szczególne miejsce w moim sercu, tutaj bowiem toczy się akcja cudownego cyklu Jamesa Herriota „Wszystkie stworzenia duże i małe”. Książki te są zresztą oparte na prawdziwym życiu autora, który w rzeczywistości nazywał się James Alfred Wight i przez całe swoje życie pracował w Yorkshire jako weterynarz. Cudowne, ironiczne, pełne zachwytu nad życiem i nad rozległymi krajobrazami Yorkshire Dales książki Herriota są jedną z moich ulubionych lektur na zły humor. Dom autora znajduje się w miasteczku Thirsk – nie udało mi się tam tym razem dojechać. Wolałam powłóczyć się po wzgórzach i dolinach, w których Alf Wight pracował, a które mają nieprawdopodobnie dużo uroku. Zajeżdżaliśmy do malutkich miasteczek położonych niemalże na końcu świata, w których było kilka uliczek na krzyż, ale za to z każdego miejsca widać było okoliczne zielone wzgórza. W jednym z nich – Sedbergh, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu odkryłam całą masę księgarni – okazało się, że jest to angielskie „book town”, czyli „miasto książek”! Nie jest nawet w połowie tak imponujące, jak walijskie Hay-on-Wye – podobno kilka księgarni zostało w ostatnich latach zamkniętych. Wciąż jednak zostało ich zaskakująco wiele, jak na tak niewielkie, położone właściwie na odludziu miasteczko. Odwiedziłam tylko jedną i utknęłam w niej na całe wieki – tak wspaniałego wyboru nie ma nawet w większości księgarni w Londynie!
Księgarnia Weswood Books w Sedbergh
Dent – wioska w sercu parku narodowego
Stacja w Dent jest najwyżej położonym dworcem w Anglii
Pomimo surowego klimatu Yorkshire, i tu, jak w całej Anglii, jest wiele kwiatów.
Zwierzętami na tej farmie mógł się opiekować Alf Wight.
Pan Lockwood, narrator „Wichrowych Wzgórz”, pisał o Yorkshire: „Okolica naprawdę piękna! W całej Anglii nie znalazłbym tak odludnego miejsca.” I choć Yorkshire, ze względu na swoją wyjątkową urodę, przyciąga bardzo wielu turystów, nadal da się znaleźć tu miejsca prawdziwie odludne. Można odetchnąć pełną piersią, zrzucić z siebie napięcie całego roku, zapomnieć o codzienności i przenieść się na krótką choćby chwilę do krainy wyobraźni, krainy naszych lektur. Gdy jako dziecko zaczytywałam się „Tajemniczym ogrodem”, Yorkshire było dla mnie całkowicie egzotycznym i nieosiągalnym miejscem. Teraz wystarczy bilet na tanie linie, dwie godziny lotu i godzina jazdy. Wydawałoby się więc, że nie będzie to już to, że magia znika wraz z dostępnością. Na szczęście tak nie jest – na wrzosowiskach wciąż słychać szept Heathcliffa, a zielone pastwiska z pewnością pamiętają Jamesa Herriota.
No Comments