Jakoś tak się złożyło, że kilka ostatnich książek, które przeczytałam w ubiegłym roku, nie było lekkimi lekturami. Były to akurat bardzo dobre książki, ale w tym wypadku może to nawet pogorszyło sprawę – zbyt dobrze manipulowały moimi emocjami i zbyt duże wrażenie na mnie wywarły. W Święta chciałam koniecznie przeczytać coś lżejszego. Miałam ochotę na klasykę, a wiadomo, że w Święta najlepszy z klasyki jest jednak Dickens, ale wszystkie moje Dickensy zostały u rodziców i nie miałam pod ręką żadnego. Wtedy w bibliotece sama wpadła mi w ręce książka polecana już na niejednym blogu: „Mroczne sekrety” Adele Geras. Nie zastanawiając się wiele, zaczęłam i przepadłam…
Akcja powieści toczy się w starej, pięknej rezydencji angielskiej. Zamieszkują ją potomkowie słynnego malarza edwardiańskiego. Jego córka obchodzi właśnie urodziny, chyba osiemdziesiąte, o ile dobrze pamiętam i z tej okazji zaprasza do siebie całą rodzinę. Przyjeżdżają jej dwie córki, wnuczki malarza, oraz ich dzieci. Część z nich zbuntowana, część dobrze wychowana, większość nie potrafi jakoś poukładać sobie stosunków z resztą rodziny. Zupełnie przypadkowo w trakcie zjazdu wychodzą na jaw tajemnice skrywane przez całe dziesięciolecia, które rzutują nie tylko na obecne życie prawie każdego członka rodziny, ale także na ich przyszłość oraz na przyszłość obrazów, które pozostawił po sobie ich dziadek. Zdecydowanie nie jest to nadzwyczaj oryginalna fabuła, tajemnicę, która zostaje wyjawiona pod koniec książki odgadłam juz po mniej więcej 60 stronach. Mogę jednak z czystym sumieniem przyznać, że książka podobała mi się i że nie o samo rozwiązanie zagadki w niej chodziło. Klimat starych angielskich domów, długo skrywane sekrety, które rzutują na przyszłość bohaterów, to takie samograje, które zręcznie napisane, tworzą prawie zawsze miłą lekturę. Napięcie zresztą istnieje, ponieważ nie wiemy, jak i kiedy bohaterowie rozwiążą zagadkę, która dla nas może już byc oczywista. Ogólnie książkę polecam z czystym sumieniem, jako świąteczna rozrywka sprawdziła się znakomicie.
No Comments