Ciężko, oj ciężko jest mi wybrać książkę roku. W poprzednich latach miałam zawsze po kilka poważnych kandydatek, a w tym roku jakoś ich nie widzę. Albo oznacza to, że zrobiłam się bardziej krytyczna, albo, co bardziej prawdopodobne, moje książkowe wybory w tym roku były trochę mniej szczęśliwe. Przeczytałam sporo książek bardzo dobrych, ale żadna nie zostawiła po sobie wrażenie całkowitej wyjątkowości, wybitności. Dobrze jest to wiedzieć, zwłaszcza pod kątem wyboru lektur w kolejnym roku.
Sama jednak założyłam sobie, że będę książkę roku starała się wybrać, zastanawiałam się więc dość długo. „Ziemia kłamstw” z pewnością jest znakomita, ale jednak nie da się ukryć, że dla mnie ten rok należał do innych książek, chociaż umiejscowionych w tym samym regionie. 2010 to rok skandynawskich kryminałów. Ostatni Larson, cały właściwie Jo Nesbo, Annie Holt, no i przede wszystkim Theorin. Ich książki nie są może wybitne, ale są znakomicie napisane, sugestywne i nastrojowe. Spędziłam nad nimi wiele nieprzespanych nocy, zaś wakacyjna podróż po Skandynawii sprawiła, że północne krajobrazy śniły mi się w tych nielicznych godzinach snu, które mi pozostawały. I po zawężeniu wyboru do tego konkretnego gatunku wytypowanie książki roku staje się nagle proste. Oslo i Sztokholm nie mogą się w moich oczach równać z mglistymi równinami i pustymi plażami Olandii. Moim tegorocznym typem będzie więc „Nocna zamieć” Theorina – opowieść zawieszona między snem a jawą, gotycka w klimacie, staroświecka i przejmująca.
Przy okazji podsumowań pozazdrościłam blogerom z wordpressa ciekawych statystyk rocznych, odgrzebałam więc hasło do Histat i sprawdziłam, ile też osób odwiedziło miasto książek w roku 2010. Liczba ta zdecydowanie przekroczyła moje oczekiwania, a wręcz mnie zszokowała – zajrzało tu aż 144 tysiące gości, z tego prawie 62 tysiące nowych odwiedzających. Zaglądacie tu z najdalszych zakątków świata, po Polsce najliczniejsza grupa czytelników jest w USA, następnie w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Holandii. Mam regularne wejścia z takich miejsc jak Wyspy Dziewicze, Osaka, Mińsk i Singapur. Co ciekawe, miastem w Stanach, którego mieszkańcy najczęściej tu zaglądają, jest Kenner w Luizjanie, miasteczko położone prawie na przedmieściach Nowego Orleanu. W ciągu ostatnich miesięcy 670 razy wchodzono na miasto książek właśnie stamtąd. Ciekawe, czy jest w tym jakaś zasługa naszego wyzwania Amerykańskie Południe w literaturze!
Najpopularniejsza notka w ostatnim roku to recenzja „Kwiatów na poddaszu” V. Andrews – to również nieco mnie zaskoczyło. Najwięcej osób odwiedza mój blog przez Facebooka – założenie tam profilu było najwyraźniej dobrym pomysłem. Bardzo wiele osób zagląda do mnie za pośrednictwem innych blogów książkowych. Zaglądający spędzają u mnie coraz więcej czasu i coraz więcej osób klika linki umieszczane przeze mnie w notkach – może dlatego, że zamieszczam ich niewiele;) Bardzo dziękuję Wam za tak liczne odwiedziny, zwłaszcza za regularne powroty i komentarze! A przy okazji przyznam się po cichu, że kupiłam dzisiaj nieprzyzwoitą ilość książek i chyba Nowy Rok zacznę jakimś stosikiem;)
No Comments