Jeśli w wirze świątecznych przygotowań znajdziecie chwilę na to, żeby usiąść przy komputerze, zapraszam Was na kolejny odcinek cyklu o najlepszych książkach roku 2013. Dzisiejszym gościem jest pisarka, która wprawdzie sama siebie określa mianem „byłej pisarki”, ale nie jestem jedyną fanką jej powieści, która wierzy, że kiedyś jednak wena przykuje ją ponownie do komputera! Antonina Kozłowska, autorka trzech książek i niestety była już blogerka (choć ja znowu nie tracę w tej kwestii nadziei 🙂 ), poleca kilka ciekawych tytułów. I zdradza, że trochę ją do tego przymusiłam 😉
———————————————————————————————
Są osoby, którym się nie odmawia, i bez wątpienia należy do nich Padma 🙂
Bardzo mi miło, że zostałam poproszona o napisanie kilku zdań o najlepszych – moim zdaniem – książkach 2013 roku dla Miasta Książek
Wybór jest trudny, bo o najgłośniejszych nowościach pisali już wszyscy, nie ma więc sensu się powtarzać.
Chciałabym więc napisać parę słów o moich dwóch tegorocznych odkryciach.
Pierwszym z nich jest wydawnictwo Wiatr od Morza, które debiutowało na rynku genialną powieścią „Dostatek” a później poprawiło równie znakomitym „Dotykiem”.
„Dostatek” to magiczna saga gęsta od biblijnych nawiązań, której akcja toczy się w niedostępnej i nieprzyjaznej Nowej Fundlandii na przestrzeni dwóch stuleci. Od dawna nie czytałam tak dobrze napisanej, mądrej i przy tym wszystkim wciągającej i ciekawej powieści. To zdecydowanie moja książka roku 2013. „Dotyk” również z dalekiej mroźnej Północy, przegrywa o włos tylko dlatego, że jest tak krótki – zabrakło mi tu co najmniej 200 dodatkowych stron.
Drugim jest polski autor, którego do tej pory nie znałam – Łukasz Orbitowski. Coś w tym jest, że najlepsi autorzy wyrastają z fantastyki i horroru. „Widma” opowieść o alternatywnej rzeczywistości, w której Powstanie Warszawskie się nie wydarzyło, to rzecz dla ludzi o mocnych nerwach, odpornych na brawurową pisarską wyobraźnię zmieniającą Warszawę w rozpadające się piekło, po którym krąży, między innymi, kultowy tragiczny poeta zmieniający się w coś w rodzaju zombie z dziurą w głowie. Warto jednak odkryć wszystkie warstwy tego – pozornie – zakręconego horroru.
„Szczęśliwej ziemi” natomiast bliżej już i do Stephena Kinga i do Joanny Bator. Tutaj elementy nadprzyrodzone są pretekstem do barwnej, często gorzkiej opowieści o losach grupy trzydziestoparolatków z małego miasteczka i o polskich przemianach ostatnich dwudziestu paru lat.
——————————————————————————————
Jak wam się podobają te propozycje? O Orbitowskim ostatnio głośno, ja się dam chyba skusić. A „Dostatek” prawdopodobnie trafi też na moją listę 🙂
No Comments