To był dobry rok:) Mogłabym podsumować go tak właśnie: krótko i zwięźle, ale nie byłabym sobą, gdybym się nie rozpisała. Zaczęłam go wyjazdem na fantastyczną konferencję poświęconą literaturze osiemnastowiecznej – nobliwe mury Oksfordu pokryte szronem, a wewnątrz gorące dyskusje o Fanny Burney, Jane Austen i innych, mniej znanych pisarkach. W lutym czekała na mnie nowa praca, a raczej nowe stanowisko i całkiem nowe obowiązki, a że lubię zmiany, było to dla mnie bardzo ekscytujące i jednocześnie dziwne – w końcu przez tyle lat zajmowałam się jedynie dydaktyką. Marzec minął pod znakiem Nowego Jorku. Zupełnie niespodziewanie dla samej siebie i chyba dla całego mojego otoczenia, zakochałam się w tym mieście bez pamięci – ja, rozmiłowana w wilgotnych londyńskich murach i dzikich północnych górach straciłam głowę dla zatłoczonego, gwarnego, wielobarwnego i lśniącego miasta, które nigdy nie śpi. Staż na New York University nie tylko wiele mnie nauczył, ale także sprawił, że będę stawać na głowie, żeby tylko wracać tam jak najczęściej.
Późna wiosna i wczesne lato minęły nie wiadomo, kiedy, przerwane jedynie krótką wycieczką po Londynie śladami Harry’ego Pottera. W lipcu wyjazd na wrzosowiska Yorkshire nieco przywrócił równowagę w moim życiu. Sierpień nad książkami i komputerem, zupełnie nietypowy i podejrzanie krótki. Jesienią, po wieloletniej przerwie, wróciłam do biegania, odkrywając na nowo, jak przyjemnie jest walczyć z własnym ciałem i umysłem. W pracy nowe zajęcia, nowe wyzwania, czas mija niepostrzeżenie.
Czytelniczo to był także dobry rok. Na liście przeczytanych i opisanych na blogu książek mam 64 tytuły – mniej niż wielu blogerów, ale przy pracy na więcej niż jeden etat, dziecku i kilku innych pasjach, chyba nie jest najgorzej. Zwłaszcza, że jak zwykle, książek przeczytanych było więcej, nie wszystkie jednak trafiły na łamy Miasta Książek. Rok temu przeczytałam 61 książek, w poprzednich latach o kilka mniej, wygląda na to, że czytam mniej więcej tyle samo co roku.
Jakościowo jednak jest zdecydowana odmiana! Rok 2011 upłynął pod znakiem kryminałów, których przeczytałam aż 22. W tym roku chyba poczułam przesyt, bo kryminałów przeczytałam niewiele – zaledwie 9. Za to powoli, ale niezmiennie zwiększam udział literatury rodzimej w moich lekturach – w 2009 przeczytałam tylko 2 książki polskich autorów, w 2010 było ich już 7, rok później 8, a w tym roku polskich książek było aż 13! Cieszę się z tego bardzo. Nie mam złudzeń – literatura anglosaska była, jest i będzie w centrum moich zainteresowań, ale uważam, że powinno się wiedzieć, co słychać na rodzimym rynku, tym bardziej, że staje się on coraz ciekawszy!
Nie dziwi więc liczba książek autorów brytyjskich na mojej liście – w tym roku znalazło się ich aż 28. Książek amerykańskich jest 17, poza tym kilka szwedzkich, jedna irlandzka i to już prawie wszystko. Zwykle moja lista lektur jest bardziej zróżnicowana, w tym roku zabrakło książek z krajów mniej znanych, czego żałuję. Przyznam, że nie miałam ochoty na egzotyczną literaturę w ostatnich miesiącach, być może dlatego, że wiedziałam, iż nigdzie dalej w tym roku nie wyjadę i nie chciałam wzbudzać w sobie tęsknoty?
17 książek przeczytałam w oryginale, resztę po polsku. Czasem czytałam jedną i drugą wersję:) Wolę czytać w oryginale, ale nie jestem przesadnie wybredna, oby tylko tłumaczenie było przyzwoite:)
Czuję, że niecierpliwie czekacie, kiedy przejdę do sedna sprawy i polecę najciekawsze książki tego roku. Wybór to oczywiście całkowicie subiektywny i jak zwykle niełatwy. Na początek najlepsza dziesiątka (kolejność alfabetyczna).
1. Elżbieta Cherezińska „Korona śniegu i krwi”
Wyimek z historii Piastów w prawdziwie epickim stylu.
Monumentalnie, wzruszająco, ze szczyptą magii – to książka, która rozbudza fascynację historią naszego kraju, która pokazuje, że powieść historyczna na Tudorach i Borgiach się nie kończy, a cykle fantasy równie dobrze mogłyby czerpać inspirację z piastowskich legend, jak z podań arturiańskich.
Recenzja tutaj.
2. Marika Cobbold „Utonięcie Rose”
Pisałam o wersji angielskiej, tymczasem zdążyło ukazać się polskie tłumaczenie. Jeśli je przegapiliście, czym prędzej nadróbcie to. „Utonięcie Rose” to subtelnie napisana powieść o odkrywaniu własnej przeszłości, z tragicznym sekretem w tle. Niespieszna opowieść z mrocznym dnem, która nie pozwoli wam zasnąć, dopóki nie przewrócicie ostatniej strony.
Recenzja tutaj.
3. Isabel Colegate „The Shooting Party”
Opowieść o świecie, którego już nie ma. Anglia w przededniu I wojny światowej, Anglia wielkich domostw, arystokracji spędzającej czas na polowaniach i przyjęciach, przestrzegającej skomplikowanych reguł życia towarzyskiego. Bohaterowie tej przejmującej książki nie wiedzą, że wyruszają na ostatnie już takie polowanie, że to ostatni sezon beztroski. Fatalistyczny duch unoszący się nad tą historią nie zabija jednak nostalgii nad tym pustym, ale pięknym światem.
Recenzja tutaj.
4. Kristin Kimball „Brudna robota”
Pełna humoru opowieść o życiu na ogromnej, acz ekologicznie prowadzonej farmie, a w tle refleksja o współczesnym świecie, pośpiechu, śmieciowym jedzeniu i nadmiarze. Do pośmiania, ale też do przemyśleń, w dodatku napisana niesamowicie barwnie. Książka, w której się zakochałam od pierwszego wejrzenia – autentycznie od pierwszej strony!
Recenzja tutaj.
5. Peter May „The Blackhouse”
Kryminał, który przeczytałam w lutym, a pamiętam go, jakby to było wczoraj. Szkocka wyspa Isle of Lewis w tle, mała, zamknięta społeczność i zbrodnia, o której nikt nie chce mówić. Chyba czas już przeczytać kolejny tom tego cyklu, i zdecydowanie czas na polskie tłumaczenie – w Wielkiej Brytanii książki Petera Maya sprzedają się znakomicie!
Recenzja tutaj.
6. Téa Obreht „Żona tygrysa”
Mroczna, przejmująca, a zarazem wisielczo zabawna podróż przez skomplikowaną historię Bałkanów. Kraj dzieciństwa autorki jest tutaj krainą magiczną, w której zwykli ludzie posiadają wiedzę o życiu i śmierci. To książka, która zaskoczy każdego!
Recenzja tutaj.
7. J.K. Rowling „Trafny wybór”
Nie mogło zabraknąć jednej z najgłośniejszych książek sezonu Długo oczekiwana, „dorosła”powieść autorki Harry’ego Pottera nie powinna rozczarować wyrobionego czytelnika. Solidna powieść obyczajowa z zacięciem społecznym – dalej od magicznego świata Hogwartu nie dało się chyba odejść. Brawa dla autorki za odwagę i udowodnienie całemu światu, że naprawdę potrafi pisać!
Recenzja tutaj.
8. Irene Sabatini „Chłopiec z sąsiedztwa”
Epicka powieść o Zimbabwe i przemianach, które ten kraj przeszedł w ostatnich kilkudziesięciu latach. Na pierwszym planie historia młodości i miłości, niemalże uniwersalna.
Recenzja tutaj.
9. Amy Sackville „The Still Point”
Historia nieudanej wyprawy polarnej i pewnego zawziętego wiktoriańskiego odkrywcy odkrywana po latach przez cioteczną wnuczkę tegoż. Liryczna i zmysłowa historia niespełnionej miłości sprzed stu lat i psującej się miłości współczesnej.
Recenzja tutaj.
10. Louisa Waugh „Hearing birds fly”
Książka, która załapała się dosłownie w ostatniej chwili. Dość nietypowo jak dla mnie jest to jedyny reportaż w całej dziesiątce, ale za to naprawdę znakomity! Historia roku spędzonego w odizolowanej od świata mongolskiej wiosce – zerknięcie w świat dziwny, obcy, a jednocześnie przyjazny i fascynujący.
Recenzja tutaj.
Cała dziesiątka jest znakomita i godna polecenia, aby jednak tradycji stało się zadość, spędziłam sporo czasu próbując wybrać jeden tytuł tylko, który zostanie moją Książką Roku 2012. Tym razem nie miałam większych wątpliwości – Książką Roku musi być „Korona śniegu i krwi” Elżbiety Cherezińskiej.
Za Piastów, za Poznań, za rozbudzenie apetytu na więcej, za udowodnienie, że historia Polski kryje w sobie fabuły dla wielu znakomitych powieści i filmów. Za orły, za szwedzką księżniczkę, za zakurzoną bibliotekę Jakuba Świnki i za to, że wreszcie zaczęłam rozróżniać Bolesławów!
Podzielcie się swoimi odkryciami roku! Jaka książka lub książki wywarły na was największe wrażenie?
—————————
Wszelkie odpowiedzi na komentarze zamieszczę dopiero po Nowym Roku, jako że tradycyjnie jadę pożegnać się ze Starym Rokiem i przywitać Nowy w górach, gdzie zasięgu brak:) Życzę Wam więc samych świetnych lektur w Nowym Roku, mnóstwo półek na książki i czasu na czytanie!:) A przede wszystkim dużo radości pozaksiążkowych!
No Comments