Ola pojechała do dziadków, U w pracy, a ja spędzam dni sama. No, może nie całkiem, bo w ciszy pustego mieszkania tym łatwiej pogrążyć się w książce do tego stopnia, że nagle moja kuchnia staje się na przykład nowojorskim apartamentem, a zza pleców słyszę gwar elitarnej szkoły Duchesne. Trochę ciarki po plecach chodzą, bo przecież większość z jej uczniów to wampiry!
Nieprędki był mój powrót do „Błękitnokrwistych” Melissy de la Cruz. Zapomniałam już prawie o tej serii, gdy dostałam niespodziewanie od wydawnictwa tom trzeci. Nabrałam na niego ochoty, ale nie miałam drugiego! Okazało się, że chyba jest to bardziej popularny cykl, niż myślałam, bo nie mogłam nigdzie drugiego zdobyć! Wszystkie egzemplarze wyprzedane, ale w końcu w jakiejś księgarni wypatrzyłam ostatni egzemplarz – aż dziwne, bo wszystkie inne części leżą na półkach. Mogłam dzięki temu jednak przeczytać od razu część drugą i trzecią, co było zdecydowanie z korzyścią dla lektury, jako że „Maskarada”, choć także wciągająca, jest zdecydowanie słabsza od „Objawienia”, w którym autorka zrzuca na całkiem bezpiecznie się już czującego czytelnika kilka bomb.
„Maskarada” nie zaskakuje. Można powiedzieć, że jest to całkiem typowa powieść dla nastolatków, tyle że akurat przypadkowo jej bohaterami są wampiry. Więcej tu o pierwszych miłościach, o imprezach, strojach i pokazach mody niż o pradawnych tajemnicach i walce dobra ze złem. Pojawia się nowa, tajemnicza postać i czarna magia zostaje użyta, ale zdecydowanie więcej tu o dylematach Schuyler dotyczących chłopaka, z którym chce być. Czyta się lekko i bezboleśnie, ale też bez zachwytu.
Inaczej ma się sprawa z „Objawieniem”. Trzecia część sagi jest zdecydowanie bardziej mroczna i tajemnicza. Mniej tu strojenia się, pojawiają się za to miecze i przelewana jest krew – czerwona, błękitna i srebrna. Autorka nagle pokazuje pazur, bez znieczulenia usuwając ważnych bohaterów. Nie wszyscy są tymi, za których uchodzili, czasem nawet sami nie będąc tego świadomymi. Niepewność wkrada się w umysły bohaterów i czytelnika. Nawet pierwsza miłość Schuyler staje się nagle mroczna i groźna, a stawką jest coś znacznie poważniejszego niż złamane serce.
Trzecia część jest zdecydowanie najlepsza jak do tej pory, zaskakująca i niepokojąca. To już nie tylko literatura młodzieżowa, ale pełnokrwista (poniekąd w dosłownym tego słowa znaczeniu) powieść, którą z przyjemnością mogą czytać dorośli. Cieszę się, że przeczytałam ją dopiero teraz, bo dzięki temu nie będę tak długo czekać na kolejne tomy – dwa kolejne ukażą się na przełomie września i października.
Moja ocena: „Maskarada” 3.5,”Objawienie” 4.5
No Comments