Kocham Londyn. Kocham jego wielowątkowość, jego historyczność, patynę. Wiem, jestem nieco skrzywiona – studia na filologii angielskiej pozostawiają ślad;) Nic nie poradzę na to, że w Tower wciąż czuję oddech Tudorów, że chodząc uliczkami Bloomsbury słyszę szept literackich dywagacji, że Kew Gardens to dla mnie przede wszystkim ślad po imperializmie. Na pewno znajdzie się też ktoś, kto powie, że idealizuję Londyn, bo tam nie mieszkam, że gdybym musiała mieszkać w wilgotnych, niefunkcjonalnych wiktoriańskich domach, to nie widziałabym w szybach odbicia Dickensa, a jedynie własną zirytowaną twarz (tak zresztą powiedział kiedyś mój brat). Nie będę się zastanawiać, czy ma rację – nie mieszkam w Londynie i nie zamierzam, zamierzam natomiast wciąż tam jeździć i odkrywać kolejne sekrety tego fascynującego, jedynego w swoim rodzaju miasta. Ponieważ jednak zwiedzanie jest dla mnie nierozerwalnie związane z historią danego miejsca i zawsze chcę wiedzieć, kto dawniej mieszkał w każdym domu i na każdej uliczce, gdy usłyszałam o książce „Sekrety Londynu”, którą wydawca reklamuje jako rekwizyt „niezapomnianej podróży w czasie i przestrzeni”, wiedziałam, że to będzie coś dla mnie. Liczyłam na ciekawą lekturę, ale nie spodziewałam się, że tak dużo czasu nad ta książką spędzę!
„Sekrety Londynu” włoskiego autora Corrado Augiasa to nieformalna gawęda o ciekawych zakątkach Londynu. Autor zabiera czytelnika na kilkanaście spacerów, a po drodze opowiada nie tylko o tym, co widzimy, ale o wszystkim, co się z odwiedzanymi miejscami wiąże. Przy okazji wizyty na Trafalgar Square słuchamy zatem historii życia admirała Nelsona i dowiadujemy się, co łączyło go z żoną, a co z kochanką. Zachodząc do Victoria and Albert Museum poznajemy Lawrenca z Arabii. Autor zabiera nas jednak przede wszystkim w miejsca nieco rzadziej odwiedzane, jak na przykład cmentarz Highate, gdzie pochowany jest Marks, albo dom Johna Soane, który w pierwszej połowie XIX wieku stworzył niezwykłe muzeum. Niektóre z opisanych miejsc leżą naprawdę daleko od turystycznych szlaków, bo któż wie, że nowoczesny szpital św. Tomasza mieści w sobie ciekawe muzeum poświęcone Florence Nightingale?
Historia odcisnęła swoje piętno na Londynie, jednak to piętno często jest niewidoczne dla przypadkowego turysty. Mury budynków, ogrody, pomniki, muzea kryją w sobie fascynujące opowieści, jednak aby je usłyszeć, potrzebny jest świetny przewodnik. Nie nudny spis zabytków, zawierający suche fakty, daty i opisy architektoniczne, ale ktoś, kto przekaże nam ducha odwiedzanych miejsc. Książka Corrado Augiasa jest takim przewodnikiem. Czytając ją, miałam ochotę przejść się wraz z autorem i posłuchać jego opowieści na żywo, zwłaszcza, że napisane są żywym, potocznym językiem. Nie ma tu żadnej literackości, jest za to arcyciekawa gawęda oraz ogromna erudycja. I choć momentami irytował mnie potoczny styl, to po chwili zapominałam o nim, bo historie opowiadane przez autora wciągały mnie bez reszty.
Wiem już, że niedługo wrócę do tej książki, jako że wkrótce wybieram się do Anglii, aby trochę pozwiedzać, trochę pofotografować (i oczywiście aby przywieźć górę książek). Przed wyjazdem mam zamiar wynotować sobie kilka miejsc z książki Augiasa i odwiedzić je w jego towarzystwie. Oczywiście zdam Wam relację, tymczasem jednak polecam Wam lekturę. Sama zaś mam zamiar sięgnąć po „Sekrety Rzymu” tego samego autora, chociaż trochę się obawiam, że nie będę mogła wtedy oprzeć się pokusie wycieczki do Rzymu:)
No Comments