Zawsze ciągnęło mnie w miejsca opuszczone, porzucone, zapomniane. Zapomniane łemkowskie wioski w Beskidzie Niskim, po których zostały tylko fundamenty domów, popękane kapliczki i stare drzewa owocowe, nieczynne młyny, rozpadające się folwarki na Pogórzu Kaczawskim. Marzę o wyprawie do miast-duchów w Stanach i do zasypanych przez piach starych farm na pustyni Namib. Ale pomimo tego dość melancholijnego upodobania wzdrygnęłam się na widok zdjęć z opuszczonej biblioteki w Rosji…
Być może gdyby były to czarno-białe, klimatyczne zdjęcia zrobione w tajemniczym świetle, spodobałyby mi się. Aczkolwiek nie wiem, czy na pewno, bo przecież chyba żaden mól książkowy na to spokojnie nie spojrzy, nawet mając w pamięci ilość starych ruskich knig, które powędrowały kiedyś na śmietnik w moim domu. No, ale to były rzeczy w stylu podręczników elektryki czy włóczkarstwa, a tutaj z pewnością znalazł swój kres niejeden Puszkin… Chociaż nie powiem, że nie pojechałabym w to miejsce chętnie z aparatem;)
Więcej zdjęć tutaj, a znalazłam te zdjęcia przez blog Scotta Esposito.
No Comments