Po lekturze Hosseiniego poczułam się zmęczona intensywnością emocji i postanowiłam przeczytać coś lżejszego, niezbyt przygnębiającego – cos na poprawienie humoru. Zaczęłam od „Ceny wody w Finistere”, ale okazało się może nawet zbyt lekkie i nie mogłam się kompletnie skupić. Stwierdziłam, że jakieś wciągające czytadło z tajemnicą do roziwązania byłoby idealne i przypomniałam sobie o książce, którą ktoś zaproponował do wyzwania Portrety kobiet – „Żonie pilota” Anity Shreve. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy mogłabym w tym momencie wybrać gorzej;)
Nie chodzi o to, że to kiepska książka. Wręcz przeciwnie, jest napisana całkiem nieźle. Zdecydowanie jednak nie jest to książka podnosząca na duchu, chociaż może to tylko na mnie zrobiła takie wrażenie.
Bohaterka powieści, Kathryn, jest żoną Jacka, pilota latającego na trasach międzykontynentalnych. Przywyczajona do tego, że jej mąż spędza większość czasu poza domem, prawie samotnie wychowuje piętnastoletnią córkę. Jest jednak przekonana, że jej małżeństwo jest raczej udane. Powieść zaczyna się w momencie, kiedy mąż Kathryn ginie w katastrofie lotniczej. Pogrążona w bólu i żałobie, z niedowierzaniem dowiaduje się kilku dziwnych i tajemniczych rzeczy, które nie pasują do jej wizerunku Jacka. Próbuje je bagatelizować, jednak kolejne sekrety z jego życia popychają ją do podjęcia prywatnego dochodzenia, którego rezulatatów sama nie jest w stanie przewidzieć.
Trudno jest pisać o tej książce nie ujawniając niczego z treści. Kilka kwestii mnie intryguje, postaram się więc poruszyć je ogólnikowo, ale chętnie podyskutowałabym bardziej komkretnie z kimś, kto „Żonę pilota” czytał. Ciekawa jestem, jak Wy odbieracie problemy poruszone w tej książce.
Tym, co mnie intryguje, jest kwestia, na ile Kathryn mogła domyślić się, że jej mąż coś przed nią ukrywa. Czy sygnały, które wysyłał (brak zainteresowania seksem, nią, jej urodą, jego drażliwość i stopniowe oddalanie się od niej) powinny ją zaniepokoić? Powtarzała sobie, że tak jest w każdym związku o długim stażu. Czy rzeczywiście?
Kolejna kwestia, która się z tym wiąże – na ile możemy poznać drugiego człowieka? Czy gdyby Kathryn bardziej starała się poznać swojego męża, to czy mogłoby być inaczej? I czy to, że on ją oszukiwał, świadczy o jego tchórzostwie, wygodnictwie, czy uczuciu do niej i chęci ochronienia jej, nawet przed nim samym?
Na te pytania książka nie daje odpowiedzi. Może dzięki temu tym bardziej intryguje. Dla mnie ostateczne przesłanie jest dość optymistyczne – można pokochać kogoś, kto nas zdradził, można wybaczyć i zaufać ponownie. Ale jaką mamy gwarancję, że tę osobę poznamy naprawdę?
No Comments