Tim Winton to jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy australijskich. Autor kilkunastu książek, laureat wielu nagród, doceniany przez krytyków i czytelników. Gdy trafiam na takiego pisarza przypadkiem, nigdy wcześniej o nim nie usłyszawszy, i gdy w dodatku odkrywam, że podoba mi się, jak pisze, zaczynam się zastanawiać, ilu jeszcze ważnych pisarzy nie znam i być może nigdy nie poznam tylko dlatego, że nigdy o nich nie usłyszę. Na szczęście w epoce globalnej wioski coraz łatwiej jest poznawać autorów z dalekich krajów.
O Timie Wintonie przeczytałam na stronie Man Booker Prize, gdzie na forum dyskusyjnym można było zabawić się w zgadywanie tytułów, które zostaną nominowane. Ktoś zrobił podsumowanie, z którego wynikało, że najczęściej wymienianym tytułem jest “Breath” Wintona. Ostatecznie książka ta na liście nominowanych się nie znalazła, jak to często z takimi prognozami bywa, ale nazwisko autora zapadło mi w pamięć i ucieszyłam się, gdy dostrzegłam je przeglądając półki w British Library. Na chybił trafił z kilka dostępnych książek wybrałam “The Riders” i po lekturze wiem, że moja przygoda z tym autorem dopiero się zaczyna.
Bohaterem “The Riders” jest Scully, Australijczyk, który wraz z żoną Jennifer i siedmioletnią córeczką Billie, postanawia ułożyć sobie życie w Europie. Przez dwa lata cała rodzina przemieszcza się między Grecją, Londynem i Paryżem, aż wreszcie Jennifer zakochuje się w zrujnowanym starym domu w Irlandii i namawia tęskniącego za ojczyzną męża do zamieszkania tam na stałe. Scully zabiera się za remont, a Jennifer i Billie jadą do Australii aby sprzedać swój stary dom i załatwić różne formalności. Po kilku miesiącach chałupa nadaje się do zamieszkania, a stęskniony Scully jedzie na lotnisko po żonę i córkę. Przeżywa szok, gdy z samolotu wysiada sama Billię – Jennifer zniknęła, zaś córka jest w szoku i nie jest w stanie powiedzieć, co się stało. Scully, nie mogąc uwierzyć, że żona go tak po prostu opuściła bez słowa, wyrusza wraz z córką w desperacką pogoń po Europie. Szukając Jennifer w kolejnych krajach popada w amok i nie widzi, że krzywdzi swoją córkę, która potrzebuje go bardziej niż kiedykolwiek.
Pierwsza część książki jest refleksyjna i nastrojowa – remont starego domu, powolne zadzierzganie więzi między australijskim przybyszem a miejscowymi, przenikanie się przyrody i historii. Nic nie przygotowuje czytelnika na nagły szok i dalszy ciąg historii, której lektura zaczyna przypominać jazdę na rollercoasterze. Samobójstwo, bójki, policyjny pościg, obsesje, romanse, kłamstwa i więzienie – Tim Winton nie oszczędza ani bohaterów, ani czytelnika, nie dając im ani na chwilę odetchnąć. Przyznam, że byłam nawet nieco rozczarowana, ponieważ po nastrojowym początku oczekiwałam czegoś bardziej melancholijnego. Brawurowo poprowadzona akcja nie stoi jednak na szczęści w sprzeczności z psychologiczną głębią, a dramatyczne sploty okoliczności są metaforycznym odzwierciedleniem stanu uczuć bohaterów.
W centrum uwagi są zmiany zachodzące w psychice bohaterów. Scully to oryginał, jego zachowanie jest kontrowersyjne, ale w pełni wiarygodne. Żona była jego całym światem, a on był zbyt prostoduszny i zbyt zakochany, aby dostrzec, że tak naprawdę jej nie zna i nie rozumie. W swoim dzikim pościgu opada coraz głębiej w ciemność, chwytając się rozpaczliwie każdej hipotezy, pogrąża się w szaleństwie i rozpaczy. W miarę jego upadku, jego córka dojrzewa i staje się równorzędną bohaterką. Gdy ojciec rozsypuje się, to ona staje się coraz silniejsza, aż w końcu staje się jasne, że tylko ona może ocalić ich oboje.
“The Riders” to doskonała książka o tym, że nie zawsze warto walczyć, że czasem lepiej pogodzić się ze stratą, nie zadawać pytań, po prostu dać się ponieść życiu i pogodzić ze stratą. Jest świetnie napisana, dość trudnym, bogatym językiem, pełna jest symboli i ukrytych znaczeń. Szkoda, że tak interesujący autor nie jest u nas w ogóle znany…
Moja ocena: 5/6
No Comments