Powiedzcie mi, proszę, dlaczego nikt mnie nie uprzedził? Czytaliście przecież czwartą częścią cyklu Aaronovitcha, nie mogliście uprzejmie wspomnieć, że lepiej poczekać kilka miesięcy z lekturą? Przecież to się tak kończy, że nie wiem, jakim cudem przeczekam kilka miesięcy, które dzielą nas (oby!) od wydania kolejnego tomu…
Oszczędzałam czwartą część mojego ulubionego cyklu na tzw. czarną godzinę. I właściwie mogłam jeszcze zaczekać z lekturą, ale potrzebowałam jakiejś przyjemnej, rozweselającej książki po „Tsunami”. I po ostatnich tygodniach, które jakoś dziwnie zlały się już w jedną masę pracy i nauki. I muszę przyznać – „Broken Homes” sprawdziły się znakomicie!
Dla tych, którzy jeszcze o tej serii nie słyszeli, przypomnę – bohaterem jest Peter Grant, młody policjant, który któregoś dnia, ku swemu bezbrzeżnemu zdumieniu, odkrywa, że posiada zdolności magiczne. Jednocześnie dowiaduje się, że policja londyńska ma nawet specjalny wydział do spraw przestępczości związanej z magią. Peter szybko zostaje do niego przeniesiony i trafia pod opiekę nadinspektora Thomasa Nightingale’a, który uczy go magii. Wszystko dzieje się w Londynie, całkiem realistycznie przedstawionym, jeśli pominąć takie drobiazgi jak boginie londyńskich rzek urządzające pikniki w miejskich parkach.
W czwartej części cyklu Peter, nieco bardziej już doświadczony, choć wciąż uroczo naiwny, ma szansę zająć się swoim konikiem – architekturą. Moc magiczna okazuje się bowiem być przypisana nie tylko do ludzi, ale i do miejsc. Niezwykły, modernistyczny blok zbudowany przez architekta-wizjonera, kryje w sobie kilka tajemnic. Interesuje się nim przestępca będący głównym celem wydziału kierowanego przez Nightingale’a – niejaki Człowiek bez Twarzy. Peter i jego koleżanka Lesley wprowadzają się więc do wieżowca, żeby mieć oko na wszystko, co się tam dzieje.
W „Brokne Homes” dowiadujemy się, że magia ma zasięg międzynarodowy. Wielokulturowy tygiel, jakim jest stolica Wielkiej Brytanii, przyciąga czarodziejów z innych krajów, którzy napsują sporo krwi naszym ulubionym policjantom. Całość jest równie zabawna, urocza i jeszcze bardziej wciągająca niż poprzednie części. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zakończenie!
Nic więcej nie powiem, ale cieszę się, że Aaronovitch pracuje nad następną częścią. Będzie zatytułowana „Foxglove Summer”, a jej akcja tym razem będzie się toczyć na angielskiej prowincji. Premiera podobno 25 września.
Tymczasem po polsku ukazała się pierwsza część cyklu, „Rzeki Londynu”. Obawiam się jednak, że może nie odnieść specjalnego sukcesu – okładka jest wyjątkowo nudna i zniechęcająca, w żaden sposób nie oddaje uroku barwnego świata stworzonego przez Aaronovitcha… Jeśli jednak kochacie Londyn / uwielbiacie nietypowe kryminały / chcecie wierzyć, że magia istnieje / macie ochotę na dobrą rozrywkę – nie dajcie się zniechęcić!
Moja ocena: 5.5/6 (pół odjęte za to, że do września nie będę mogła spokojnie spać)
No Comments