Już rok temu 4 sierpnia chciałam napisać coś specjalnego tutaj, ale nie dałam rady. Dzisiaj jednak specjalnie w tym celu wyruszyłam na wyprawę do metropolii czyli Dusznik Zdrój, i dzięki miejscowej kafejce mogę się Wam powiedzieć, że dzisiaj przypada rocznica, którą co roku pamiętam. 4 sierpnia 1944 roku w Powstaniu Warszaawskim zginął jeden z moich ukochanych poetów, Krzysztof Kamil Baczyński.
Miłością do niego i do poezji w ogóle zaraziła mnie moja Mama, która co roku 4 sierpnia mi o nim opowiadała i która nauczyła mnie jego wierszy. Nie mam czasu na dłuższą notkę więc żeby tylko przypomnieć Wam o tym, jak Wielkiego Poetę mielismy i straciliśmy, wstawiam ostatni wiersz, który mu się udało napisać i wracam do swoich lektur w góry!
* * *
Gdy za powietrza zasłoną dłoń pocznie kształty fałdować
i czuje się wielkie ptaki rosnące za chmur kwiatami,
zmierzch schodzi lekko. A ona świeci u okna głową
jasną jak listek światła i śpiewa piosenkę ciszy.
Długa wijącą się wstęgą głos ciepły w powietrzu stygnie,
aż jego dosięgnie w zmroku i szept przy ustach usłyszy.
"Kochany" – szumi piosenka i głowę owija mu, dzwoni
jak włosów miękkich smugą, lilie z niej pachną tak mocno,
że on, pochylony nad śmiercią, zaciska palce na broni,
wstaje i jeszcze czarny od pyłu bitwy – czuję,
że skrzypce grają w nim cicho, więc idzie ostrożnie powoli,
jakby po nici światła, przez morze szumiące zmroku
i coraz bliższa jest miękkość podobna do białych obłoków,
aż się dopełnia przestrzeń i czuje jej głosik miękki
stojący w ciszy olbrzymiej na wyciągniecie ręki.
"Kochany" – szumi piosenka, więc wtedy obejmą ramiona
więcej, niż objąć można kochając jedno ciało.
Dłoń wielka kształty fałduje za nieba czarną zasłoną
i kreśli na niej zwierzęta linią drżącą i białą.
A potem świt się rozlewa. Broń w kącie ostygła i czeka.
Pnie się wąż biały milczenia, przeciągły wydaje syk.
I wtedy budzą się płacząc, bo strzały pękają z daleka,
bo śnili, że dziecko poczęli całe czerwone od krwi.
Krzysztof Kamil Baczyński
13. VII. 1944 r.
No Comments