Najbardziej angielskie kryminały pisała oczywiście Agatha Christie. W moim odczuciu Martha Grimes plasuje się zaraz za nią pod tym względem. Mamy miasteczka na angielskiej prowincji, których życie towarzyskie koncentruje się w miejscowym pubie o malowniczej nazwie, miejscowych policjantów, dobrodusznych i towarzyskich, mamy stare panny, pretensjonalnych arystokratów, oczywiście mamy trupa, a nawet kilka, a podejrzane jest całe miasteczko lub przynajmniej pół. Do tego trochę slangu, trochę ironii, sporo kiepskiej pogody i oczywiście inteligentny, samotny, nieco cyniczny inspektor Scotland Yardu i mamy kyminał na piątkę.
Przeczytałam właśnie trzecią już część cyklu o inspektorze Richardzie Jury, „The Anodyne Necklace”. Podobnie jak w poprzednich częściach, które ukazały się zresztą po polsku, tytuł książki jest nazwą pubu, w którym toczy się część wydarzeń. Jury i jego przyjaciel, Melrose Plant, rozwiązują zagadkę śmierci młodej dziewczyny, której nikt w miasteczku nie zna, a której zwłoki z obciętymi palcami jednej ręki znaleziono w miejscowym lasku. Tropy wskazują na powiązania tej zbrodni z kradzieżą bezcennego szmaragdu, który zniknął z kolekcji miejscowego lorda rok wcześniej. Szmaragd nie został odnaleziony, a złodziej, choć wykryty, zginął w wypadku. Wiadomo, że miał wspólnika w miasteczku, ale nie wiadomo, kto nim jest.
Rozwiązanie zagadki, choć jak zwykle nieprzewidywalne i zaskakujące, jest mniej istotne podczas lektury, niż przegląd ludzkich typów i charakterów. Jak zwykle Grimes popisuje się mistrzostwem i odmalowuje z niezwykłym wdziękiem i wiarygodnością cała mozaikę postaci. Czyta się to niespiesznie i z przyjemnością, aby pod koniec dać się jednak porwać napięciu i przerzucać kartki coraz szybciej, aż do schwytania mordercy.
Najlepszą cechą tego cyklu jest to, że ma tak wiele części, już zaczynam poszukiwania kolejnej!
No Comments