Do naszej kolekcji albumów z fotografią przyrodniczą doszedł właśnie nowy, piękny nabytek – Davida Doubilet „Water, Light, Time”. David Doubilet to jeden z najlepszych fotografów podwodnych, zaś ten album to prawdziwe dzieło sztuki, zarówno jeśli chodzi o zawarte w nim zdjęcia, jak i sposób ich prezentacji.
Dobrze zrobiony album jest jak muzyka. Zdjęcia powinny układać się w opowieści, powinny tworzyć akordy, powinno wyczuwać się rytm i tempo. Idealny album nie tylko pokazuje nam kawałek świata, ale przede wszystkim sprawia, że oglądamy ten świat cudzymi oczyma, przepełnieni zachwytem dla jego wyjątkowej wizji.
Wizja Doubileta potrafi zachwycić. Ten niezwykły fotograf, który zanurkował po raz pierwszy w wieku lat 8, który przez całe dzieciństwo zaczytywał się książką Cousteau, a którego zdjęcia początkowo były odrzucane jako mało oryginalne, wytrwale od kilkudziesięciu lat fotografuje świat ukryty pod wodą. Oczywiście, takich fotografów jest mnóstwo, myślę, że w każdej sekundzie ktoś robi właśnie pod wodą jakieś zdjęcia. Doubilet jednak pokazuje nam ten świat w taki sposób, w jaki nikt inny tego nie robi. Na stronie NG tak mówi o swojej fotografii:
“My job description is to make a picture of a place no one has ever seen before or, to make a picture that’s different of a place that everybody’s seen before.”
Tak jak jego zdjęcia są niezwykle perfekcyjne, tak i album „Water Light Time” jest wydany po prostu idealnie. Jestem bardzo krytyczna w stosunku do albumów – mamy ich bardzo wiele, jeszcze więcej obejrzeliśmy, współuczestniczyliśmy w tworzeniu kilku, i zazwyczaj znajdujemy coś, do czego można się przyczepić. W tym albumie nic takiego nie ma. Zdjęcia są ułożone w taki sposób, że sąsiadujące ze sobą strony się uzupełniają, jednocześnie pozostając całkiem odrębnymi. Kolejne zdjęcia są na przemian większe i mniejsze, czasem wyjustowane, czasem na białym, czasem na czarnym tle, a wszystko to ułożone jest w taki sposób, że przewracając kartki, płyniemy po prostu do rytmu narzuconego przez autora. Nie sposób się znużyć, bo autor na przemian pobudza naszą ciekawość, daje nam odpocząć, aby po kilku chwilach mocniejszym akordem sprawić, że serce zabije nam znów mocniej. Oczywiście wszystko jest doskonałe technicznie, druk świetny, dobry papier, dyskretne podpisy, przyjemna okładka i nietypowy, ale idealny do prezentacji zdjęć format pomiędzy typowym prostokątem, a kwadratem.
Poniżej kilka zdjęć z albumu, więcej na stronie Davida Doubilet. Same w sobie są piekne, jednak w tej formie nie ujawnią nawet jednej setnej tego piękna, które wyłania się przy oglądaniu ich w albumie. Swoją drogą – czy kiedykolwiek doczekamy się podobnego polskiego wydawnictwa?
No Comments