W czasach, gdy Dickens opisywał smutny los mieszkających na ulicach Londynu i innych miast dzieci, po drugiej stronie oceanu wymyślano właśnie projekt, który stał się wstępem do wprowadzenia instytucji rodzin zastępczych. W założeniach znakomity, ale trudny w realizacji pomysł, aby zbierać bezdomne dzieci z ulic Nowego Jorku i wysyłać je na zachód, gdzie dostaną zajęcie w rodzinach pobożnych i uczciwych farmerów, którzy dadzą im dom i wychowają. Dzieci wyposażano więc w podstawowe ubrania, pakowano do pociągu, który jechał przez środkowe stany, zatrzymując się w większych miastach. Na dworcach gromadzili się ludzi, którzy wybierali sobie dzieci do adopcji lub (chyba częściej) te, które nadawały się do pracy na farmie i w domu. Założenie nie najgorsze – rodziny zabierające dzieci zobowiązywały się do wysyłania ich do szkoły, a starsze dzieci miały nawet dostawać zapłatę za pracę, którą będą wykonywać. W praktyce w rozległym kraju trudno było kontrolować to, czy opiekunowie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Niektóre dzieci trafiły do kochających rodzin, inne były bite, głodzone i zmuszane do pracy ponad siły. W sumie między rokiem 1853 i 1929 umieszczono w ten sposób w tzw. rodzinach zastępczych prawie 250 000 dzieci.
Christina Baker Kline, zainspirowana historiami dawnych pasażerów tzw. 'sierocych pociągów”, napisała powieść o ich losie. „Sieroce pociągi” to historia niejakiej Niamh, córki irlandzkich imigrantów, której rodzina ginie w pożarze krótko po tym, jak przenoszą się z rodzinnej wyspy do Nowego Jorku. Niamh trafia najpierw do sierocińca, a następnie do pociągu i zostaje wywieziona na zachód, gdzie czeka ją cała seria naprawdę trudnych przeżyć. Jej historię poznajemy równolegle z losami Molly, współczesnej nastolatki wychowującej się w niezbyt przyjemnej rodzinie zastępczej, zbuntowanej przeciwko całemu światu. Los rzuca Molly pod dach starszej pani, która w dzieciństwie trafiła do sierocego pociągu. To spotkanie zmieni życie ich obu.
„Sieroce pociągi” to powieść napisana tak, aby poruszyć czytelnika. Siłą rzeczy nie sposób się od niej oderwać – historia Niamh po prostu musi przykuwać uwagę. Nie jest to wielka literatura, ale sprawnie napisana, wciągająca opowieść, obliczona na wzruszenie czytelnika. Sporo w niej schematycznych rozwiązań, brakuje trochę głębi psychologicznej i sporo wydarzeń da się po prostu przewidzieć. Nie zmienia to jednak tego, że czyta się ją dobrze i nie sposób nie polubić obu bohaterek. To niezła książka z tzw. literatury środka, doskonała na to, by spędzić z nią kilka letnich wieczorów. Ja zaczęłam ją czytać przed kilkugodzinną podróżą pociągiem i gdy okazało się, że pociąg jest całkowicie zdezelowany i tak strasznie huśta w nim i trzęsie, że czytanie jest wykluczone, siedziałam mocno zirytowana, że nie mogę czytać dalej książki, która zdążyła mnie całkowicie wciągnąć.
W Stanach książka Christiny Baker Kline stała się bestsellerem, co nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę, że żyje tam prawdopodobnie kilka milionów osób, których przodkowie jechali jednym z sierocych pociągów. Jednak i u nas warto ją czytać, choćby po to, aby poznać mało znany epizod z historii Stanów Zjednoczonych i zastanowić się nad tym, jak trudne były początki instytucji rodzin zastępczych. A także po to, aby spędzić kilka godzina nad książką, zapominając o wszystkim, co nas otacza.
Moja ocena: 4.5/6
No Comments