Ostatnio znowu ciągle zagoniona jestem, różne tematy kołaczą mi się po głowie, ale nie bardzo mam kiedy o nich napisać. Na szczęście na czytanie jakoś czas się zawsze musi znaleźć, chociaż nigdy nie ma go tyle, ile by się chciało…
Nie pamiętam już, gdzie przeczytałam o książce Christiny Schwarz „Tonąca Ruth”. Na pewno było to na jakimś blogu, ale nie jestem nawet pewna czy na polskim, czy angielskim. W każdym razie recenzja mnie zaciekawiła, tytuł sobie wypisałam i natychmiast o nim zapomniałam, ale gdy zauważyłam go w bibliotece, coś zadzwoniło i przypomniałam sobie, że chciałam to przeczytać. A że ostatnio jakoś ksiązki mi się kojarzą jedna z drugą, ta książka już po kilku stronach skojarzyła mi się z czytaną jakiś czas temu „Wspomnienia przychodzą z deszczem” („Crow Lake”) Mary Lawson. W obu przypadkach miejscem akcji jest niewielka mieścina gdzieś na północy Ameryki, oraz rodzina zamieszkująca farmę nad jeziorem. Rodziny te kryją tajemnice z przeszłości, które powoli odsłaniane wpływają na losy młodego pokolenia, a także na los innych mieszkańców miasteczka.
W przypadku „Tonącej Ruth” tajemnicą jest śmierć matki Ruth, Mathildy, która utonęła w jeziorze pewnej zimowej nocy. Świadkami tego wypadku były siostra Mathildy, Amanda, oraz mniej więcej trzyletnia wówczas Ruth, która jak przez mgłę pamięta jedynie, że też się topiła, czemu jednak Amanda zdecydowanie zaprzecza. Dziwnym zbiegiem okoliczności tej samej nocy na świat przyszła późniejsza przyjaciółka Ruth, dziewczynka o niezwykłym imieniu Imogena. Co łączy Ruth i Imogenę, jak zginęła matka Ruth, oraz co jeszcze wydarzyło się tej tajemniczej nocy? Tego dowiadujemy się stopniowo, zaś dość oryginalna narracja zabiera nas co chwilę w inny czas i miejsce. I chociaż rozwiązanie zagadki staje się dość przewidywalne, a zaburzona chronologia, która powinna intrygować, raczej mnie irytowała, to książka ma swój klimat i czyta się ją bardzo dobrze. Atmosfera niewielkiej farmy i życie małej społeczności są odmalowane bardzo plastycznie, a i napięcie mimo wszystko momentami się pojawia. Trochę mnie dziwi, że książka ta została bestsellerem w wielu krajach, bo to takie dość zwyczajne moim zdaniem czytadło, ale faktycznie czytadło przyjemne i nie najgorzej napisane.
Najbardziej irytującym elementem jest chyba opis z okładki – cytuję: „Debiutancka powieść Christiny Schwarz porównywanej do Jane Austin, od razu odniosła sukces wydawniczy.” Po pierwsze, litości, ale Jane Austin? Kto to przepuścił? A po drugie, osoba, która ten tekst stworzyła, na pewno nigdy nie czytała Jane AusTEN, ponieważ w „Tonącej Ruth” nie ma absolutnie niczego, co by tę mistrzynię satyry obyczajowej przypominało.
Powieść jest jednak warta lepszej okładkowej notki i warto po nią sięgnąć, zwłaszcza jeśli się lubi klimat małych miasteczek, zagubionych leśnych osad oraz tajemnic rodzinnych. Lektura w sam raz na jesienne smętne wieczory.
Moja ocena: 4/6
*****
P.S. Wiem, że skończyło się wyzwanie i o następnym pomysleć pora, ale parę dni przerwy się na pewno przyda;) A tak naprawdę, to pomyślę o tym po weekendzie, bo wydarzenia weekendowe mnie absorbują już od kilku dni całkowicie, o czym zresztą może nawet coś napiszę…
No Comments