Mieszkam w pałacu Możliwości –
Piękniejszy to dom od Prozy –
O wiele więcej Okien –
Drzwi można szerzej otworzyć –
Dzisiaj urodziny Emily Dickinson, niezwykłej, tajemniczej poetki, której wierszy kiedyś nie rozumiałam, a teraz przypominają mi się w różnych chwilach aby znienancka ujawnić swoje znaczenie. Zagadkowe wiersze, zagadkowa autorka – to pobudza moją wyobraźnię i sprawia, że sięgam po wiersze chyba Dickinson częściej niż po jakiekolwiek inne, może za wyjątkiem romantyków angielskich.
Choć śmiało można by ją nazwać największą poetką amerykańską, to wiemy o niej zaskakująco mało. Za jej życia nikt nie zbierał o niej żadnych informacji, ponieważ nawet jej najbliższa rodzina nie miała pojęcia o jej twórczości. Przed jej śmiercią drukiem ukazało się tylko siedem wierszy, prawdopodobnie opublikowanych bez jej zgody. Być może z tego powodu nie pokazywała swoich utworów nikomu i dopiero podczas porządkowania pokoju Emily po jej śmierci jej młodsza siostra Lavinia odkryła zamknięte w kuferku wiersze. W dodatku nie była to jakaś skromna garstka utworów, ale aż 1775 wierszy – takiej ilości nie spodziewał się chyba nikt. Rodzina postanowiła je opublikować, zadanie przygotowania ich do druku powierzono przyjaciółce Emily, żonie miejscowego pastora. Na pewno miała ona dobre chęci, jednak zadanie ją przerosło, ponieważ chcąc wygładzić to, co wydawało jej się zbyt awangardowe lub po prostu dziwne, pozmieniała wiersze tak dalece, że zatraciły cały swój nowatorski, odkrywczy charakter, i z filozoficznych przemyśleń i prawd stały się ładnymi, sentymentalnymi wierszykami. Dopiero wiele lat później, w 1955 roku, opublikowane zostało pełne wydanie wierszy Dickinson w ich oryginalnej postaci, zaś ich autorka znalazła swoje miejsce wśród najważniejszych poetów amerykańskich.
Duch wierszy Dickinson nierozerwalnie łączy się z jej stylem życia, myślę, że można by śmiało powiedzieć, że tych utowrów nie mogłaby napisać osoba żyjąca w bardziej konwencjonalny sposób. Emily pisała:
Dusza dobiera sobie Towarzystwo –
I – zatrzaskuje Drzwi –
Jak Bóg – ma w sobie prawie Wszystko –
A z Reszty sobie drwi –
Sama również zatrzasnęła drzwi do swojego świata, w przenośni i dosłownie. Całe dorosłe życie spędziła w domu, zaś przez ostatnie dwadzieścia lat praktycznie nie opuszczała swojego pokoju. Gości przyjmowała, rozmawiając z nimi przez uchylone drzwi. Ze swoją najlepszą przyjaciółką nigdy się nie spotkały, utrzymywały znajomość korespondencyjną, i to pomimo, iż była ona prawdopodobnie kochanką brata Emily. Nie wzięła nawet udziału w pogrzebie swojego ojca, przysłuchując mu się jedynie z okna swojego pokoju. Nawet gdy umierała, nie pozwoliła się zbadać lekarzowi, jedyne ustępstwo polegało na tym, że pokazała mu się na chwilę z daleka, biedny człowiek zaś musiał na podstawie takich oględzin postawić diagnozę i zalecić leczenie…
Oczywiście, biografowie głowią się nad przyczynami takiego zachowania, zwłaszcza że dzieciństwo i młodość Emily prawdopodobnie przebiegały dość normalnie. Coś musiało się zdarzyć, co wpłynęło na jej psychikę i być może wywołało jakieś zaburzenia, nie wiemy jednak, co to mogło być. Może zawód miłosny, wyjątkowo dotkliwy? Może scysja z ojcem, surowym i rygorystycznym człowiekiem? Może Emily ulokowała swoje uczucia tak nieszczęśliwie, że nie mogła poradzic sobie z brzemieniem winy? Biografowie snują teorie o miłości do brata lub nawet do siostry, o przerwaniu ciąży i różnych innych katastrofach. Prawdy nie poznamy zapewne nigdy, ale czy jest ona istotna? Czy nie wystarczy to, co Emily sama nam o sobie i swoim wyborze powiedziała?
Skoro nie mogłam mieć Wszystkiego –
Nie dbałam o brak mniejszych Rzeczy.
Stanisław Barańczak we wstępie do swojego przekładu wierszy Dickinson tak interpretuje ten fragment:
Te dwie początkowe linijki wiersza nr 985 są takim właśnie świadomie stworzonym znakiem, próbą nadania znaczenia życiu i własnemu zachowaniu wobec życia. Wycofanie się podstawowy gest tego życia – zostaje interpretowane jako logiczna konsekwencja przesłanki, jaką podsuwa doświadczenie. Tą podstawową przesłanką jest paradoksalny fakt, iż nasza egzystencja na ziemi, z pozoru rzucając nas w objęcia Wszystkiego, jednocześnie nas z tych objęć wydziera: Wszystkiego bez wyjątku tak naprawdę posiąść nie można, a zatem doświadczenie istnienia okazuje się jednym pasmem strat; nieprzerwanym procesem odzierania i ogołacania nas z tego, co nam rzekomo było dane czy choćby tylko obiecane. W potocznym rozumieniu egzystencji dopiero moment śmierci odbiera nam Wszystko. Emily Dickinson przesuwa ten moment wstecz – tak daleko wstecz, że w gruncie rzeczy pokrywa się on z momentem narodzin. To dlatego kilkanaście spośród jej najbardziej poruszających wierszy operuje niezwykłą perspektywą śmierci za życia, punktem widzenia kogoś, kto umarł, ale zachowuje świadomość – i resztkami tej świadomości łowi ostatnie okruchy Wszystkiego, ostatnie „mniejsze Rzeczy” tego świata.
Dickinson wycofała się ze świata, w którym żyła, ale świat, w którym się zakmnęła, świat poezji, „pałac Możliwości”, jest otwarty dla nas. W skrajnie ascetycznym otoczeniu stworzyła skrajnie ascetyczne w formie wiersze, które jednak zawierają nieprzeliczone bogactwo treści – „obfite Raju naręcze”.
No Comments