Oksford, rok 1663. Karol II dopiero co odzyskał tron, ale w Anglii nie zapanował spokój. Ludzie pamiętają ścięcie Karola I, pamiętają też czasy panowania Cromwella. Wielu z tych, którzy wspierali Republikę, teraz czuje się zagrożonych. W dodatku kraj infiltrują katoliccy szpiedzy. Nie wiadomo, komu ufać, każdy może zdradzić, każdy może zostać zdradzony. W tym mrocznym, niebezpiecznym świecie zostaje popełnione morderstwo – w oksfordzkim kolegium otruty zostaje profesor. Oskarżona zostaje młoda dziewczyna, Sarah Blundy, wielu jednak wątpi w jej winę. Czy jednak w stuartowskiej Anglii można dociec prawdy?
„Którędy droga?” Iaina Pearsa nie na darmo porównana została do „Imienia róży”. Wierzcie mi, z pełną odpowiedzialnością to porównanie podtrzymuję. Dość trudna w lekturze, przynajmniej początkowo, książka okazuje się fascynującym, wielowymiarowym kryminałem, napisanym z niezwykłą dbałością o szczegóły. Fabuła jest niezwykle misterna. Składają się na nią cztery niezależne relacje czterech osób zamieszanych w wydarzenia, każda kompletna, każda napisana z innego powodu, każda przedstawiająca inną wersję wydarzeń i każda w jakiś sposób niewiarygodna. Jest to opowieść o oszustwie i o oszukiwaniu samego siebie, w której każda postać, ba, nawet każda idea dyskutowana przez bohaterów, okazuje się wskazówką. Która z nich jednak wskazuje prawdziwą drogę?
Początkowo nic nie budzi naszych podejrzeń. Czytamy pierwszą relację, opowieść weneckiego studenta, który rzekomo przypadkiem zawitał do Oksfordu, i wierzymy w jego słowa bez zastrzeżeń, bo i czemu mielibyśmy mu nie ufać? Jest wesoły, bezpośredni i prostolinijny, nieco zagubiony w angielskiej rzeczywistości. Wystarczy jednak, abyśmy zaczęli kolejną relację, spisaną przez mieszkającego w Oksfordzie specjalistę od szyfrów, podejrzliwego starszego człowieka, by obudziły się w nas wątpliwości odnośnie tego, co do tej pory wiemy. Z każdą następną stroną wątpliwości te narastają, aż w końcu zdajemy sobie sprawę, że w tej książce ufać nie można nikomu. Zaczynamy gubić się w plątaninie pozorów, wątpliwych dowodów, fałszywych zeznań. Nie wiemy już, kto kogo zdradza i dlaczego, a gdy tylko zaczniemy ufać, że znamy już tożsamość mordercy i jego motyw, kilka stron później okazuje się, że zostaliśmy wystrychnięci na dudka. Znowu.
Każda relacja oferuje nieoczekiwany zwrot akcji, i stopniowo z tego chaosu wyłania się tajemnica znacznie większa niż śmierć profesora, tajemnica, której wyjawienie mogłoby zmienić oblicze Anglii. I o ile trzy pierwsze historie pobudzały nasz intelekt, nie wywołując jednak sympatii do żadnego z bohaterów, o tyle ostatnia poruszy nas także emocjonalnie, każąc coraz szybciej przewracać strony, chociaż chciałoby się w tym niezwykłym świecie zostać dłużej. A przecież na początku tak wolno szła lektura, tak trudno było się przebić przez kwiecisty styl i przebogate tło.
Co więcej, większość bohaterów książki to postaci historyczne. Autor zamieszcza na końcu swego rodzaju słowniczek biograficzny i ze zdumieniem dowiedziałam się, że większość osób, w tym dwóch narratorów, żyła naprawdę. Inni zostali zainspirowani przez prawdziwe postaci. Możemy więc poznać sporo ważnych siedemnastowiecznych polityków i uczonych, a także wczuć się w klimat epoki, tak drobiazgowo odmalowany. Jest też sporo drobnych smaczków: niektóre dostrzegalne będą może tylko dla osób znających trochę historię, inne, takie jak przedstawienie, które wystawiane jest w Oksfordzie i które ostro krytykuje Wenecjanin, łatwo rozpoznać. Trzeba jednak przyznać, że czasem ta drobiazgowość przeszkadza, spowalnia akcję, zaś bogactwo języka rozwleka akcję nadmiernie. Myślę, że książka spokojne mogłaby być o 100 stron krótsza, jednak z drugiej strony do jej stylu można przywyknąć, zaś gęsty, kwiecisty język, jakim została napisana, znakomicie przenosi nas w klimat epoki. Gdyby nie ta rozwlekłość, dałabym szóstkę, odejmuję jednak odrobinę i polecam bardzo gorąco tę oszałamiającą, intrygującą lekturę. Uważajcie jednak – po jej skończeniu ma się ochotę od razu zacząć jeszcze raz od początku, wiedząc, że tym razem zrozumiemy więcej, więcej tropów nam się objawi, więcej smaczków zdołamy dostrzec. I mała podpowiedź – zwracajcie uwagę na symbole, zwłaszcza na pojawiające się czasami gołębie!
Moja ocena: 5.5/6
Iain Pears „Którędy droga?” (An Instance of the Fingerpost)
Tłum. Katarzyna Petecka-Jurek
Wydawnictwo Zysk i S-ka 2010
No Comments