Rzadko zdarza się, że po lekturze kryminału mam ochotę porozmawiać z kimś, kto też go czytał. Nowa seria Arnego Dahla budzi we mnie wiele sprzecznych emocji. Piszę na świeżo, chwilę po zamknięciu ostatniej strony „Gorących krzeseł”, ale już kiełkuje we mnie przekonanie, że to najlepsza jak dotąd książka tego autora. Mam jednak świadomość, że ta opinia może być kontrowersyjna.
Wielbiciele twórczości tego nagradzanego pisarza ze smutkiem pożegnali się z Drużyną A – nietypowa jednostka szwedzkiej policji została rozwiązana, a seria książek zakończona. Arne Dahl nie pozwolił czytelnikom zbyt długo tęsknić za ulubionymi bohaterami. Część z nich podjęła pracę w jeszcze bardziej elitarnej jednostce o roboczej nazwie Opcop.
Opcop ma w przyszłości stać się europejskim odpowiednikiem FBI. Fakt, że w ramach Europolu utworzono jednostkę operacyjną, w której skład wchodzą policjanci z wszystkich krajów Unii Europejskiej, jest utrzymywany w ścisłej tajemnicy. W głównym składzie jest kilku starych znajomych, dawnych członków Drużyny A. W każdym kraju działają także członkowie wspierający, których koledzy nie mają pojęcia, że gdzieś w Hadze działa tak niezwykła grupa.
Dość szybko okaże się, że to, co pozostaje tajemnicą dla europejskich stróży prawa, nie jest sekretem dla niektórych przestępców. Kiedy w Londynie zostaną znalezione zwłoki młodej kobiety, a wraz z nimi karteczka zaadresowana do jednostki operacyjnej Europolu Paul Hjelm i jego ekipa będą mieli twardy orzech do zgryzienia, próbując wykryć źródło przecieku.
Tak właśnie zaczyna się „Głuchy telefon”, pierwsza część serii o Opcopie. Początki bywają trudne. Drużynę A poznawaliśmy stopniowo, w każdej części dowiadując się więcej o poszczególnych jej członkach. Tutaj zostajemy od razu skonfrontowaniu z dużą i różnorodną grupą, której większości członków nie znamy. Autor zaś nas nie oszczędza, mnożąc kolejne przestępstwa i dokładając coraz to nowe wątki do skomplikowanego śledztwa. Nieszczęsny czytelnik musi mocno skupiać uwagę, żeby się w tym wszystkim nie pogubić.
Wytrwałość zostanie jednak nagrodzona, a wszystkie wątki zaczną się w pewnym momencie łączyć, budząc podziw dla pomysłowości autora. Nic nie zostaje nie wyjaśnione, a wszystko splata się w zgrabną, acz zawikłaną intrygę. W globalnym świecie zbrodnie się zresztą ze sobą łączą, a słowa wyszeptane w Krakowie mogą zaważyć na życiu lub śmierci mieszkańca Nowego Jorku. Dlatego też mamy w tej książce naprawdę wszystko – terroryzm, przestępstwa gospodarcze, walkę z pedofilią, niszczenie środowiska, a nawet atak na WTC. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest tego za dużo, jednocześnie jednak zamysł autora jest zrozumiały – drobne przestępstwa prowadzą do wielkich, a spirala wciąż się nakręca. Żadna sprawa nie może mieć wyraźnego początku lub końca, zawsze wynika z czegoś i prowadzi do kolejnej sprawy.
Jest w tej książce kilka słabszych scen, mało prawdopodobnych rozwiązań i dłużyzn, ale całość broni się całkiem nieźle. Od chwili, kiedy wszystko zaczyna się splatać, od lektury trudno jest się oderwać. A co najważniejsze, druga część cyklu jest dużo lepsza!
Jeśli fabuła „Głuchego telefonu” mogła wydawać się zagmatwana, „Gorące krzesła” biją ją na głowę pod względem stopnia skomplikowania. Wątków starczyłoby spokojnie na dwie dobre powieści! Jeden ze zwrotów akcji zadziwił mnie bardziej, niż cokolwiek, co przeczytałam na kartach kryminału, myślę jednak, że zrozumiecie, jeśli nie napiszę o tym nic więcej.
O fabule zresztą w ogóle nie ma po co pisać. Nie po to snuje autor wszystkie nitki swojej opowieści, żeby jakiś bloger sprowadzał całość do kilku banalnych zdań. Wystarczy wiedzieć, co kryje w sobie tytuł. Bawiliście się kiedyś w zabawę, w której krzeseł jest mniej, niż uczestników? Na dany sygnał wszyscy próbują zająć miejsca, a kto nie zdąży znaleźć wolnego krzesła, odpada. Podobną grę toczy ze swoimi ofiarami tajemniczy morderca, tylko że jej reguły są raczej niejasne.
„Gorące krzesła” to jedna z tych książek, które po przeczytaniu ma się ochotę zacząć od nowa, tym bardziej, że na początku lektura nie jest łatwa. Ponieważ otwierająca książkę scena jest nieprawdopodobnie mocna, czytelnik jest już od pierwszych stron kupiony. Łatwo przychodzi też rozróżnianie poszczególnych członków Opcopu – wiemy o nich co nieco po lekturze „Głuchego telefonu”. Jednak ilość pozornie niepowiązanych ze sobą wątków przytłacza, a autor zostawia różne tropy bez ostrzeżenia. Wiele razy kartkowałam książek w poszukiwaniu jakiejś wcześniejszej sceny, chcąc przypomnieć sobie coś, co mi umknęło.
Jeśli macie dość tego, że zawsze udaje wam się przed końcem lektury odgadnąć, kto jest mordercą, sięgnijcie po „Gorące krzesła”. Pomysłowość Arnego Dahla oszałamia, i trudno wprost nadążyć za jego dziką wyobraźnią, kiedy kolejne wątki zaczynają się łączyć. Pamiętajcie jednak, że to przewrotny pisarz, który bez wahania wyprowadza swoich bohaterów w pole, wysyłając czytelników ich śladem.
Członkowie Opcopu zdają sobie sprawę z tego, że walczą z cieniami. Żyją w świecie, w którym przestępcy mają przewagę. To nie jest typowy, skandynawski kryminał z wątkiem obyczajowym w tle. To szeroko zakrojona, ambitna powieść o świecie, w którym granic już nie ma, są za to zupełnie nowe zagrożenia, z których nawet nie do końca zdajemy sobie sprawę.
Moja ocena:
"Głuchy telefon" 4/6
"Gorące krzesła" 5/6
Arne Dahl "Głuchy telefon"
Tłum. Robert Kędzierski
Wydawnictwo Czarna Owca 2015
Arne Dahl "Gorące krzesła"
Tłum. Dominika Górecka
Wydawnictwo Czarna Owca 2016
No Comments