Już dawno obiecywałam sobie napisać coś nie tylko o książkach, które czytam w tej chwili, ale o innych, które są dla mnie ważne, które mnie w jakiś sposób ukształtowały, ale nie pojawiają się tutaj, jako że rzadko czytam je znowu w całości. Nie mogę powiedzieć, że w ogóle nie wracam do już przeczytanych książek – oczywiście, że zdarza mi się to, inaczej nie miałoby chyba sensu trzymanie ich na półkach. Często zaglądam na chwilę, czytam parę stron czy kilka rozdziałów, jednak biorąc pod uwagę, jak wiele nowych książek wciąż mnie kusi, nie jest łatwo znaleźć czas na powroty. Co roku zdarza mi się jednak czytać po raz kolejny kilka książek już czytanych. Niedługo przyjdzie czas na podsumowanie roku, wtedy dokładniej przyjrzę się swojej liście, aby sprawdzić, jak wiele ich w tym roku było.
Mam autorów ukochanych, których książki chciałabym mieć wszystkie. Wśród nich jest jeden, po którego często sięgam jesienią, jako idealne antidotum na jesienną depresję. Jest nim Gerald Durrell, jeden z wielu autorów piszących o przyrodzie, których książki stoją na moich półkach. Nie wiem nawet, czy od Durrella właśnie się to nie zaczęło – chyba że policzymy Alfreda Szklarskiego, którego serię o Tomku na pewno miałam wcześniej.
O Geraldzie Durrellu trudno napisać w kilku zdaniach – tak niezwykłe było jego życie. Jego rodzina nie była zbytnio przywiązana do jednego miejsca – Gerald urodził się w Indiach, większą część dzieciństwa spędził jednak na greckiej wyspie Korfu. Dziecięca pasja zbierania chrząszczy, hodowania jaszczurek, żab i innych stworzeń latających, pełzających i biegających przerodziła się w życiową misję – plonem licznych wypraw do odległych krajów jest zoo, założone przez Durrella na wyspie Jersey, fundacja Durrell Wildlife Conservation Trust oraz przeurocze, wciągające, radosne książki.
Tym, co sprawia, że niewiele osób chyba potrafi przejść obok tych opowieści obojętnie jest niezwykły apetyt na życie ich autora. Jego zachwyt nad otaczającym nas światem jest tak zaraźliwy, że chociaż Durrell był samoukiem, potrafił porwać za sobą wiele osób. Z taką samą skutecznością potrafił przekonać do swojej sprawy Indian w Ameryce, biurokratów w byłych państwach kolonialnych, księżniczkę Annę, która sponsorowała jego zoo, swoją mamę, żonę, przyjaciół i czytelników. Zoo, które stworzył, to miejsce z misją, placówka, która uratowała od zagłady kilka gatunków. Książki zaś inspirują równie skutecznie, a może nawet bardziej, niż raporty naukowców, do zmiany stylu życia na bardziej przyjazny dla środowiska. Po lekturze Durrella los najbardziej egzotycznych, dziwnie wyglądających stworzeń staje się nam bliski.
Po polsku zostało wydanych sporo jego książek – jeszcze więcej jednak wciąż czeka na przetłumaczenie, tytuły zaś już wydane na pewno przydałoby się wznowić – niektóre ciężko zdobyć nawet na allegro. Miałam wszystkie wydane w Polsce tytuły, niestety gdzieś zginęły mi „Ogary z Bafut” i „Zoo w walizce” – na szczęście dość łatwo je można upolować. Cały zbiór gromadziłam dość długo, teraz mam zamiar zacząć ją poszerzać o więcej tytułów anglojęzycznych.
W Polsce wydano:
– „Przeciążona arka” (The Overloaded Ark)
– „Ogary z Batut” (The Bafut Beagles)
– „Nowy Noe” (The New Noah)
– „Moja rodzina i inne zwierzęta” (My Family and Other Animals)
– „Zoo w walizce” (A Zoo in My Luggage)
– „Kraina szeptów” (The Whispering Land)
– „Moje ptaki, zwierzaki i krewni” (Birds, Beasts and Relatives)
– „Menażeria” (Fillets of Plaice)
– „Złapcie mi gerezę” (Catch Me a Colobus)
– „Zapiski ze zwierzyńca” (Beasts in My Belfry)
– „Różowe gołębie i złote nietoperze” (Golden Bats And Pink Pigeons: A Journey to the Flora and Fauna of a Unique Island)
– “Ogród bogów” (The Garden of the Gods)
– “Opowieści o zwierzętach” (Three singles to Adventure. The Drunken Forest. The Whispering Land)
– „Poradnik przyrodnika” (The Amateur Naturalist) z Lee Durrellem
Brakuje jeszcze sporo tytułów, najbardziej chyba chciałabym zobaczyć wydane po polsku Menagerie Manor, Two in the Bush, Ark on the Move, Durrell in Russia, The Ark’s Anniversary, The Aye-Aye And I (które kiedyś niecnie przetrzymywałam wypożyczone z Biblioteki Brytyjskiej, bo po prostu musiałam to przeczytać dwa razy pod rząd).
Osobom, które dotąd nie miały przyjemności spotkać się z Geraldem Durrellem polecam na początek albo „Moja rodzina i inne zwierzęta” – opowieść o tym, jak to się wszystko zaczęło, pełna zabawnych historyjek o ludziach i zwierzętach, pachnąca rozgrzanymi oliwkami, emanująca ciepłem bijącym od kamienistych plaż Korfu, albo „Kraina szeptów”, która oprócz uroczych zwierzaków ma sporo oryginalnych postaci ludzkich i pokazuje niejako Durrella w pigułce – ironicznego obserwatora rzeczywistości, który potrafi twardo walczyć o swoje, aby chwilę potem snuć liryczne refleksje.
Na koniec zaś tekst autorstwa samego Durrella, który w 1988 roku postanowił zakopać w swoim zoo kapsułę dla kolejnych pokoleń. W kapsule tej umieścił następujący tekst:
Mamy nadzieję, że wciąż będą istnieć świetliki i robaczki świętojańskie, które oświetlą ci drogę w nocy, a motyle będą cię witać w lasach.
Mamy nadzieję, że o świcie będziesz słuchać orkiestry ptasich piosenek, a dźwięk skrzydełek i ich blask będą cię zadziwiać.
Mamy nadzieję, że niezmierzona ilość stworzeń, z którymi dzielimy naszą planetę będzie cię oczarowywać i wzbogacać twoje życie tak, jak wzbogaciła nasze.
Mamy nadzieję, że będziesz odczuwać wdzięczność za to, że narodziłeś się w tak magicznym świecie.
Gerald Durrell 1988
No Comments