dzielnica fikcji

W łóżku z panem Darcym, czyli Jane Austen i seks

13 grudnia 2014

James Gillray Fashionable contrasts źródło: Wikimedia Commons

Zawsze wam się wydawało, że w książkach Jane Austen jest tyle samo seksu, co w książce kucharskiej, i to bynajmniej nie tej autorstwa Nigelli Lawson? Otóż jesteście w błędzie – bohaterowie Jane także uprawiają seks, małżeński i nie tylko. Wprawdzie na tle innych autorek z epoki, zwłaszcza tych wcześniejszych, Jane Austen była wyjątkowo powściągliwa w opisywaniu życia erotycznego swoich postaci (w literaturze osiemnastowiecznej gwałty są na porządku dziennym), ale też wyjątkowo wyrafinowana i nowoczesna. To przecież jedna z jej bohaterek uprawia seks z mężczyzną, który nie jest jej mężem, a mimo to nie zostaje wyrzucona poza nawias społeczeństwa – wręcz przeciwnie, udaje jej się tegoż mężczyznę doprowadzić przed ołtarz, rzecz niespotykana w literaturze tamtego okresu. Mowa oczywiście o Lidii Bennet, której małżeństwo wprawdzie trudno uznać za szczęśliwe – „jego uczucie do niej szybko przeszło w obojętność – jej przywiązanie trwało trochę dłużej”, ale tak czy inaczej Lidii udało się cudem zachować reputację!
Ich przykład jest też dowodem na to, że uprawianie seksu nie było wcale łatwe dla niezwiązanych więzami małżeństwa par – w domu rodzinnym było praktycznie niemożliwe. Lidia i Wickham uciekają do Londynu, gdzie zatrzymują się w cieszącej się kiepską reputacją okolicy i mogą cieszyć swoim towarzystwem. Nie znaczy to jednak, że seksu pozamałżeńskiego nie uprawiano. Przykładów u Jane Austen jest wiele, aczkolwiek pisarka niekoniecznie nazywa rzeczy po imieniu. Mistrzyni ironii potrafi w jednym zdaniu zasugerować coś, czego możemy się jedynie domyślać, a co dla dziewiętnastowiecznych czytelników musiało być całkiem dobrze zrozumiałe. Przyjrzyjmy się zatem tym mniej lub bardziej zawoalowanym wzmiankom o seksie w powieściach Jane Austen.

Seks pozamałżeński i jego skutki

Wiemy już o tym, że Lidia jakoś wybrnęła z bardzo trudnej sytuacji, w którą się sama wpakowała. Nie wszystkie bohaterki Jane Austen miały tyle szczęścia. Najbardziej spektakularnym przykładem są chyba dwie bohaterki „Mansfield Park” – Maria Bertram i  Mary Crawford, ta pierwsza w powodu czegoś, co zrobiła, a druga z powodu swojej akceptacji dla tego, co zrobiła ta pierwsza. Brzmi tajemniczo? Jeśli nie czytaliście „Mansfield Park”, omińcie wzrokiem kilka kolejnych linijek! Maria Bertram bowiem, mężatką już będąc, wdała się w romans z niejakim Henrym Crawfordem. Nie zachowała przy tym należytej dyskrecji, narażając się na to, że pokojówka zdradzi jej sekret. Zresztą czy w czasach, w których służba miała wgląd w najbardziej intymne aspekty życia swoich pracodawców taka dyskrecja w ogóle była możliwa? Wszystko się wydało, zaś Maria i Henry z pewnością nie trzymali się tylko za ręce i nie szeptali sobie czułych słówek.

Edmund Bertram, brat Marii, zauroczony Mary, siostrą Henry’ego, doznaje szoku, gdy ta miast potępienia dla swojego brata i jego siostry wyraża jedynie lekką przyganę. W dodatku za najbardziej hańbiący uważa nie sam występek, ale brak dyskrecji, który sprawił, że sprawa się wydała. Tym samym Edmund pozbywa się wszelkich złudzeń co do charakteru Mary, a ta traci bezpowrotnie szansę poślubienia go.

Z pewnością z większym potępieniem spotykają się kobiety uprawiające seks. To, że mężczyzna może mieć kochankę, jest akceptowane przez społeczeństwo. Krążą plotki, że pułkownik Brandon ma nieślubną córkę, ale nie dyskredytuje go to w towarzystwie. Ostatecznie okazuje się, że jest to nieślubna córka jego szwagierki, ale nie jest to specjalnie istotne dla nikogo (może oprócz Marianny). On sam nie prostuje plotek krążących na ten temat – jest na to zbyt honorowy. Nieślubną córkę ma także Willoughby – jego kochanka, Eliza, nie ma tyle szczęścia, co Lidia Bennet. Willoughby nie poczuwa się do poślubienia jej i ostatecznie spotyka ją to samo, co wiele kobiet z tej epoki w podobnej sytuacji – razem z dzieckiem zostaje wywieziona na wieś, z dala od modnego towarzystwa.

Potrzeby mężczyzn

Mężczyźni mają potrzeby seksualne, których Jane Austen w żaden sposób nie neguje. Nawet słynne pierwsze zdanie „Dumy i uprzedzenia” trudno rozumieć opacznie. „Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony” – trudno zakładać, że żona ta jest mu potrzebna do wybierania materiału na koszule i konwersowania przy obiedzie. Pan Collins, Charles Musgrove – obaj nie kryli się z tym, że chcą po prostu mieć żonę. Pan Elton, który był przyczyną niezłego zamieszania w „Emmie”, jest opisany jako „młody człowiek, trawiący, acz niechętnie, życie w samotności”. Jane Austen niczego nie pisze wprost, ale z pewnością w jej opisach tych młodych mężczyzn kryje się jakaś sugestia dotycząca ich potrzeb. Tym bardziej, że gdy już te żony znajdują, bardzo szybko zaczynają spodziewać się potomstwa. Swoją drogą życie erotyczne pana Collinsa to coś, czego akurat nie chciałabym sobie wyobrażać, i wdzięczna jestem Jane Austen, że gdy oprowadza Lizzy po domku państwa Collins, pozwala Charlotcie pominąć sypialnię, nie zmuszając czytelnika do zastanowienia nad tym, że choć sprytna pani Collins potrafi odseparować się od męża w ciągu dnia, nocami musi dzielić z nim łoże.

Ładna buzia, kiepski związek

Niektórzy panowie dali się w ten sposób zwieść na manowce. Pan Palmer, może niezbyt dobrze wychowany, ale z pewnością inteligentny, żeni się z wyjątkowo niemądrą Charlottą Jennings. Robert Ferrars ulega urokowi Lucy Steele, choć nie jest ona dobrą partią – z pewnością potrafi jednak wykorzystać swoje wdzięki. Najbardziej spektakularny jest zapewne przykład państwa Bennet – pan Bennet „urzeczony młodością, urodą i pozorami pogody, jakie dają zwykle te dwa pierwsze przymioty, poślubił kobietę o miernym rozumie i ciasnym umyśle. W rezultacie uczucie jego dla żony wygasło wkrótce po ślubie. Poważanie, szacunek i zaufanie zniknęły na zawsze, wszystkie wyobrażenia o domowym szczęściu obracając w ruinę”. Takich przykładów jest zresztą w książkach Jane Austen więcej.

A co z panem Darcym i pozostałymi?

Jak sądzicie, czy pan Darcy, kapitan Wentworth albo pan Knightley byli w momencie ślubu prawiczkami? A może korzystali z powszechnie dostępnych usług prostytutek? Ta myśl nie jest nam miła, a Jane Austen łaskawie nic takiego nie sugeruje. Wręcz przeciwnie – daje czytelnikowi, a zapewne głównie czytelniczkom, sceny bardzo powściągliwe, a jednak nasycone zarazem romantyzmem i erotyką. Tak jak moment, w którym kapitan Wentworth po raz pierwszy od lat dotyka Anny. Prawie nic się nie dzieje, a jednak! Pomaga jej wsiąść do powozu, a ona czuje, że poddała się nie tylko jego rękom, ale też jego woli.

„Tak, zrobił to. Znalazła się w gigu i czuła, że to on ją tam posadził, że sprawiła to jego wola i jego ręce, że zawdzięczała to temu, iż spostrzegł jej zmęczenie i chciał, by odpoczęła”.

Jeden dotyk, ale ile znaczy! „Była to pozostałość dawnego uczucia, był to impuls czystej, choć nieświadomej przyjaźni, był to dowód jego gorącego, dobrego serca, o tym wszystkim myślała przejęta uczuciami, w których ból tak nierozerwalnie splatał się z radością, że nie wiedziała, które z nich przeważa”.

Te dziewczęta nie miały wielu możliwości do fizycznego kontaktu z mężczyznami. Nie mogły tak jak oni romansować na boku. Każde dotknięcie było więc roztrząsane i rozpamiętywane, każdy taniec, każdy spacer pod rękę, pomoc przy wsiadaniu do powozu. Dotyk rzadko był przypadkowy. Jane Austen opisuje te cenne momenty bardzo subtelnie. Tak na przykład wygląda początek najważniejszej rozmowy pana Knightleya i Emmy:

„Przez parę chwil nie padło ani jedno słowo i Emma nie podejrzewała, że wzbudziła jakieś szczególne zainteresowanie w swoim towarzyszu, gdy nagle poczuła, że bierze ją za rękę, że przyciska tę rękę do serca i zniżywszy głos, mówi tonem zdradzającym wielkie wzruszenie”. Ten gest, jakże wyjątkowy, wywołuje u Emmy „radosne drżenie”.

Był więc ten seks czy nie?

Jane Austen żyła w niezbyt pruderyjnej epoce. Romanse, nieślubne dzieci, a nawet rozwody – to wszystko było uznawane za normę wśród arystokracji. Ekscytowała się, gdy na przyjęciu spotkała kobietę, o której wiadomo było powszechnie, że zdradzała męża. Popularne były bardzo obsceniczne rysunki, zaś seks w powieściach był raczej powodem upadku kobiety, zwiedzionej na manowce przez jakiegoś czarującego łajdaka. Ona sama wybrała inne podejście. Na różne subtelne sposoby unikała pisania wprost tego, co z pewnością musiała myśleć, a jednak uważnemu czytelnikowi potrafiła zasugerować bardzo wiele, jednocześnie udowadniając, że rozumie, iż życie erotyczne ma wiele odcieni.

Są krytycy, którzy doszukują się w jej powieściach dużo więcej. Ukryta symbolika, tak lubiana przez krytykę feministyczną, wskazuje, że fakt, iż Willoughby chciał podarować Mariannie konia może mieć ukryte znaczenie, tym bardziej, że zwierzę nosiło imię wróżki, która w „Romeo i Julii” przygotowuje dziewice do życia erotycznego. Jednak nawet nie wnikając w symbolikę można sporo wzmianek o życiu erotycznym bohaterów wyczytać między wierszami, czyli tam, gdzie Jane najczęściej ukrywała to, co chciała powiedzieć.


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply