Zdarza wam się otworzyć książkę z zamiarem przeczytania tylko kilku stron, by ostatecznie zamknąć ją kilka godzin później? Tak właśnie wyglądała moja lektura „Szeptów lasu”. Na szczęście miała wtedy luźniejszy dzień i mogłam pogrążyć się w lekturze.
Co ciekawe, nie jest to wcale najbardziej wciągająca lektura świata. Owszem – dzieje się sporo, najważniejsza jednak jest atmosfera. W jej kreowaniu jest Frazier mistrzem. Jego pierwsza książka, „Zimna góra”, została nagrodzona National Book Award i sfilmowana, a film zdobył jednego Oskara, jeden Złoty Glob i dwie nagrody BAFTA. Druga powieść, „Trzynaście księżyców”, spotkała się także z bardzo dobrym przyjęciem. Frazier jest więc już doświadczonym pisarzem, w dodatku chyba dość mocno uwrażliwionym na kwestie ekranizacji swoich powieści. „Szepty lasu”, trzecia książka autora, to powieść bardzo filmowa. Pisana poetyckim, malowniczym językiem, składa się z wielu scen stworzonych wprost do tego, by je pokazać na wielkim ekranie. Na szczęście nie oznacza to, że czyta się je źle. Wprost przeciwnie – wyobraźnia czytelnika zostaje mocno pobudzona dziesiątkami bodźców: zapachów, dźwięków, obrazów.
Rzecz dzieje się bowiem w bardzo malowniczym miejscu. Appalachy – góry w Północnej Karolinie to odludne, zalesione, ale bynajmniej nie idyllicznej miejsce. Lucy, samotniczka z wyboru, mieszka tu w chacie, która kiedyś była pensjonatem. Teraz nikt tu nie zagląda – właściciel domu zmarł, a jego majątkiem nikt się nie zajmuje. Spokojne życie zostaje zakłócone przez przyjazd dwójki dzieci. Lucy bierze bliźnięta na wychowanie, są to bowiem dzieci jej siostry, zamordowanej przez męża na oczach dzieciaków. Są lata pięćdziesiąte i nikt nie chce się zająć bliźniakami. Lucy nie uchyla się, choć sądzi, że nie pokocha dzieci – zakłócają jej spokojną samotność, są dziwne – nie mówią, podpalają rzeczy, zabijają kurczaki. Nie wie, że ich ojciec został uniewinniony i ich szuka, oczywiście nie dlatego, że poczuł nagły przypływ ojcowskich uczuć. W dodatku pojawia się znienacka nowy właściciel chaty, który w dzieciństwie spędzał tu, u dziadka, wakacje, i zakochany był wówczas w Lucy. Kolejne nitki zaczynają się splatać w okolicy odludnej i spokojnej dotąd chałupy.
Zarys fabuły może sugerować, że „Szepty lasu” to coś w rodzaju thrillera. Nic bardziej mylnego. Choć akcji, także kryminalnej, tu nie brakuje, jest to raczej proza psychologiczna, delikatna i pełna zadumy. Napisana jest wyjątkowo sugestywnie – sosny pachną, gałązki łamią się pod stopami, dzieci wpatrują się w nas poważnymi, wielkimi oczyma. To wszystko toczy się tuż przed nami, na wyciągnięcie ręki – słyszymy spokojne tłumaczenia Lucy, czujemy zapach spalenizny. Trudno nie dać się ponieść opowieści.
Pięknie napisana i wciągająca historia jest moim pierwszym spotkaniem z tym pisarzem. Na pewno nie będzie ostatnie – podoba mi się bardzo styl, a miejsce akcji urzeka. „Szepty lasu” wydane zostały przez nowe na polskim rynku wydawnictwo – Black Publishing w Serii Kaszmirowej. W serii tej jak dotąd ukazują się mało u nas znane, dobre powieści amerykańskie, co mnie bardzo cieszy, bo choć niby dużo się u nas tłumaczy z angielskiego, to mnóstwo świetnych książek zza oceanu nigdy nie trafia na nasz rynek.
Moja ocena: 5/6
No Comments