Sama sobie robię krzywdę zmuszając się do wyboru tej jednej jedynej książki, którą uznaję za najlepszą przeczytaną przeze mnie w danym roku. Po pierwsze, nie jest to łatwe, a po drugie, czasem z biegiem czasu dochodzę do wniosku, że wybrałam nie tę książkę, którą powinnam – w 2007 wahałam się pomiędzy „Tysiąc wspaniałych słońc” Hosseiniego a „Połówką żółtego słońca” Adichie i postawiłam na Hosseiniego, tymczasem to właśnie epicka powieść Adichie jest dzisiaj w czołówce moich książek wszechczasów i planuję do niej wrócić, zaś Hosseiniego wprawdzie pamiętam, ale nie wywarł aż takiego trwałego wrażenia.
Tym razem w finale znalazły się dwa reportaże – niedawno przeczytana książka Barbary Demick „Światu nie mamy czego zazdrościć” o Korei Północnej oraz nieco wcześniejsza lektura o ogarniętym obsesją wiktoriańskim badaczu Amazonii, czyli „Zaginione miasto Z” Davida Granna. Obie znakomite, niezapomniane, napisane z nerwem. Ale chociaż być może to książkę Barbary Demick zapamiętam dłużej, choćby ze względu na pewne wstrząsające obrazy, to jednak zdecydowałam, że palmę pierwszeństwa nie zdobędzie. Moją książką roku 2011 zostaje więc
„Zaginione miasto Z” Davida Granna.
Korea Północna, jako jeden z ostatnich krajów prawie całkiem zamkniętych przed wścibskim okiem zachodnich turystów i reporterów, jest tematem bardzo nośnym, fascynującym, interesującym z założenia. To prawda, że książka Demick jest znakomicie napisana. Jednak autorowi „Zaginionego miasta Z” udało się odkopać historię, o której mało kto dzisiaj wie lub pamięta i opowiedzieć ją tak, że przeglądamy się w niej jak w lustrze. Ekscentryczny angielski dżentelmen sprzed wieku staje się nagle ucieleśnieniem naszych skrytych marzeń z dzieciństwa i z przerażeniem, ale i nadzieją szukamy w sobie rysu szaleństwa, który popycha do wielkich przygód. Zaraźliwy entuzjazm bucha z każdej strony i choć początkowo musimy być nieco sceptyczni – w końcu czytamy o dżungli, robactwie, upale, jadowitych stworzeniach, to z każdą stroną coraz lepiej rozumiemy ludzi, którzy decydują się wyruszyć w takie rejony świata, i budzi się w nas marzące o wielkich wyprawach dziecko. Magiczna opowieść, udowadniająca, jaką siłę potrafi mieć literatura. Jeśli nie czytaliście, polecam z całego serca!
No Comments