dalekie wyprawy

Dickens i Londyn

9 stycznia 2012

To był szalony tydzień! Pierwsze dni roku spędziłam częściowo w szacownych murach oksfordzkiego uniwersytetu, wśród miłośników literatury osiemnastowiecznej, częściowo pochylona nad starymi listami wśród całej rzeszy studentów i naukowców pracujących w czytelni manuskryptów w British Library. Nie zabrakło także szperania po lekko przykurzonych antykwariatach londyńskich i oksfordzkich, wędrówki przez wiktoriański Londyn i przemiłych spotkań.

Wybrałam się do Oksfordu na konferencję, trochę onieśmielającą swoim rozmachem i prestiżem, ale przede wszystkim inspirującą. W murach St. Hugh’s College, który jest jednym z nowszych kolegiów oksfordzkich – w 1886 założyła go Elizabeth Wordsworth, wnuczka brata Williama Wordswortha. Mimo iż wiekiem nie imponuje, jest piękny, spokojny i klimatyczny.

Chcąc w pełni wykorzystać okazję, pojechałam trochę wcześniej, żeby spędzić dzień lub dwa w British Library nad manuskryptami. Kocham to miejsce. Dowolne książki i rękopisy są tam na wyciągnięcie ręki, prawdziwe skarby, które można dostać do ręki, a wszystko w niezwykle wygodnym, nowoczesnym, ale pełnym odniesień do tradycji, otoczeniu. I nigdy nie wiadomo, kto usiądzie przy stoliku obok – może to być znany pisarz, naukowiec, którego prace podziwiam. Tym razem biblioteka była wyjątkowo gwarna – główna czytelnia humanistyczna tak pełna, że znalezienie miejsca już godzinę po otwarciu biblioteki było praktycznie niemożliwe! Na szczęście książki, które zamawiałam, są na tyle rzadkie, że dostarczane są do znacznie mniej zatłoczonej czytelni manuskryptów, gdzie przy okazji przeczytałam całkiem ciekawy zbiorek listów pewnej młodej damy sprzed stu siedemdziesięciu lat.

Po konferencji został mi jeszcze jeden cały dzień w Londynie, który wykorzystałam na spotkania z zaprzyjaźnionymi blogerkami i wspólne buszowanie po antykwariatach. Najpierw jednak, jak na mola książkowego przystało, poszłyśmy do Museum of London na wystawę Dickens in London, będącą częścią obchodów dwusetnej rocznicy urodzin Dickensa – rok 2012 jest w Wielkiej Brytanii rokiem Dickensa, i w związku z tym pojawi się sporo wystaw oraz ekranizacji – polecam stronę Dickens2012, na której można znaleźć spis wszystkich związanych z tą rocznicą wydarzeń.

Wystawa, jak to zresztą w Londynie często bywa, jest przygotowana rewelacyjnie. To największa wystawa, jaka się w tym roku na temat Dickensa pojawi, i pierwsza poświęcona temu pisarzowi od ponad czterdziestu lat. Co więcej, aby przyciągnąć widza niekoniecznie zafascynowanego samym Dickensem i jego utworami, wystawa prezentuje nie tylko samego pisarza, ale przede wszystkim Londyn epoki wiktoriańskiej. Londyn był dla Dickensa inspiracją, miastem magicznym, i tak właśnie przedstawiony jest na wystawie. Pisarz nazwał je „magiczną latarnią”, a jako że cierpiał na bezsenność, przemierzał je piechotą całymi godzinami w nocy. Wystawa kieruje nas jego śladami w półmrok, pełen ulotnych obrazów, tajemniczo migoczących kształtów, cieni na ścianach. Przemierzamy taki Londyn, jaki mógł znać pisarz. Na ścianach namalowane są sylwetki mieszkańców miasta, bogatych i biednych, gdzieniegdzie zaś wyświetlane są obrazy i animacje przedstawiające Dickensa śniącego o swoim mieście, scenki z życia Londyńczyków, satyryczne scenki i oniryczne wizje. Wyżej zawieszone są szyldy z dziewiętnastowiecznych pubów, pod sufitem zaś migoczą literki układające się w znajome tytuły i nazwy. Środek zajmują żywcem przeniesione fragmenty wiktoriańskich ulic – drewniana budka strażnika sprzed jednego z domów, w których mieszkał Dickens i potężne żelazne drzwi więzienia dla kobiet.


Londyn Dickensa zadziwia różnorodnością. Z jednej strony sali leży rękopis „Samotni” z opisem gęstej, londyńskiej mgły (niemiłosiernie pokreślony i napisany niewiarygodnie drobnym i gęstym pismem), z drugiej stoją kukiełki słynnego teatrzyka ulicznego, Punch i Judy.W jednej sali znajdziemy plakaty reklamujące przedstawienia teatralne o zabawnych tytułach, w innych wita nas strój przedsiębiorcy pogrzebowego i opowieść o śmierci. Najdalszy koniec sali i zaraz centralne miejsce wystawy zajmuje przestrzeń w dziewiętnastym wieku najświętsza – wiktoriański dom. Oprócz drobiazgów takich jak łyżka do zupy czy wiktoriańskie ozdoby choinkowe (gdyby nie podpis, nie domyśliłabym się, że te malutki krzesełka, stoliki i srebrne zwierzątka wieszano na choinkach!), stoi tu imponujące biurko, przy którym Dickens napisał kilka swoich najważniejszych powieści. Jako że Dickens przewrotnym pisarzem był i odzierał dom z mitologii, kilka kroków dalej napotkamy na obraz przedstawiający bezdomnych i chorych, czekających na przyjęcie do przytułku, oraz kolejny, na którym ojciec wyrzuca w zimową noc swoją córkę i jej nieślubne dziecko.

Richard Redgrave The Outcast, 1851


Rękopis „Samotni” (The Bleak House)

Końcowa sekcja opowiada o dzieciach w powieściach Dickensa, zwłaszcza o małej Nell z „Magazynu osobliwości” (The Old Curiosity Shop), której śmierć spowodowała żałobę w Londynie (wydarzenie medialna na miarę śmierci Hanki Mostowiak, ale w czasach sprzed telewizji). I choć końcówka smutna i posępna, żal wychodzić z tego migotliwego, magicznego świata cieni.

Świetna wystawa, warta wydania 8 funtów. Czynna będzie do 10 czerwca, jeśli zdarzy wam się być w Londynie w tym czasie, nie pomińcie jej, nawet jeśli Dickens nie należy do waszych ulubionych pisarzy.

Popołudnie i wieczór spędziłyśmy w antykwariatach. I wbrew panującej ostatnio modzie na niekupowanie książek, nabyłyśmy ich jak zwykle mnóstwo, tym razem niespodziewanie dla mnie samej, bo jednak po jednodniowym zaledwie buszowaniu po księgarniach zbyt wiele się nie spodziewałam. Londyn jednak jak zwykle nie zawodzi, i wystarczyło nam kilka godzin w jedynej swoim rodzaju piwnicy antykwariatu przy Notting Hill, abyśmy wyszły obładowane książkami. Stosik oczywiście będzie, ale jutro, bo pora chyba przypomnieć sobie, że jutro kończy się moja dwutygodniowa aż przerwa od pracy…

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply