Po roku przerwy, znowu niesie nas w świat. Moje lektury stały się jakby nieco monotematyczne…
Wydało się, dlaczego nie kupuję książek latem;) Musiałam kupić przewodniki. Na szczęście część jest pożyczona – Vietnam, Cambodia, Laos and the Greater Mekong oraz Malaysia, Singapore & Brunei są koleżanki, Cambodia upolowana na Bookmoochu. Na zdjęcie nie załapała się Thailand Lonely Planet, która dopiero przed chwilą przyszła, poza tym czekam jeszcze na dwie książki z Bookmoocha, w tym „Evening is the whole day” Samarasan, czyli malezyjską powieść nominowaną w tym roku do Orange Prize.
Na razie czytam więc głównie o Azji. Przewodniki czytam dość dokładnie, chociaż raczej się ich później nie trzymam, jako że za dużo ludzi jeździ z Lonely Planet w ręku. Uważam jednak, że są to najlepsze przewodniki na rynku – mają nie tylko mnóstwo informacji praktycznych, ale też dość bogate tło historyczne i wiele ogólnych sekcji. Oczywiście, zdarzają im się wpadki, już kiedyś szukaliśmy wytrwale restauracji polecanej w LP, która niestety nie istniała w naturze… Ale i tak zawsze z nich korzystam przed wyjazdem.
„Nie każ mi tutaj umierać” to zbiór opowiadań tajskiego pisarza o nazwisku nie do zapamiętania (Rattawut Lapcharoensap), polecany na kilku blogach (faktycznie czyta się go bardzo dobrze, jestem już w połowie). Poza tym świetne eseje amerykańskie, część właśnie o Azji, „Przez świat” z azjatyckimi rozdziałami, „Azja Południowo-Wschodnia”, którą dostałam w prezencie, oraz „Angkor i Imperium Khmerskie” z serii ceramowskiej. Łatwo zgadnąć, dokąd jedziemy:)
Plany mamy jeszcze nie do końca sprecyzowane, zainteresowanych zapraszam na bloga, którego reaktywowałam po przerwie: http://campeones.blox.pl/html .A ja tymczasem, chociaż mam jeszcze prawie trzy tygodnie do wyjazdu, już się martwię, jakie książki zabrać w podróż. Bo też nie jest to łatwy wybór. Przede wszystkim musi być ich niewiele i muszą być lekkie – noszenie ciężkiego plecaka w tropikach jest nierealne. Jedziemy jednak na 3 tygodnie, muszę przecież mieć co czytać! Idealnie byłoby wziąć coś, co czytałby też U, żebyśmy mogli się wymienić. Poza tym wiem z poprzednich wyjazdów, że nie jest mi łatwo skupić się na książce w podróży, więc nic bardzo ambitnego. Myślałam o jakimś kryminale, może o „Czarnej wodzie” właśnie, bo po angielsku czytam trochę wolniej, więc na dłużej starczy, ale nie wiem, czy w takim upale dobrze będzie się czytało skandynawską książkę. No i idealnie byłoby zabrać coś podróżniczego na temat Azji Południowo-Wschodniej właśnie, ale na razie niczego ciekawego nie wypatrzyłam. Ot, dylemat.
Jestem prawie zdecydowana na jedną książkę tylko, kryminał z Bangkoku, z nieco cynicznym, ale oddanym detektywem, podobno niezły.
Można go dostać w bardzo tanim wydaniu, więc bez żalu zostawię go gdzieś w hostelu po przeczytaniu. Ale co poza tym, nie mam pojęcia! Może coś doradzicie?
A co Wy bierzecie na wakacje? Czytacie coś z regionu, w który jedziecie? Coś podróżniczego? Coś lekkiego, czy wręcz przeciwnie, jakąś opasłą księgę, na którą w ciągu roku nie ma nigdy czasu? Reportaże czy raczej czytadła? A może to samo, co przez cały rok?
No Comments