Ponieważ w okresie wakacyjnym zdecydowanie więcej czytam, wciąż zalegam z recenzjami i opisami. Nie wszystkie książki jednak zapadają mi w pamięć na tyle, abym była w stanie napisać o nich coś sensownego po dość długim czasie od ich przeczytania. Ponieważ jednak staram się odnotowywać tutaj w miarę możliwości wszystkie moje lektury, nie mogę ich ominąć. Na pominięcie zresztą nie zasługują, ponieważ są to solidne czytadła (wolę angielskie określenie page-turner, czytadło ma chyba jednak dla wielu osób lekko negatywne zabarwienie?). Z czystym sumieniem mogę je więc polecić na końcówkę wakacji.
Pierwsza lektura to „Dom sióstr” Charlotty Link. To moje pierwsze zetknięcie z tą poczytną niemiecka autorką i na pewno nie ostatnie, chociaż po „Domu sióstr” spodziewałam się więcej, niż dostałam. Fabułę tworzą dwie przeplatające się opowieści. Barbara, mężatka w średnim wieku, w ramach prezentu wynajmuje dla siebie i męża stary dom w Szkocji. Chcą tam spędzić okres świąteczny, a przy okazji podreperować swój związek. Ich sielskie wizje krzyżuje nagła zmiana pogody, przynosząca gwałtowne opady śniegu. Odcięci od świata, bez jedzenia i ogrzewania, muszą zmierzyć się z wszystkimi swoimi słabościami. Barbara przypadkiem odnajduje książkę, napisaną przez nieżyjącą już byłą właścicielkę domu. Szybko wciąga się w lekturę tej niezwykłej książki, opisującej losy rodziny na tle schyłku epoki edwardiańskiej. Obie opowieści są sprawnie napisane i trzymają w napięciu, i właściwie nic więcej, można jednak zapełnić sobie kilka całkiem przyjemnych wieczorów. Ja dam jeszcze Charlotte Link kolejną szansę, ponieważ przywiozłam sobie z Włoch jej książkę we włoskim tłumaczeniu i mam zamiar trenować na niej włoski…
Trochę więcej tematów do przemyśleń daje „Jesień cudów” Jodi Picoult. Picoult to sprawdzona autorka, jeśli chodzi o trudne tematy obyczajowe i sprawnie napisane czytadła, i sięgam po jej książki bardzo chętnie. Tym razem także się nie zawiodłam. Temat jest dość oryginalny – Mariah przyłapuje swojego męża na zdradzie. Świadkiem sceny jest ich kilkuletnia córka Faith, która wkrótce zaczyna przejawiać dziwne symptomy. Rozmawia z wyimaginowaną przyjaciółą, zaczyna robić cuda, a wkrótce na jej dłoniach pojawiają się stygmaty. Wkrótce zarówno matka, jak i psychiatra zaczynają wierzyć, że Faith ma prawdziwe objawienia, jednak gdy wieść o tym rozprzestrzenia się zupełnie przypadkiem, szybko okazuje się, że cuda czynione przez Faith mogą rozdzielić ją z matką i zniszczyć jej życie. Napisana bardzo taktownie i wiarygodnie książka daje sporo do myślenia, polecam ją więc wielbicielom powieści obyczajowych i psychologicznych.
Przeczytałam też „Kłamstwa” Enrique Heriza, ale ta książka zasługuje na odrębny wpis. Wstrzymam się z nim jednak jeszcze trochę, ponieważ okazuje się, iż całkiem przypadkiem czytam właśnie książkę, która świetnie komponuje się z tematem „Kłamstw”. „Odzyskany” M.J. Hyland to powieść o jedenastolatku, który odkrywa u siebie dar wkrywania kłamstw. Dwie książki o kłamstwach w jednym tygodniu? Nie zaplanowałam tego, ale układa się to w całkiem ciekawy czytelniczy cykl.
Przy okazji jeszcze kilka słów na temat jednego z wychwalanych niedawno autorów. Pisząc notkę o „The Riders” Tima Wintona byłam głęboko przekonana, że jest to autor w ogóle nie tłumaczony na język polski. Zwykle sprawdzam takie informacje, tym razem jednak pisałam recenzję z dala od komputera, a później przepisując ją zapomniałam poszukać czegoś w googlu. Z przyjemnością jednak odkryłam kilka dni temu, iż „The Riders” zostało wydane po polsku przez wydawnictwo „Rebis” i w Poznaniu jest bez problemu dostępne w bibliotekach. Polecam Wam tę książkę tym bardziej, a sama wypożyczyłam sobie drugą wydaną po polsku książkę Wintona „Oko i błękit”.
No Comments