Przeczytałam niedawno artykuł na temat nowego trendu – Slow Fashion. Podobnie jak w przypadku ruchu Slow Food, chodzi o to, aby zwolnić, w tym wypadku, aby wolniej i w bardziej świadomy sposób kupować ubrania. Natychmiast pomyślałam, że mnie przydałaby się raczej idea Slow Book.
Wspomniany artykuł podaje przykłady osób, które odnajdują w szafie ubrania kupione przed rokiem, z mętką, nigdy nie noszone. Inni kupują ciuchy tylko dlatego, że są rzecenione – co z tego, że nie pasują do niczego. Jakbym widziała siebie – w księgarni.
Moje półki pełne są nieprzeczytanych książek, które kupiłam pod wpływem świetnej recenzji, na przecenie, wyprzedaży, albo po prostu pod wpływem impulsu. Nie przeczytałam ich, ponieważ zawsze jest coś pilniejszego – książka z biblioteki, którą trzeba wkrótce oddać, inna pożyczona od przyjaciółki, kolejna od mamy. Jestem pewna, że te same książki, które kurzą się na półkach przeczytałabym już dawno, gdybym ich nie miała na własność. A skoro je mam, to smętnie czekają na swoją kolej.
Czasem kupuję książkę dlatego, że mam kiepski dzień i muszę poprawić sobie nastrój. Typowa retail therapy, ale w księgarni zamiast w Zarze czy Promodzie. A jak oprzeć się Taniej Książce, gdzie za 3-4 zł można dostać Paula Austera i Margaret Atwood?
Nie jest zresztą tak, że kupuję te książki i o nich zapominam. Cieszę się patrząc na nie, wiedząc, że mogę po nie sięgnać w każdej chwili. Niemniej jednak, gdy mija kilka miesięcy, a mi wciąż nie udało się po nie sięgnąć, zaczynam czuć wyrzuty, gdy na nie patrzę.
Od jakiegoś czasu wyrzut ten stał się tak silny, że zaczęłam wcielać w życie ideę Slow Book. Kupuję mniej i z namysłem. Planuję przeczytać stopniowo choć część książek, które kupiłam w ostatnich latach, i ograniczyć nieco wypożyczanie z bibliotek, które mi w tym przeszkadza. Wchodzę do księgarni, przeglądam nowości i odstawiam je na półki. Aczkolwiek nie mam wielkich złudzeń – w drodze do pracy mijam Empik, dwie księgarnie z Tanią Książką i dwa antykwariaty… Ale w końcu kto by chciał zbyt długo powstrzymywać się od takich zakupów – w końcu w przeciwieństwie do ciuchów, książki nie wyjdą z mody w ciągu jednego sezonu, więc na pewno kiedyś je wreszcie przeczytam! Choćby na emeryturze!
No Comments