dzielnica poezji

Jesień

6 października 2007

Jadę szukać jesieni… Koło mnie jej prawie nie ma, trzeba więc wyruszy na poszukiwania. Mam nadzieję, że gdy jutro wrócę, Myśliwski albo Szczygieł będą już mieli Nike, a ja dla Was wrażenia ze świetnych „Dzieci cesarza”, których nie mam kiedy skończyć, ale dzisiaj przy kominku powinno się udać:)

I jeszcze mój ulubiony jesienny wiersz:

John Keats

 

 

 

„Oda do jesieni”

 

 

 

 

Pora mgieł i dojrzałych plonów

Bliska krewna słońca w porze popołudnia

Razem z nim jest karmicielką ludzkich domów

Pod strzechą pnie się wzwyż jak soczyste winogrona

W sadach zgina urodzajem gałęzie jabłoni

I napełnia każdy owoc dojrzałością aż do rdzenia

By nabrzmiały dynie, śliwki i orzechy w łupinach

Ze słodkim jądrem; przyszłe pąki przyszłych kwiatów zawiązuje do kwitnienia,

By wciąż dużo było kwiatów dla pszczół już następnej wiosny,

Choć wciąż jeszcze wszyscy wierzą, że to lato się nie skończy,

Bo ono kwitnie przepychem w płodnych, wilgotnych godzinach.

 

 

 

Kto jeszcze ciebie nie dostrzegł wśród tego dobrodziejstwa?

Czasami kto szuka daleko, może cię odnaleźć

Siedzącą beztrosko na podłodze spichlerza,

W powiewach wiatru, gdy miękko będzie ci włosy targać,

Albo na polu w porze żniw  pogrążoną we śnie,

Uśpioną zapachami maków, kiedy twoja ostra kosa

Oszczędza wielkodusznie zboże i wszystkie w nim kwiaty:

I czasem, tak jak żniwiarz trzymasz ospale

I leniwe ciężką głowę patrząc w strumienia fale

Lub jak cydrem upojona, cierpliwie wpatrzona

Obserwujesz jak płyną ostatnie letnie godziny.

 

 

 

Gdzież się podziały świeże pieśni wiosny? Ach, gdzież one są?

Daj już spokój, nie myśl o nich. Wsłuchaj się w swój własny rytm,

Kiedy chmury przepływają nad gasnącym dniem w słońcu kwitnąc.

A zielone równiny przesłania różowy wieczór jak dym.

Wtedy w zawodzącym chórze płaczą rzewliwie komary

Nad rzeka spokojną, wysoko wzlatując

Lub znoszone w toń lekkim wiaterkiem żyją, albo umierają;

Jagnięta beczą już ze wzgórz chcąc wrócić na noc do zagrody;

Cykają świerszcze; a teraz miękkim dyszkantem śpiewając

Rudzik brzmi przy domu, gdzieś się w ogrodzie chowając;

I jaskółki  piszczą i ćwierkają, gdy  nisko w pogoni za owadami latają.

 

 

 

Przekład: Tomasz Krzykała

 

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply