Przyjemny czytelniczy weekend za mną. Pojechaliśmy do rodziny i leniliśmy się. Byliśmy na grzybach, na wschodzie słońca, zrobiliśmy grilla i czytaliśmy sobie w słoneczku na tarasie. I czemu ja się dziwię, że potem poniedziałek mi się wydaje niekoniecznie ulubionym dniem tygodnia?
U czyta "Chłopca z latawcem". Na początku marudził, że dołuje się przy tej książce, ale chyba już mu przeszło – obawiam się, że chwilowo;) A ja oczywiście nie mogłam się zdacydować, zabrałam więc całą stertę książek i ostatecznie zaczytałam się w "The Gathering" Anne Enright. Opis okładkowy sugeruje irlandzką sagę rodzinną, wiadomo więc dokładnie, czego się spodziewać. Jednak już po kilku stronach okazuje się, że wszystkie założenia można wyrzucić w kąt, bo "The Gathering" na pewno nie jest sztampową irlandzką powieścią. Pierwszą refleksją było, że na pewno poszerzę sobie słownictwo angielskie o najrozmaitsze erotyczne zwroty, jako że narratorka powieści, Veronica Hegarty, ma obsesję na punkcie seksu, którego, nota bene, nienawidzi. Zakładam, że ta obsesja i nienawiść będą wyjaśnione gdzieś dalej, ponieważ akcja rozwija się wolno i krąży wokół tajemniczego zdarzenia, które miało miejsce, gdy Veronica miała 8 lat, a które ostatecznie wiele lat później doprowadziło do śmierci jej ukochanego brata Liama. Tyle wiem na razie. Opowieść toczy się wolno i niezbyt systematycznie. Veronica cierpi na bezsenność i nocami przemierza swój dom, sprząta kolejne pokoje i wędruje po piętrach. Podobnie w swojej opowieści wędruje wśród różnych bohaterów i pokoleń, swobodnie zmieniając temat co kilka stron. Na wakacjach zapewne dałabym się wciągnać jej opowieściom i szybko rozwikłała tajemnicę rodziny Hegartych, teraz jednak, gdy już prawie zaczął się rok akademicki, muszę niestety zająć się powoli pracą i nie mogę jeszcze zdecydować, czy podoba mi się ta książka, czy nie…
No Comments