Pewnie już macie powoli dość moich nowojorskich wpisów, ale nic z tego, jeszcze kilka się tutaj pojawi. Obiecuję jednak jakieś recenzje w międzyczasie! Tymczasem, skoro nadal w nocy spać nie mogę, dochowam wierności tradycji blogowej i pokażę, jakie książki udało mi się upolować w amerykańskich księgarniach – amerykańskich, bo nie wszystkie pochodzą z Nowego Jorku! Muszę jednak zaznaczyć, że choć oczywiście stosik mały nie jest, to jednak zdecydowanie więcej książek przywożę zwykle z Anglii, gdzie są one zdecydowanie tańsze, więcej jest też naprawdę niedrogich antykwariatów. Miałam jednak listę książek, które zostały wydane za oceanem i część z nich udało mi się wyszperać, z czego się bardzo cieszę – zamawianie ich przez internet byłoby dużo droższe i na pewno znacznie mniej przyjemne!
Od góry:
Larry Watson „Montana 1948” – właściwie żałuję, że nie kupiłam od razu więcej książek tego autora, chociaż bowiem nie czytałam dotąd jego książek, to czuję przez skórę, że będą mi się podobały. Na „Montanę 1948” polowałam od czasu przeczytania tej recenzji. Jak się łatwo domyślić, akcja osadzona jest w małym miasteczku w Montanie w roku 1948, bohaterami są dwaj bracia, szeryf i szanowany lekarz i skandal, w który jeden z nich jest zamieszany, a drugi nie jest pewien, czy powinien go wydać. Właściwie nie znalazłam negatywnej recenzji, książka określana jest często jako arcydzieło, więc mam wysokie oczekiwania.
Colson Whitehead „The Colossus of New York” – wypatrzona wśród komentarzy do notki o wyjeździe (dziękuję!), z trudem wyszukana w Strandzie niewielka książeczka towarzyszyła mi przez całe dwa tygodnie. Rewelacyjny obraz miasta w formie poetyckich impresji, krótkich i bardzo celnych.
Amy Waldman „The Submission” – po recenzji Chihiro, która twierdzi, że może to być jej książka roku, wiedziałam, że muszę tę powieść mieć, i że chciałabym ją przeczytać w Nowym Jorku. Prawie się udało, choć skończę ją już w Polsce. Obsypana nagrodami powieść o Ameryce po 9/11, subtelna i porażająca.
„The Best Things to Do in New York” – zwykle tego typu kompilacje mnie odrzucają, ale ta książka ujęła mnie kilkoma uroczymi pomysłami, a że natrafiłam na nią na początku pobytu w Nowym Jorku, postanowiłam dać jej szansę. Jest całkiem fajna, z mnóstwem oryginalnych podpowiedzi, na przykład gdzie znaleźć najwęższy dom w Nowym Jorku, które uliczki widziały najwięcej pisarzy, do których znanych hoteli można wślizgnąć się niepostrzeżenie czy też gdzie były kręcone znane sceny filmowe.
Laura Ingalls Wilder „Little town on the praire” i trochę niżej „On the banks of Plum Creek” i „On the way home” – nadal czytam serię o małym domku na prerii i jestem zauroczona coraz bardziej – kolejne tomy są jeszcze lepsze. Liczyłam że uda mi się znaleźć jakieś ładne, stare wydania, ale niestety. Te, które kupiłam, kosztowały za to grosze, a najbardziej cieszę się z „On the way home”, który jest dziennikiem autorki z jej własnej podróży przez prerię.
Caleb Carr „The Alienist” – książka wydana też po polsku, ale dotąd nie wpadła mi w ręce. Podobno znakomity kryminał z dziewiętnastowiecznym Nowym Jorkiem w tle.
Lillian Schissel „Women’s diaries of the Westward Journey” – mój nowy konik, czyli życie kobiet podczas epoki wielkich podróży na zachód Stanów. Ta książka to zbiór relacji z podróży wozami przez wielkie równiny, która niesamowicie wciąga od pierwszej strony. Kupiona w cudownym antykwariacie w Filadelfii, do którego zabrała nas White-Sycamore.
Sarah Waters „The Night Watch” – prezent od White-Sycamore właśnie (bardzo dziękuję!) Oczywiście, czytałam już tę książkę, ale ten egzemplarz jest z autografem autorki, a nie od dziś wiadomo, że uwielbiam książki z podpisami!
Charlotte Smith „The Old Manor House” – trochę perwersyjne jest kupowanie klasycznej angielskiej powieści osiemnastowiecznej w USA, ale w Wielkiej Brytanii nigdy na nią nie natrafiłam. Poza tym to seria, której nie mogę się oprzeć (Mothers of the novel), a bardzo trudno na nią natrafić w antykwariatach.
Emily Barton „Brookland – autorka polecana w komentarzach przez ammbrozyjkę – dałam się skusić bardzo skutecznie. „Brookland” to opowieść o osiemnastowiecznej Ameryce, niezwykłej kobiecie, produkcji ginu i budowie mostu Brooklyńskiego. Recenzje ma znakomite, epoka jak najbardziej „moja”:)
Emily Barton „The Testament of Yves Gundron” – debiut autorki, akcja toczy się na niewielkiej wysepce należącej do szkockiego archipelagu Hebrydów Zewnętrznych. Słowem, kolejna pozycja na mojej wyspiarskiej półce:)
Joanna Stratton „Pioneer Women: Voices from the Kansas Frontier” – bez tej książki miałam zamiar nie wracać:) Od tej recenzji zaczęła się moja fascynacja życiem kobiet na prerii.
Niektóre z tych książek udało mi się już przeczytać, inne niecierpliwie pozaczynałam w metrze, i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła spokojnie się w nich zagłębić!
A ponieważ mam szczęście do wspaniałych towarzyszek książkowych zakupów, i tym razem odwiedzałam księgarnie z koleżanką, która tak samo chętnie grzebała godzinami na półkach i kupowała książki jeszcze chętniej niż ja. Dlatego dla ciekawych zamieszczam jeszcze zdjęcie jej stosika, tym razem bez opisów. Książki leżą na wadze, bo oczywiście kwestia spakowania ich była nieco drażliwa. Na szczęście udało nam się zmieścić w limicie kilogramów:)
Mała uwaga – dobrze widzicie, trzecia od góry książeczka jest po polsku i właściwie powinna się znaleźć także na moim stosiku. Jest to tłumaczenie książki profesora, który nas gościł na NY University:) Zaś „The Outlaw Trail” teoretycznie nie powinien się tu znaleźć, bo to lektura przywieziona z Polski, ale najwyraźniej sama się wepchnęła:)
No Comments