Są w Polsce miejsca, gdzie czas jest tajemnicą. Małe miasteczka, odrapane, sypiące się, z ryneczkiem na środku, z pustymi uliczkami. Snują się po nich ludzie, którzy panują nad czasem – nie może On ich do niczego zmusi. Siedzą na ławeczkach, stoją pod murami, niespiesznie idą w stronę nieruchawego targu. Sypiące się pekaesy jeżdżą według tajemniczego rozkładu, możego nawet go nie ma, nikt się jednak nie dziwi. Nad tymi miasteczkami niebo ma inny, bledszy kolor. Pomiędzy niebem a miasteczkiem jest pęknięcie. Andrzej Stasiuk w „Dukli” pisze, że „w tym pęknięciu widać blask innego świata”.
Nieprzypadkowo cytuję „Duklę” – wśród niskich, rozległych stoków Beskidu Niskiego, pomiędzy Duklą a Komańczą, kryją się najbardziej małomiasteczkowe małe miasteczka,jakie znam. Pełne śladów po nieistniejących już cerkwiach, z rynkami otoczonymi drewnianymi chałupami. Część już nieistnieje, zostały tylko krzyże, resztki cmentarzy, zdziczałe drzewa owocowe, teraz całe pokryte białym kwieciem. W tych połemkowskich dolinach łatwo zapomnieć, że gdzieś indziej Czas ma znaczenie, że gdzieś dalej świat kręci się szybciej.
Nie wiem właściwie, dlaczego tak urzekł mnie ten dziwny, powolny świat, dlaczego co roku w maju nie potrafię się oprzeć wołaniu łemkowszczyzny. Jutro przed świtem znowu wyruszamy na poszukiwanie innego świata. Na poszukiwanie światła i przeszłości zaklętej w małych miasteczkach i opuszczonych wioskach.
Zdjęć użyczył U, ponieważ jesteśmy już w drodze, a moje zostały w domu. Oby światło dopisało tym razem tak samo, jak dwa lata temu, gdy te zdjęcia powstały… Żałuję tylko,że nie kupiłam sobie specjalnie na tę podróż „Dukli”, chętnie przeczytałabym ją ponownie właśnie teraz. Ciekawe, czy w Dukli jest księgarnia zaopatrzona w tę książkę… Jakoś wątpię;)
No Comments