Ograniczam się ostatnio i prawie nie kupuję książek. Także dlatego, że nie za bardzo mam je kiedy czytać, a poza tym mam takie zapasy, że starczyłyby mi na ładnych kilka lat. Każdy mól książkowy jednak wie, że żadna nowa torebka czy buty nie poprawią humoru tak skutecznie, jak pachnąca nowością, obiecująca książka. No, przynajmniej prawie żadna torebka;)
W każdym razie trochę książek mi oczywiście ostatnio przybyło. Część już dawno rozproszyła się po półkach, zawierając przyjaźnie ze starymi mieszkankami, inne zostały przeczytane i powędrowały w odwiedziny do domów moich rodziców i znajomych. Ta grupka jednak pojawiła się całkiem niedawno i jeszcze nie zdążyła mi nigdzie przepaść, a że połowa ich pojawiła się pod moimi drzwiami dokładnie w Mikołajki, postanowiłam uwiecznić ich przybycie na blogu.
Ten zgrabny stosik przywędrował do mnie właśnie 6-go grudnia z Amazonu. Pretekstem do nabycia go była pomarańczowa książka w samym środku: „Wanderlust. A History of Walking” jest mi pilnie potrzebna do pracy, a wersji na Kindle’a niestety nie ma. No ale nie mogłam przecież zamówić jednej książki – to się nie opłaca, jako że trzeba płacić za przesyłkę. Lepiej dorzucić coś jeszcze z listy życzeń, żeby nazbierać na przesyłkę darmową! Jako że moja lista życzeń na Amazonie jest dość obszerna, nie było łatwo coś z niej wytypować. Przebierałam, wybierałam, aż w końcu, całkiem spontanicznie, zamówiłam całkiem zróżnicowaną grupkę.Od dołu:
„The Food of Thailand” wypatrzyliśmy na lotnisku w Bangkoku. Przejrzałam już wtedy, podobało mi się, przepisy wyglądały zachęcająco, a całość jest ślicznie wydana, ale cena nie była już tak atrakcyjna – teraz upolowałam ją znacznie taniej i jako że kochamy kuchnię tajską, mam zamiar już jutro wypróbować jakiś przepis.
Alan Bradley „I am half-sick of shadows” – kolejna część przygód Flavii de Luce, tym razem zimowa, a polskie tłumaczenie pewnie ukaże się, gdy zimy już dawno nie będzie.
Rebecca Solnit „Wanderlust: A History of Walking” – wspomniana już historia chodzenia, bardzo ciekawie się zapowiada, szkoda tylko, że kiepsko wydana – bardzo mały druczek i malutkie marginesy, ciężko się będzie czytać…
Laura Ingalls Wilder „Little House in the Big Woods” – życie pierwszych amerykańskich osadników fascynuje mnie od dawna. Jest coś niezwykłego w tym, że ludzie z miasta pakowali swój dobytek na wóz i jechali w kompletną dzicz, aby tam zbudować z bali dom i żyć na kompletnym pustkowiu. Jedna z moich ulubionych blogerek angielskich, Book Snob, ostatnio także odkryła tę tematykę i dzięki niej moja lista życzeń na Amazonie znacznie się wydłużyła. Za jej namową zamówiłam pierwszą część popularnego cyklu dla dzieci o domku na prerii – nie wiedziałam nawet, że w pierwszej części rodzina nie mieszkała na prerii, ale w lesie w Wisconsin. Przeczytałam już prawie całą i wkrótce zamówię pozostałe części cyklu, chociaż wolałabym jakieś ładniejsze wydanie niż to, które jest dostępne w Wielkiej Brytanii…
Winifred Holtby „South Riding” – znowu wpływ Book Snob. Już dawno się tej książce przyglądałam, a jej entuzjastyczna recenzja mnie przekonała i nie mogę się doczekać, kiedy zacznę lekturę.
Drugi stosik musiałam fotografować dość pospiesznie, bo Lucy bardzo przypadła do gustu zakładka wystająca z jednej z książek…
Tym razem książki w języku polskim, dość monotematyczne. Jedyne urozmaicenie wprowadza „Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny” Kamili Sławińskiej, który już prawie przeczytałam. Cała reszta to skandynawskie kryminały. Trójpak Åke Edwardsona wygrałam na Facebooku. Nie byłam nastawiona entuzjastycznie, ale zostałam mile zaskoczona – czytam już trzeci tom i recenzja całości już wkrótce. „I tylko czarna ścieżka” Åsy Larsson to kolejna część cyklu o Rebece Martinson, ostatnia podobała mi się z pewnymi zastrzeżeniami, ale lubię wracać do znanych już bohaterów, więc chętnie czytam takie cykle. A zakładka, której pilnuje Lucy, ma na jednym końcu koraliki, a na drugim drewnianą płaszczkę, nie dziwię się, że tak kotu przypadła do gustu;)
No Comments