miejskie wydarzenia

Książka Roku 2014

30 grudnia 2014

Kiedy ją przeczytałam, od razu wiedziałam – nieprędko przeczytam coś równie dobrego. Trochę to nawet smutne, że przez kolejne dwanaście miesięcy się to nie udało. Moją Książką Roku zostaje bowiem pierwsza książka, jaką w tym roku przeczytałam!

„Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta” Davida Mitchella to książka doskonała – z przykuwającą uwagę fabułą, niespodziewanymi zwrotami akcji, fascynującym i mało znanym miejscem wydarzeń, wiernie odmalowanym tłem historycznym i bohaterami, którzy są od nas całkowicie inni, a jednak stają się nam bliscy. Jeśli jeszcze jej nie czytaliście, polecam z całego serca!

Dla przypomnienia, moje Książki Roku z poprzednich lat:

2013 – Sylvain Tesson „W syberyjskich lasach”

2012 – Elżbieta Cherezińska „Korona śniegu i krwi”

2011 – David Grann „Zaginione miasto Z”

2010 – Johan Theorin „Nocna zamieć”

2009 – Rabih Alameddine „Hakawati. Mistrz opowieści”

2008 – Cormac McCarthy „Droga”

2007 – Khaled Hosseini „Tysiąc wspaniałych słońc”

Jak co roku podsumowałam też swoje tegoroczne lektury i przeżyłam jedno wielkie zaskoczenie! Niektórzy czytelnicy tego bloga pamiętają zapewne, że przez lata co roku postanawiałam, że będę czytać więcej książek polskich autorów. Przed czasami Miasta Książek polskie książki stanowiły zaledwie ułamek moich lektur.

Podliczyłam więc książki przeczytane w 2014 roku i sytuacja wygląda tak:

Przeczytałam 56 książek, w tym:

Książki angielskie – 15

Książki amerykańskie – 8

Książki polskie – 29!!!! (Ok, w tym 13 takich, które czytałam już wcześniej, ale tych czytanych po raz pierwszy jest 16, czyli i tak najwięcej!)

Po jednej książce autora kanadyjskiego, nowozelandzkiego i chińskiego, jedna książka norweska i dwie szwedzkie (najwyraźniej nie był to u mnie rok kryminałów).

Wśród autorów moich lektur jest 25 kobiet i 17 mężczyzn. Niewiele czytałam w tym roku po angielsku, choć części angielskojęzycznych lektur nie liczę, jako że czytałam je do pracy i nie zawsze zapisywałam.

Największa porażka roku? Wiadomo – „Miasteczko Middlemarch”… Misja przechodzi na rok kolejny, ale już wiem, że nie dla mnie czytanie w odcinkach. Trudno mi się zmobilizować, by wrócić do odłożonej książki, chyba jednak przeczytam powieść George Eliot normalnie, w jednym kawałku…

56 książek to jak na mnie całkiem sporo. Oczywiście, nie równa się to z wynikami wielu innych blogerów, ale ja od lat staram się czytać mniej, a za to uważniej. Czytam po angielsku, próbuję czytać w innych językach, a to zdecydowanie nie idzie szybko (zwłaszcza próby czytania po indonezyjsku, które niedawno podjęłam). To zresztą w ogóle był dla mnie rok nowych języków – zrobiłam wreszcie zauważalne postępy w chińskim, a indonezyjski wprawdzie cierpi na tym nieco, ale go nie zarzucam, a ostatnio wznowiłam regularne lekcje, nieco nietypowe, bo za pośrednictwem Skype’a 🙂

Mam nadzieję, że 2015 będzie równie dobrym, a może nawet lepszym rokiem. Rokiem dobrych książek, pięknych podróży, wielu dobrych chwil. Rokiem zdrowia i spokoju. Czego sobie, a przede wszystkim Wam wszystkim życzę, z podziękowaniem za kolejny rok, podczas którego poświęcaliście swój czas na czytanie Miasta Książek!


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply