Kiedy chcę wrócić do Jane Austen, książką, którą wyjmuję z półki chyba najczęściej, są „Perswazje”. Zdaje się, że tym samym doskonale wpisuję się w pewien schemat, zgodnie z którym za młodu uwielbia się „Dumę i uprzedzenie”, by wraz z upływem lat doceniać coraz bardziej „Perswazje”. Obawiam się jednak, że musiałam przedwcześnie do tej książki dojrzeć, bo uwielbiam ją, odkąd, studentką będąc, przeczytałam ją po raz pierwszy, i choć „Duma i uprzedzenie” oczywiście plasuje się w czołówce, „Perswazje” mają w sobie jakiś dodatkowy czar.
Być może chodzi o to, że Anne Elliot jest zupełnie innym typem bohaterki niż inne kobiety Jane Austen. Nie jest trzpiotką, jak Marianna czy Emma, nie jest nieświadoma lub niepewna swoich uczuć jak Elżbieta i Emma. Anna to kobieta dojrzała, choć bowiem jej dwadzieścia siedem lat obecnie jest zdecydowanie młodym wiekiem, w czasach Jane Austen dwudziestosiedmioletnia panna była już osobą pozbawioną znaczenia, której życie uznawano za nieudane. Anna wie, kogo kocha, wie, dlaczego go nie dostała, i umie żyć z tą świadomością. Nie miota się, nie podejmuje żadnych dramatycznych decyzji – po prostu próbuje ułożyć sobie życie w sposób możliwie najbardziej znośny. I oczywiście wtedy dostaje drugą szansę.
Przed laty kochała i była kochana, lecz jej wybranej, kapitan Wentworth, był marynarzem z głową pełną marzeń, które niekoniecznie musiały się ziścić. Anna, której matka nie żyła, a ojciec nie potrafił dostrzec nic, co sięgało poza czubek jego własnego nosa, uległa perswazji przyjaciółki i opiekunki, lady Russel, która przekonana, iż nie jest to właściwa partia dla jej ukochanej podopiecznej, namówiła ją do odrzucenia oświadczyn. Fakt, że kapitan Wentworth szybko zbił majątek i zyskał całkiem przyzwoitą pozycję w towarzystwie nieco zachwiał jej przekonaniem, że była to słuszna rada, ale oczywiście za późno już było na zmiany. Anna nie potrafiła pokonać nikogo innego, odrzuciła kolejne oświadczyny, aby wreszcie stać się prawdziwą starą panną, wciąż ładną, ale pozbawioną już wielu złudzeń i wszystkich marzeń.
Gdy los ponownie postawił na jej drodze kapitana, Anna nie miała żadnych nadziei – była raczej przerażona tym, czego jej samej nie uda się przed nim ukryć, niż podekscytowana i szczęśliwa. Ich spotkania są prawdziwym majstersztykiem literackim. Jeśli wydaje wam się, że pan Darcy jest mistrzem znaczących spojrzeń, to się mylicie – Anna i kapitan Wentworth prawie nigdy ze sobą nie rozmawiają, a przecież co chwilę zerkają w swoją stronę. Mówią do innych tak, aby przekazać coś więcej na wypadek, gdyby rozmowy słuchał ktoś jeszcze, uciekają wzrokiem dokładnie w odpowiednich momentach, i choć nie pada między nimi nic poza kilkoma grzecznościowymi uwagami, wiemy, że cały czas są boleśnie świadomi swojej wzajemnej obecności.
Anna, choć zrezygnowana i cicha, nie jest nieciekawą postacią. Poświęciła długie lata temu, aby nauczyć się żyć w taki, a nie inny sposób, i udało jej się pogodzić z losem w zaskakujący sposób. Jane Austen pisała „Perswazje” w ostatnich latach życia i trudno nie dopatrywać się w Annie cech autorki, która musiała już pogodzić się z faktem, że zawsze zostanie starą panną o niewielkim znaczeniu towarzyskim (ach, gdyby wiedziała, jakie znaczenie będzie miała kiedyś dla milionów czytelników!), a przecież podobnie jak Anna potrafiła dopatrzeć się w tym życiu dobrych stron. Anna nie jest przy tym naiwną Pollyanną, jej pogoda ducha wydaje się przemyślana i uzasadniona, i to pomimo warunków, w których przyszło jej żyć, u boku nieznośnej siostry i samolubnego ojca.
Postaci drugoplanowe są zresztą wyjątkowo mocną stroną tej powieści. Jane Austen potrafi kreować bohaterów zabawnych, nieco żałosnych, a zarazem budzących sympatię, a w „Perswazjach” doprowadziła tę umiejętność do doskonałości. Państwo Croft, państwo Musgrove, lady Russell – cóż to za uroczy ludzie, pełni wad, a zarazem ujmujący. W powieściach Austen szczęśliwe małżeństwa należą do rzadkości, tymczasem tutaj mamy przynajmniej dwie takie pary, tak jakby pod koniec życia jej spojrzenie na stan małżeński nieco złagodniało. Dla kontrastu, ojciec i siostra Anny są tak antypatyczni, jak tylko to jest możliwe.
Warto wiedzieć, że Jane Austen napisała dwa zakończenia tej powieści – pierwsze przetrwało w rękopisie, co jest bardzo szczęśliwym zbiegiem okoliczności, jako że jest to jedyny fragment manuskryptu „Perswazji”, który ocalał do dzisiaj. Jest ono nieco inne, bardziej pospieszne, i Jane nie była z niego zadowolona. Dwa miesiące po ukończeniu książki zmieniła je nieco, rozbudowując jeden rozdział i dodając kolejny. Niestety, zmarła, zanim przygotowała całość do druku, możliwe jednak, że wprowadziłaby jeszcze więcej zmian. Już te końcowe rozdziały pozwalają na ciekawą analizę stylu autorki i dają wgląd w to, jak uważnie edytowała swoje powieści i jak rozwijała się jej wizja. Książka ostatecznie ukazała się w jednym tomie z „Northanger Abbey” kilka miesięcy po śmierci autorki i w ciągu roku udało się sprzedać 1409 egzemplarzy – nie jest to zły wynik, jak na tamte czasy.
„Perswazje” pokazują także, jak Jane kochała angielską wieś i jak bardzo nienawidziła Bath – zmuszona została do przeprowadzki tam, ale przez wszystkie lata spędzone w mieście nie napisała prawdopodobnie ani kawałka powieści – dopiero powrót na wieś zaowocował powrotem do literatury i wydaniem pierwszych powieści. Ciekawe jest też, jak negatywnie Jane portretuje miejscowości nadmorskie. Pojawiające się w „Perswazjach” Lyme Regis jest wprawdzie opisane jako niezwykle malownicza miejscowość, ale to właśnie tutaj dochodzi do strasznego wypadku i to tutaj Anna musi rozstać się z kapitanem Wentworthem. Podobnie w innych powieściach nadmorskie kurorty są przedstawione niezbyt pozytywnie. Weymouth kojarzy się Emmie z miejscem, w którym Jane Fairfax uwiodła (w mniemaniu Emmy), przyszłego męża swojej przyjaciółki. Lidia Bennet jedzie do Brighton, aby tam uwodzić oficerów i ostatecznie dać się również uwieść. A jednak morze jest dla Jane Austen piękne, wizja wyjazdu nad morze zawsze budzi wielkie podekscytowanie u jej bohaterów, zaś Lyme Regis jest opisane wyjątkowo czule. Sama autorka zresztą odwiedziła je co najmniej dwukrotnie, w tym raz po sezonie, znała więc dobrze senną atmosferę tego miejsca.
Lyme Regis, miejsce, w którym dzieją się złe rzeczy, a które jest przecież przepojone pewnym dzikim pięknem, wydaje się być symboliczne dla historii Anny Elliot. W Lyme Regis Luiza Musgrove zmieniła swoje życie, wykonując jeden lekkomyślny krok, tak Anna zmieniła swoje, nie podejmując żadnego działania. Luiza była zbyt pochopna, Anna zbyt przezorna, a jednak każdą z nich spotkał wreszcie dobry los. Szczęście przyszło do Anny bez fanfar i fajerwerków, ale za to za sprawą jednego z najładniejszych listów ze wszystkich powieści Jane. I choćby dla tego listu koniecznie trzeba „Perswazje” przeczytać!
Książka w wersji oryginalnej jest do ściągnięcia na przykład tutaj, także w wersji na Kindle.
No Comments