Jako że śledziłam zapowiedzi wydarzeń na Światowy Dzień Książki w sieci, nie miałam specjalnych oczekiwań, wychodząc dzisiaj z pracy i kierując się w stronę księgarni. Mimo to jednak byłam mocno rozczarowana, a jeszcze bardziej zdziwiona, że można odwiedzić kilka księgarni w centrum miasta i nie zorientować się nawet, że dzisiaj jest jakieś książkowe święto. Tyle się mówi o spadku czytelnictwa w Polsce, organizowane są różne akcje, ale jeśli osoby, które powinny być najbardziej zainteresowane tym, czy Polacy czytają i kupują książki, czyli księgarze, nie korzystają z tak doskonałej okazji, aby sprzedać więcej, to chyba powinniśmy się przestać dziwić. W Wielkiej Brytanii, gdzie książki czyta znacznie większy procent społeczeństwa, w Światową Noc Książki rozdaje się tysiące darmowych egzemplarzy, przy każdej (KAŻDEJ) okazji księgarnie zachęcają ciekawymi promocjami, wystawami tematycznymi, Dzień Książki jest zaś szeroko reklamowany w prasie. U nas zaś promocje owszem, są, ale głównie z księgarniach internetowych. A to chyba chodzi o to, aby przypadkowy przechodzień poczuł się skuszony informacją, że jest święto książki i że można coś kupić po promocyjnej cenie, a w księgarni internetowej o przypadkowego przechodnia raczej trudno.
W każdym razie rozczarowana brakiem jakiejkolwiek informacji o tym, że dzisiaj jest takie święto wróciłam do domu z pustymi rękami, w ramach poprawy humoru zamówiłam sobie kilka książek w księgarniach online (niewiele, bo nie lubię kupować książek na odległość), a na odtrutkę postanowiłam opowiedzieć o moich ulubionych księgarniach świata. Nie będzie to ranking księgarni najlepszych czy też najpiękniejszych, ale moja czysto subiektywna lista miejsc, do których koniecznie trzeba zajrzeć, będąc gdzieś w pobliżu.
1. Barter Books, Alnwick, Anglia
Wiele lat temu, gdy spędzałam wakacje w północnej Anglii i w Szkocji, odkryłam po razu pierwszy urok angielskiego antykwariatu. Wcześniej zdarzyło mi się odwiedzać sklepy z używanymi książkami, ale chyba źle trafiałam, tym razem jednak było inaczej. W Londynie trafiłam do słynnego antykwariatu The Quinto, jeszcze w starej lokalizacji, zaś jadąc na północ przeczytałam w przewodniku o Barter Books, i zapragnęłam tam trafić. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, bo na poprzednim kempingu zostawiłam mapę i jechałam tylko po drogowskazach, których akurat było jak na lekarstwo. Zaczęłam więc wypytywać ludzi w mijanych miasteczkach, ale gdy pytałam o Alnwick, napotykałam na puste spojrzenia. Gdy byłam już bliska rezygnacji, uratował mnie pewien młody chłopak, na tyle błyskotliwy, by zorientować się, w czym leży problem – otóż Alnwick wymawia się bardziej jak „anyk” lub „enyk”. Gdy w końcu trafiłam we właściwie miejsce, od razu wiedziałam, że warto było błądzić. Barter Books to magiczne miejsce. Ulokowany w budynku wiktoriańskiego dworca kolejowego antykwariat jest jednym z największych w Anglii i na pewno jednym z najpiękniejszych.
Wnętrze wypełniają książki, sentencje, zaś pod sufitem jeździ mały, zabawkowy pociąg. Jest kafejka, wygodne kanapy i tysiące woluminów.
Zdjęcia z sieci:
2. The Strand, Nowy Jork
Księgarnia – legenda. Podobno mieści 18 mil półek, gdy więc weszłam do środka i zobaczyłam, jak niewielką zajmuje przestrzeń, byłam nieco zdziwiona i przekonana, że 18 mil jest jednak przesadą. Gdy jednak po godzinie buszowania nie udało mi się przejrzeć dwóch regałów, zdałam sobie sprawę, że ciasno ustawione wysokie regały kryją w sobie nieprzeliczoną ilość książek. Dawkowałyśmy sobie Strand, ponieważ miała świadomość, że gdybym nie narzuciła sobie ostrej dyscypliny, mogłam tam wejść w poniedziałek i wyłonić się w piątek, trochę bledsza i nieco wychudzona, nie obejrzawszy w Nowym Jorku niczego więcej. Zaglądałam więc na godzinkę lub dwie codziennie, czasem co drugi dzień, i przez dwa tygodnie nie udało mi się przejrzeć w całości nawet jednego piętra.
Strand nie jest zbyt tani, ale można wyszukać książki kosztujące 2-3 dolary. Trudno się po nim poruszać – jest tak ciasno, że wszyscy się potrącają, czasem trzeba też stoczyć walkę o drabinę, która jest absolutnie niezbędna, jako że znaczna część książek stoi bardzo wysoko. Ma jednak niesamowitą atmosferę i ma się tam poczucie, że da się tam znaleźć dosłownie wszystko. A w charakterze wisienki na torcie występuje obsługa, znakomicie zorientowana, oczytana i błyskotliwa.
3. Bookarest, Poznań
Nie ma się co oszukiwać, Poznań nie jest mekką dla moli książkowych. Pomimo wspaniałych tradycji targowych, nie mamy targów książki, najbardziej klimatyczne księgarnie zostały zamknięte lub stoją na krawędzi. Mimo to, w samym sercu miasta, którym, o zgrozo, stało się centrum handlowe (przyznaję – wyjątkowo piękne centrum handlowe), prężnie rozwija się ambitna i przyjazna czytelnikowi księgarnia. Bookarest ulokowany jest w Starym Browarze, co z pewnością wpływa niekorzystnie na wysokość czynszu, za to pozytywnie na ilość klientów. Jest przestronny, nowoczesny, jasny – czyli jest przeciwieństwem tego, co w księgarniach lubię. A jednak czuję się tu dobrze, chłodna kolorystyka jest zrównoważona przez wielokolorowe grzbiety książek, obsługa zna się na książkach, a tytuły wystawione na stolikach są bardzo starannie wybrane. Gdy chcę się dowiedzieć, co ciekawego pojawiło się na rynku – idę do Bookarestu. W dodatku jest to miejsce przyjazne, otwarte na czytelnika – możemy mieć wpływ na przykład na to, jakie tytuły będą sprzedawane po cenach promocyjnych w danym miesiącu!
Zdjęcie: www.bookarest.pl
4.The Bookshop, Wigtown, Szkocja
Wigtown to szkockie miasto książek. Mniej znane niż walijskie Hay-on-Wye, ma przewagę w postaci dużo niższych cen. Jest tu około dwudziestu księgarni, najbardziej znana ma najprostszą nazwę – The Bookshop. Trafiłam tu zupełnie przypadkiem, i oczarowana spędziłam długie godziny. To tutaj po raz pierwszy widziałam antykwariat całkowicie samoobsługowy – był to po prostu otwarty na oścież dom, pełen książek. Nie było w nim nikogo – można było wejść, pobłądzić po wąskich korytarzykach, wejść na piętro, do piwnicy, wszędzie zaś były dziesiątki regałów z książkami. Wychodząc, zostawiało się należność na talerzyku postawionym przy drzwiach. Ciekawa jestem, czy wciąż tak samo to funkcjonuje – byłam tam ponad 10 lat temu…
5. Londyn
Londyn jest dla mnie jedną wielką księgarnią – nie potrafię wybrać konkretnego miejsca. Gdy tam jestem, nie mogę nie odwiedzić ulubionych antykwariatów w Bloomsbury – The Scoob i Judd Books. Przy okazji zaglądam też do Oxfamu mieszczącego się naprzeciwko British Museum, często też wypuszczam się gdzieś dalej w poszukiwaniu ciekawych książek – do Notting Hill, Greenwich, czy nawet Stoke Newington, niewielkiej dzielnicy, w której mieści się aż kilka uroczych sklepików z książkami. Nie można zapomnieć też o Daunt Books, pięknego edwardiańskiego budynku mieszczącego książki poukładane geograficznie.
Gdy o tym teraz myślę, okazuje się, że sporo fantastycznych księgarni odwiedziłam przez laty – byłam w bardzo klimatycznym, zakurzonym antykwariacie na Bali, gdzie można było kupić takie książki o Indonezji, których w Anglii próżno szukać, byłam w słynnym walijskim mieście książek, w dziesiątkach malutkich antykwariatów w Anglii. Moje ulubione polskie księgarnie często już nie istnieją, jak choćby poznańska Kapitałka czy wrocławska księgarnia przy ul. Jedności… Ale za to wciąż jest mnóstwo miejsc, których jeszcze nie odwiedziłam, jak choćby słynne Shakespeare and Company w Paryżu, czy antykwariat w starym młynie w Nowej Anglii, reklamujący się uroczym hasłem „Sprzedajemy książki, których nie potrzebujesz, w miejscu, do którego nie uda ci się trafić”.
Z okazji dnia książki życzę Wam zatem, abyście trafiali bezbłędnie w takie magiczne miejsca, w których można znaleźć książki, o których nawet nie wiecie, że istnieją, ale które raz kupione, staną się Waszymi najlepszymi przyjaciółmi!
No Comments