na zakupach

Jednodniowy stosik

11 stycznia 2012

No, prawie jednodniowy, bo kilka książek kupiłam w trakcie tygodnia, nie da się jednak zaprzeczyć, że zdecydowana większość została nabyta podczas soboty spędzonej w towarzystwie A., Chihiro i Dabarai w kilku londyńskich księgarniach. I przyznam się Wam po cichu, że trochę mi wręcz głupio, bo panuje ostatnio moda na czytanie książek, które się już ma w domu, a ja w jeden dzień nabywam takie ilości! Ale szczerze mówiąc, mam takie dziwne przeczucie, że gdybyście trafili do ogromnego antykwariatu wypełnionego po brzegi książkami, najróżniejszymi, perełkami sprzed lat i hitami ostatnich miesięcy, a wszystkie za niecałe 3 zł za sztukę, to pewnie też byście jednak swoje półki zasilili… Towarzystwo innych moli książkowych, wykrzykujących co chwilę: „A to znasz? Musisz to wziąć!” było dodatkowym bodźcem. Swoją drogą, zauważyłam ciekawą prawidłowość – każda z nas za punkt honoru wzięła sobie namówienie innych na kupno jak największej ilości książek;) Ciekawe dlaczego;)

Nie wiem, jak to się stało, ale to ja chyba kupiłam najmniej! A i tak nie wiem, gdzie ja to teraz postawię?

Od góry:

Deborah Lawrenson „Songs of blue and gold” – prezent od Dabarai (dziękuję bardzo!), książka, którą wieki temu wypatrzyłam na jakimś angielskim blogu (być może tutaj), opowieść o Korfu, pisaniu, tajemnicy z przeszłości.

Laura Ingalls Wilder „Little House on the Praire” – kolejna część odkrytego przeze mnie ostatnio na nowo cyklu o rodzinie mieszkającej w małym domku najpierw w weilkim lesie, a następnie na prerii właśnie.

Michele Roberts „Daughters of the house” – stary dom w Normandii i dwie rówieśnice, kuzynki, Angielka i Francuzka, które wychowują się w nim po wojnie. Zaintrygowane szeptami i dziwnym milczeniem rodziców i służby, a także dziwnym znaleziskiem z lasu, dziewczęta snują wydumane historie, niechcący ujawniając wstydliwy sekret. Finalistka nagrody Bookera z 1992 roku, kompletnie mi nie znana, ale intrygująca.

Antonia White „Frost in May” – tyle razy już miałam zamiar kupić tę klasyczną powieść pensjonarską, że nie jestem całkiem pewna, czy tego aby nie zrobiłam już. Nie mogę jej jednak odnaleźć na półce, aczkolwiek może kiedyś odkryję, że mam dwa egzemplarze…

Sándor Márai „Embers”  – a tę książkę mam już po polsku (polski tytuł to „Żar” i nawet kiedyś czytałam, ale pomyślałam, że z przyjemnością do niej wrócę, czemu by nie spróbować wersji angielskiej…

Daphne du Maurier „Vaishing Cornwall” – jedna z moich ulubionych pisarek opowiada o Kornwalii, w której spędziła większość życia i która stanowi tło większości jej powieści.

Dorothy Whipple „The Priory” – książka kultowego wydawnictwa Persephone Books, w charakterystycznej, szarej okładce. Dorothy Whipple to jedna z ulubionych autorek wielu osób, które kochają książki Persephone, ja jej jeszcze nie znam, i bardzo cieszę się na tę lekturę. Zwłaszcza że tłem jest znowu stary i majestatyczny,choć nieco podupadający dom na wsi. Recenzja Thomasa z Ganku tutaj.

Jane Smiley „A Thousand Acres”  – książka nagrodzona Pulitzerem, oparta na motywach z „Króla Lira” tragiczna opowieść osadzona na farmie w Iowa (jak widzicie, moja obsesja na punkcie amerykańskich osadników narasta). Świetna, pełna pasji recenzja tutaj.

Nicolas Cickner „Nikolski”  – prezent od Chihiro, kanadyjska powieść nominowana do wielu nagród, historia trzech osób splatająca ze sobą Montreal, Alaskę, morze, tajemniczą książkę i zepsuty kompas. Bardzo się cieszę, bo nie znam tego tytułu, a fascynuje mnie literatura kanadyjska.

Nancy Armstron „Desire and Domestic Fiction”  – wypatrzona w oksfordzkim Oxfamie, jedyna przeczytana książka z tego stosiku, wreszcie po ponad roku będę mogła oddać koleżance pożyczony od niej egzemplarz! Klasyka krytyki feministycznej, traktująca o sferach prywatnej i publicznej oraz o tym, że to właśnie kobiety osiemnastego i dziewiętnastego wieku utorowały drogę do powstania nowoczesnej klasy średniej.

Po lewej:

Kolejny prezent od Chihiro, książka przeze mnie wymarzona od dawna: „A Jury of Her Peers: Celebrating American Women Writers from Anne Bradstreet to Annie Proulx” – pierwsza tak pełna historia pisarek amerykańskich, obejmująca zakres od pierwszych poetek do laureatek Pulitzera z ostatnich lat, świetnie napisana i pięknie wydana – cudowny prezent, dziękuję!

Od dołu:

Benedetta Craveri „The Age of Conversation” – nagradzana i chwalona historia francuskiej klasy próżniaczej w siedemnastym i osiemnastym wieku. O francuskiej arystokracji nie wiem prawie nic, ale wielogodzinne konwersacje na poziomie, prowadzone przez angielskie damy i dżentelmenów są mi jak najbardziej bliskie, od dawna więc planowałam lekturę tej książki w celach poszerzenia horyzontów. Nie mogłam uwierzyć, gdy znalazłam piękny, nowiutki egzemplarz w twardej okładce za śmieszne pieniądze…

Bella Pollen „Midnight Cactus”  – po zachwytach nad „The Summer of the Bear” mam ochotę na kolejną książkę tej autorki. Akcja tej osadzona jest – co za niespodzianka – na amerykańskiej prowincji, dla odmiany w małym miasteczku na skraju pustyni w Arizonie. Alice przeprowadza się tam z Londynu z dwójką małych dzieci. Jej małżeństwo się rozpadło, a ona zamierza odnowić opuszczone miasteczko górnicze na granicy meksykańskiej. Szybko jednak okaże się, że w tym pełnym pyłu, dusznym miasteczku nie wiadomo komu ufać, zaś wszyscy wydają się mieć coś do ukrycia.

Ann Patchett „State of Wonder” – kolejna powieść autorki wielbionego przeze mnie „Bel canto”, według innej pisarki, Maggie O’Farrel, jest od tegoż „Bel canto” lepsza, co wydaje się niemożliwością. W głębi amazońskiej dżungli tajemnicza lekarka pracuje nad lekiem, który mógłby zmienić życie kobiet. Prace prowadzone są w sekrecie, nawet inwestorzy nie są informowani o ich przebiegu. Anders Eckman, naukowiec, zostaje wysłany do dżungli, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Wkrótce jednak przychodzi tylko notatka o jego przedwczesnej śmierci. W jego ślady rusza jego koleżanka, niegdyś studentka tajemniczej lekarki, która nawet nie podejrzewa, z jakimi wyzwaniami przyjdzie jej się zmierzyć. Z okładki: „opowieść o nauce, rytuałach, lęku i miłości.”

Sarah Moss „Night Waking” i „Cold Earth”  – dwie książki młodej pisarki, mocno promowanej przez jedną z moich ulubionych blogerek, Cornflower. „Night Waking” dzieje się na szkockiej wyspie (moje ulubione tło, plasujące się nawet przed amerykańską prerią). Historyczka Anna Bennett ma napisać książkę, ale jej mąż, ekolog, zabiera cała rodzinę na niezamieszkaną szkocką wyspę, aby liczyć maskonury. Anna, rozdarta między swoim pisaniem a potrzebami dwójki małych dzieci, natrafia w ogrodzie na stary szkielet dziecka. Stopniowo odsłania tajemnicę May, angielskiej pielęgniarki zamieszkującej wyspę w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. „Cold Earth” to debiut, prawdopodobnie jeszcze chłodniejszy i mroczny – akcja toczy się na Grenlandii, zaś bohaterami jest odcięta od świata grupka sześciu archeologów.

Johanna Moran „The wives of Henry Oades” – Australia, dziewiętnasty wiek, angielska rodzina dopiero co przypłynęła, gdy Margaret i czwórka dzieci zostają porwani przez Maorysów. Gdy pięć lat później udaje im się uciec, okazuje się, że Henry, mąż i ojciec, załamany i przekonany, że nie żyją, trzy lata temu wyjechał do Ameryki. Margaret podąża za nim do San Francisco tylko po to, aby się przekonać, że Henry to nie pogrążony w smutku wdowiec (oczywiście) , ale młody mąż i ojciec.

Mary Russel Mitford „Our village” – portret dziewiętnastowiecznej wioski, kupiłam głównie dlatego, że przeczytałam w tym roku zbiór listów tej autorki, który jest zachwycająco dowcipny i ironiczny.

Muszę powiedzieć, że jestem zachwycona swoimi nabytkami – już dawno tyle książek naraz mnie nie kusiło! Wyrzutów nie czuję – wydałam na nie w sumie niewiele ponad 100 zł, a poza tym lubię mieć wybór na własnych półkach. Jedyny problem to miejsce na nich właśnie, ale ten problem nie zostanie zapewne nigdy rozwiązany, jako że bez wątpienia nawet jeśli będę kiedyś miała oddzielny pokój na bibliotekę, zapełnię go zdecydowanie za szybko!

Próbowałyśmy z A. zrobić zdjęcie wszystkich książek, które razem kupiłyśmy, przed zapakowaniem ich do walizki, ale niestety była już późna noc i jakość jest tragiczna. Niemniej jednak, zamieszczam poglądową fotkę, jako że została ona niektórym obiecana. Nie podejmuję się spisać wszystkich tytułów, ale jeśli coś was zaintryguje, to się dowiem, co to:) Po prawej książki, które już powyżej pokazałam, po lewej kupka A. – zwracam uwagę, że wyższa od mojej:)


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply