Junot Diaz zadebiutował w 1996 roku zbiorem opowiadań „Topiel”, wydanym u nas w 1998. Książka została obsypana nagrodami i zyskała fantastyczne recenzje, a Diaz został okrzyknięty jednym z najważniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich. Trudno się dziwić, że po takim debiucie przez następne 11 lat nie opublikował niczego. Warto było jednak czekać, aby przekonać się, że zachwyty nad „Topielą” nie były przesadzone – pierwsza powieść Diaza: „The Brief Wondrous life of Oscar Wao”, zdobyła właśnie nagrodę Pulitzera.
Trudno jest napisać coś o tej powieści, nie czytawszy jej. Time określił ją jako rodzinną sagę o imigrantach przeznaczoną dla tych, którzy normalnie nie czytają rodzinnych sag o imigrantach. Mowa o rodzinie imigrantów z Dominikany, składającej się z matki, ojca, siostry i tytułowego Oskara – otyłego, introwertycznego ofermy pochłoniętego lekturą science fiction i fantasy i oczywiście, nie mającego szczęście w miłości. Jego siostra Lola jest szczupła, seksowna i równie jak on zagubiona.
Myślę, że lektura „The Brief Wondrous life of Oscar Wao” w oryginale będzie przyjemnym i satysfakcjonującym wyzwaniem, ponieważ Diaz używa bardzo specyficznego języka, który jest mieszaniną angielskiego i dominikańskiej odmiany hiszpańskiego (tzw. Spanglish), a w dodatku zawiera mnóstwo odniesień do Tolkiena, gier RPG, anime, klasycznej literatury sf, starych karaibskich przesądów i wierzeń, a także do historii Dominikany, na szczęście nieco obajśnianej w przypisach. Wszystko to razem wydaje się fascynującą mieszanką, bujną i erudycyjną.
„What more sci-fi than the Santo Domingo?” Oscar asks, „What more fantasy than the Antilles?”
Bogactwo książki odbija się w złożoności i różnorodności recenzji dostępnych w necie. Wszystkie jednak są skrajnie pozytywne i zachęcające. Nargoda Pulitzera jest więc dla mnie właściwie już całkiem niepotrzebną zachętą, bo „The Brief Wondrous life of Oscar Wao” chyba po prostu trzeba przeczytać! I z pewnością znajdzie się wydawnictwo, które opublikuje tę książkę i u nas, a ja z góry chylę czoła przed tłumaczem, sama jednak zmierzę się chętnie z oryginałem. I na koniec mam nadzieję, że polska okładka będzie bardziej zachęcająca niż wyjątkowo paskudne okładki wydania amerykańskiego i angielskiego, tak brzydkie, że ich raczej nie będę nawet zamieszczać.
No Comments