wycieczki bez celu

Nie samymi książkami – 2013

31 grudnia 2013

Nie samymi książkami żyje człowiek. Książki są idealną rozrywką, bawią, uczą, a według mnie przede wszystkim inspirują. Do tego, żeby odłożyć je na bok i zrealizować coś, o czym zamarzyliśmy – czytając.

Koniec roku jest, było nie było, datą dość umowną, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby właśnie teraz, zimą, gdy dzień powoli staje się coraz dłuższy, gdy przesilenie zimowe już za nami, podsumować ostatnie dwanaście miesięcy, przypomnieć sobie to, co dobre. A potem zamarzyć sobie coś na kolejny rok.

Dla mnie 2013 to rok, w którym spełniłam dwa swoje wielkie marzenia.

Pierwsze – najważniejsze, niedawno jeszcze zupełnie nierealne, którego realizacja pochłonęła spory kawałek tego roku.

Przebiegłam maraton.

Lekcja na całe życie – pokory, ale też wiary w to, że mogę wszystko i że zawsze gdzieś blisko są ludzie, którzy pomogą ci zrealizować swoje marzenie. Jeszcze o tym napiszę, powoli dojrzewam, bo tak naprawdę dopiero opadają ze mnie emocje. W każdym razie, cel, który dwa lata temu istniał tylko w najśmielszych marzeniach, okazał się realny. Czyli wszystko można sobie wyśnić 🙂

Cel drugi – bardziej dla mnie normalny. Wymyślony lekturami, poczynając od „Tomka na tropach Yeti” dawno, dawno temu.

Zobaczyłam Tybet.

Powiedzmy, że kawałek Tybetu. Tyle, żeby zapragnąć więcej. To samo zresztą dotyczy Chin. Państwo, które mnie nigdy specjalnie nie interesowało, ożyło na kartach książek, które w tym roku czytałam. Przygotowując się do wyjazdu, zaczęłam uczyć się chińskiego i przypomniałam sobie, dlaczego kiedyś poszłam studiować filologię i za co kocham obce języki. Chiński okazał się odkryciem – i chyba właśnie dzięki fascynacji tym językiem Chiny spodobały mi się szalenie. A w dodatku, dzięki nauce chińskiego, jakimś dziwnym zrządzeniem losu trafiłam jeszcze na kurs indonezyjskiego. A skoro już uczę się jednego lekko kosmicznego języka tylko i wyłącznie dla przyjemności, to co stoi na przeszkodzie, żeby uczyć się dwóch?;)

Fajny rok. Miasto Książek w finale konkursu na Blog Roku, spontaniczne wyjazdy do Toskanii na storczyki i do Londynu do studia Harry’ego Pottera, sierpień w Chinach, kilka półmaratonów i maraton, nowe biegowe znajomości i przyjaźnie, świetne wesela przyjaciółek, niezliczone spotkania towarzyskie, plenery fotograficzne, i oczywiście książki. W tym roku naprawdę wiele przeczytałam tytułów doskonałych, które będę pamiętać długo.

Dużo się u nas dzieje, i wiem, że dzieje się także dlatego, że kiedyś, kiedy byłam mała, zakochałam się w książkach i nauczyłam marzyć. A gdzieś po drodze nabrałam wiary, że marzenia mogą się spełniać. Może nie zawsze dokładnie tak, jak to sobie wymyślimy (maraton nie miał wyglądać jak droga przez mękę;)), niekoniecznie wtedy, kiedy to zaplanowaliśmy, ale to nie szkodzi. Fajnie jest, jak jest.

Co dobrego przytrafiło Wam się w tym roku? Robicie takie podsumowania miłych zdarzeń? Uważam, że warto – wiadomo, że życie nie jest idealne, ale zapamiętując te dobre chwile nastawiamy się do świata bardziej pozytywnie.

Oczywiście, nie zapomniałam o najważniejszym podsumowaniu, czyli tym książkowym. Lista już ułożona, najważniejsze decyzje podjęte. Ale o tym w następnej notce.


You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply