Czytacie trudne książki? Trudne, czyli takie, które czyta się nie tylko dla rozrywki, ale po to, żeby poszerzyć sobie horyzonty i dowiedzieć się czegoś nowego o tym, jak można pisać. Takie, których lektura stanowi prawdziwe wyzwanie i którym czasem, mimo szczerych chęci, nie możemy sprostać. Wyzwania dotyczące liczby przeczytanych w ciągu roku książek są bardzo popularne, ale dlaczego nie mielibyśmy spróbować czegoś innego? Może to właśnie w tym roku uda nam się przeczytać książki, których lekturę od zawsze odkładamy na później? Dla tych, których ten pomysł kusi, przygotowałam listę dziesięciu książek uważanych za trudne, z którymi na pewno warto się zmierzyć.
Oczywiście, książka może być trudna dla jednego czytelnika, a przystępna dla innego. „Trudność” nie jest mierzalna i może podlegać dyskusji. Wybrałam książki, które mogą uchodzić za trudne z wielu powodów – czasem ze względu na objętość i zawiłą fabułę, czasem zaś z powodu eksperymentalnego stylu. Nie ujęłam tu książek, które mogą być trudne, ponieważ dotykają ciężkich, zasmucających tematów – uważam, że stanowią oddzielną kategorię. Na liście znalazły się zarówno książki, które czytałam i z pełnym przekonaniem stwierdzam, że warto się z nimi zmierzyć, jak i takie, których lekturę dopiero planuję. Może właśnie w tym roku?
1. William Faulkner „Wściekłość i wrzask”
Nie czytałam wszystkich książek Faulknera, jednak z tych, które czytałam, największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie ta i wracam do niej od czasu do czasu. Trudność leży w sposobie narracji, prowadzonej momentami w formie rasowego strumienia świadomości. Co gorsza, narratorów jest trzech, a pierwszym z nich jest upośledzony psychicznie chłopiec, który nie potrafi snuć spójnej opowieści. Czy jednak warto się z taką lekturą zmierzyć? Zdecydowanie tak – to niesamowita, wielopłaszczyznowa książka, która powoli odkrywa swoje tajemnice. Po przewróceniu ostatniej strony będziecie czuli potrzebę przeczytania całości jeszcze raz.
2. Gabriel Garcia Marquez „Sto lat samotności”
Mój wielki wyrzut sumienia – mam tę książkę chyba od zawsze i od zawsze planuję lekturę. Podobno to powieść totalna, zaś trudność polega między innymi na tym, że wielu bohaterów nosi to samo imię – Aureliano. Wiem już, że podczas czytania powinnam rysować sobie drzewo genealogiczne rodu Buendiów. Historia tej rodziny to zarazem metaforyczna opowieść o ludzkim losie. Trudno się zdecydować na lekturę, bo prawdopodobnie będzie wymagała sporo czasu i skupienia, jednak nieznajomość tej książki bardzo mnie gryzie!
3. Herman Melville „Moby Dick”
Z tą książką z kolei dzielę skomplikowaną przeszłość. Na studiach jej nie zrozumiałam, a że nie była lekturą obowiązkową, to przekartkowałam ją raczej niż przeczytałam. Potem sama zaczęłam uczyć historii literatury amerykańskiej, wypadało więc się zapoznać z jednym z najważniejszych tekstów z sylabusa. Poświęciłam na tę lekturę trzy letnie tygodnie i się w niej zakochałam. Czytałam ją potem jeszcze kilkukrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego. Studentom jednak pozwoliłam na lekturę wybranych rozdziałów, nie wymagając znajomości całego tekstu. Dlaczego? Na arcydzieło Melville’a składają się bardzo różne fragmenty. Autor nie oszczędza czytelnika i poświęca część rozdziałów na opisy biologii wielorybów, na wprowadzenie do wielorybnictwa i wiele innych zagadnień, które nie mają bezpośredniego związku z fabułą. Jest nawet kazanie! Dlatego na początek można ominąć niektóre rozdziały, ewentualnie tylko je przekartkować, a gdy się już łyknie bakcyla i pokocha tę nietypową powieść, przeczytanie całości przestanie być problemem.
4. J. R. R. Tolkien „Silmarillion”
Tę książkę, która dość często pojawia się w zestawieniach lektur, przez które ciężko przebrnąć, swego czasu przeczytałam w ekspresowym tempie. Nie sprawiła mi żadnego problemu, ale zapewne przyczyną było to, że zakochana byłam wtedy (właściwie nadal jestem) w wykreowanym przez Tolkiena świecie, a kompendium wiedzy na temat historii i mitologii tego świata wciągnęło mnie bez reszty. Jednak przyznać należy, że nie jest to łatwa lektura – zawiera cały wszechświat, z jego mitami i legendami, z bogami, z historią wojen, opisem zasiedlających go ludów. No i nie ma w niej hobbitów, co może rozczarować niektórych czytelników. Rozmach i drobiazgowość tego dzieła robi jednak ogromne wrażenie, poza tym to prawdziwa skarbnica fascynujących opowieści.
5. Thomas Mann „Czarodziejska góra”
Kolejna książka, po którą mam zamiar sięgnąć od bardzo dawna. Rozmowy dwóch bohaterów, mityczna przestrzeń sanatorium położonym na czarodziejskiej górze, senna atmosfera i niespieszna narracja, która podobno najpierw usypia, a potem uzależnia. Słyszałam, że nie powinno się czytać tej książki po kawałku, z doskoku – trzeba się jej oddać. Kiedyś spróbuję.
6. Juan Manuell Marcos „Zima Guntera”
Dość niepozorna książka o niespecjalnie pokaźnych gabarytach to podobno jedna z najważniejszych powieści wydanych na przestrzeni ostatnich 40 lat w Paragwaju. Przeczytałam ją niedawno i mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że to doskonały przykład trudnej, choć satysfakcjonującej lektury. To opowieść o podróży pewnego urzędnika i jego żony, ale fabuły tu niewiele. Mamy za to piękny strumień świadomości, liczne retrospekcje i mnóstwo aluzji do historii Paragwaju i innych krajów Ameryki Południowej. Książka o przeszłości i jej wpływie na teraźniejszość, pełna gniewu. Nie sądzę, że ją naprawdę zrozumiałam, brakuje mi wiedzy – być może sięgnę po nią kiedyś ponownie, po lekturze jakiejś porządnej książki dotyczącej tego regionu.
7. James Joyce „Finneganów Tren”
Zastanawiałam się, czy umieścić na tej liście książkę Joyce’a, bo nie mam raczej zamiaru jej czytać, wydaje mi się jednak, że pominięcie jej byłoby niedopatrzeniem. Być może niektórzy z was spodziewali się zobaczyć tu „Ulissesa”, uważam jednak, że ta książka nie jest tak trudną lekturą, za jaką uchodzi. Chcecie się przekonać na własnej skórze? Spróbujcie czytać ją na głos, najlepiej w oryginale, w niewielkich fragmentach. Zdania Joyce’a są tak pełne muzyki, że przyjemnie jest je wypowiadać na głos. „Ulisses” jest zresztą powieścią pełną humoru i naprawdę da się ją przeczytać. „Finneganów Tren” to chyba całkiem inna historia. Jej tłumacz, Krzysztof Bartnicki, pracował nad przekładem przez 10 lat! Krytycy spierają się co do jej wymowy, niektórzy są wręcz zdania, że Joyce napisał ją w formie żartu i że nie ma ona sensu. Nawet ukazanie się polskiego tłumaczenia wzbudziło kontrowersje, a tłumacz musiał zmierzyć się z falą internetowego hejtu. Jeśli więc chcecie zmierzyć się z dziełem naprawdę trudnym, nic bardziej odpowiedniego na mojej liście nie znajdziecie.
8. Virginia Woolf „Fale”
Chyba najtrudniejsza książka pisarki, którą kocham od momentu, kiedy jako świeżo upieczona studentka anglistyki z lekkim drżeniem otworzyłam „Panią Dalloway”. Potem pochłaniam kolejne jej książki, dopóki nie zatrzymały mnie „Fale”. W tej naprawdę eksperymentalnej powieści autorka skupia się na formie, a nie na treści. Akcji praktycznie nie ma – wartość leży w języku, w rytmie słów. Wtedy była to dla mnie za trudna lektura, ale teraz mam ochotę sprawdzić, czy coś się w tej kwestii jednak nie zmieniło.
9. Thomas Pynchon „Tęcza grawitacji”
Na polski przekład tej ważnej powieści postmodernistycznej czekaliśmy prawie 30 lat. To pokaz erudycji autora, który oczekuje, że czytelnik będzie posiadał wiedzę chociażby z dziedziny fizyki. Książka-zagadka, pełna dygresji i wątków pobocznych, która jest dyskusją z historią XX wieku, a być może także z historią literatury. Na temat „Tęczy grawitacji” napisano całe tomy, część z nich zaś poświęcona jest po prostu wytłumaczeniu, o co właściwie w tej książce chodzi! Pynchon to tajemniczy pisarz, który bardzo strzeże swojej prywatności, a jego książki, choć trudne, uważane są za jedne z najważniejszych powieści współczesnych.
10. Fiodor Dostojewski „Bracia Karamazow”
Książka, która odstrasza czytelników samą objętością. Jest to wielowątkowa i bardzo gęsta opowieść, chwilami nużąca, ale bez wątpienia warta poświęconego czasu. Wiele osób uważa ją za jedną z najważniejszych książek, jakie kiedykolwiek zostały napisane, a nawet jeśli nie podzielicie tej opinii, powinniście docenić niezwykły kunszt autora, który buduje swoich bohaterów z niesamowitym wyczuciem. Polecam bardzo soczyste tłumaczenie Adama Pomorskiego!
Czytaliście którąś z tych książek? A może wszystkie? Zgadzacie się z opinią, że to trudne lektury? A może coś byście do tej listy dopisali? Zabrakło mi miejsca na wiele pozycji, które zapewne powinny się tu znaleźć!
1 Comment
Przy czytaniu „Stu lat samotności” warto robić sobie praktyczne drzewko genealogiczne – pomaga się rozeznać wśród Jose Arcadiów i Aurelianów:) Książka przepiękna.