zakręty wyzwań

Od zmierzchu do świtu – nocne wyzwanie

22 grudnia 2010

Dzisiaj najkrótszy dzień roku. Właściwie wczoraj i dzisiaj, jako że różnica w długości dzisiejszego i wczorajszego dnia wynosi mniej niż minutę. Przed nami jednak wciąż długie miesiące w ciemnościach, jako że dnia zacznie nam przybywać właściwie niezauważalnie.

Czy jednak naprawdę spędzamy czas po ciemku? Rzadko wprawdzie możemy ostatnio oglądać słońce, ale przecież natychmiast po jego zajściu pstrykamy przyciskiem na ścianie i nasze otoczenie zalewa jasność. Gdy siedzę wieczorem w fotelu z laptopem na kolanach, na suficie nieopodal świecą się dwie lampy, za moimi plecami stoi niewielka lampka stołowa, a w drugim kącie pokoju jarzą się wesoło lampki na choince. Nie zawsze jednak tak było. Pierwsze oświetlenie elektryczne wynaleziono w 1809 roku, prototyp żarówki w 1820, chociaż użyteczne stały się one dopiero w 1879 roku dzięki Thomasowi Edisonowi. Zaledwie 131 lat temu. Jak żyli ludzie przez wszystkie minione stulecia? Jak funkcjonowali w ciągu długich zimowych miesięcy jedynie w świetle świec, które były drogie, szybko się spalały i często powodowały mniejsze i większe pożary. Ciemno w domu i ciemno na zewnątrz – w takich warunkach żyły całe pokolenia. Nie wiem, czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie praktyczne trudności, z którymi musieli się mierzyć codziennie. Spróbujmy…

Światło było cenne. Świece były popularne przez stulecia, były jednak drogie, rozrzutnością było więc palenie ich niepotrzebnie, na przykład zanim zrobiło się całkowicie ciemno. Nie zapalano ich nawet od razu po zapadnięciu zmroku, lecz co najmniej pół godziny później. Ten czas, gdy było już zbyt ciemno, żeby cokolwiek robić, a świec jeszcze nie można było zapalić, był na przykład w Skandynawii nazywany „odpoczynkiem o zmierzchu”. W tym czasie modlono się, odpoczywano, rozmawiano – stąd wziął się zwyczaj wieczornych rozmów salonowych w siedemnasto-  i osiemnastowiecznej Anglii. Było po prostu za ciemno na cokolwiek innego.

Gdy już przyniesiono świece, dobrze było je oszczędzać. Czytanie na głos wymagało oświetlenia tylko jednej książki, a cała rodzina mogła się przysłuchiwać. Czytanie w samotności odbywało się częściej za dnia. Gdy zaś nadchodziła pora udania się na spoczynek, tylko niektórzy domownicy mogli oświetlić sobie drogę do sypialni. Niesienie świecy przyspieszało jej spalanie, osoby niższe rangą musiały więc radzić sobie po ciemku. We własnych domach było to proste – każdy znał na pamięć rozkład pomieszczeń, odległość do pokonania, ilość stopni. Trudniej było w obcych miejscach. Jan Jakub Rousseau radził w „Emilu”, aby w obcym pomieszczeniu klasnąć w dłonie. „ Dzięki pogłosowi poznasz, czy pomieszczenie jest duże czy małe, czy jesteś na środku, czy w rogu.” Kto z nas potrafiłby to dzisiaj zrobić?

Czasem ułatwiano sobie zadania budując poręcze wzdłuż wyjątkowo krętych korytarzy lub odsuwając na noc meble stojące w przejściach pod ściany. Bardzo ważne było zachowanie porządku, w razie gdyby trzeba było w nocy znaleźć szybko jakieś narzędzie, potrzebny przedmiot lub broń.

Zresztą nawet w świetle świec raczej nie było zbyt jasno. Jedna lub kilka świec rozjaśniały jedynie środek pokoju, cała reszta tonęła w ciemnościach. Panny na balach często uchodziły za ładniejsze niż były w istocie, bo po prostu nie było ich zbyt dobrze widać. Częste były też przypadki zapalania się ubrań, a nawet peruk.

Do ciemności przyzwyczajano się od maleńkości. Rousseau zalecał, aby uczyć dzieci pokonywania po ciemku labiryntów zbudowanych ze stołów i krzeseł. Jedną z popularnych zabaw w Anglii już w szesnastym wieku była gra „Czy mogę się tam dostać, zanim zapalą świece?” Dzieci dzieliło się na dwie grupy, jedna była podróżnymi, druga wiedźmami. Zadaniem podróżnych było dostać się do domu, zanim zostaną złapani przez wiedźmy, symbolem pojawiania się wiedźm była zapalona świeczka. Grano w to wprawdzie za dnia, ale przekaz był jasny – naucz się wracać do domu przez zmierzchem, albo zostaniesz osaczony przez złe moce.

Trudno się zresztą dziwić tym, którzy bali się wracać do domu po zmroku. Wszędzie czyhały niebezpieczeństwa niewidoczne w ciemności. Złodzieje i bandyci to jedno, groźne były jednak także złamane drzewa, błoto, rowy, gęste krzaki, głazy na drodze. Jak je dostrzec w ciemności? Zamożne osoby mogły pozwolić sobie na opłacenie służącego, który oświetlał im drogę do domu w nocy, w mieście zaś można było wynająć chłopca, którego nazywano link boy, od słowa link, czyli latarka. Nosili oni latarnie i przeprowadzali podróżnych przez miasto nocą. Niestety, istniało ryzyko natrafienia na chłopca, który ma układ ze złodziejami i naprowadza na nich swoich podopiecznych – taka nieprzyjemna przygoda przytrafiła się na przykład Danielowi Defoe. Pierwszą latarnię uliczną zamontowano w Paryżu już w roku 1318, ale latarnie oświetlające ulice pojawiły się tam dopiero w 1667. Inne miasta ociągały się jeszcze bardziej, w Londynie uliczne lampy postawiono w 1683, a w Wiedniu dopiero w 1688 roku. Nie palono ich w dodatku przez cały rok, ale zazwyczaj tylko w zimie. W Londynie w dodatku były gaszone po północy, w Paryżu za to byli bardziej rozrzutni i lampy świeciły się znacznie dłużej. Pierwsze latarnie były po prostu skrzynkami na świece, zapalanymi i gaszonymi przez specjalnie do tego celu zatrudnionego człowieka.

Noc zmieniała ludzi, zacierała granice między klasami, dlatego była straszna. Nie wiadomo było, kto był kim, kogo się obawiać, a komu zaufać. Noc w gronie rodzinnym lub wśród przyjaciół była najbezpieczniejszym wyjściem. Mężczyźni z niższych klas spędzali ją często w pubach i gospodach, kobiety w swoim gronie w domu, zaś ludzie z wyższych sfer przyjmując gości lub odwiedzając znajomych (odwiedziny trwały zresztą często po kilka dni właśnie dlatego, aby uniknąć nocnych powrotów do domu). Może jest nam teraz łatwiej i bezpieczniej, ale o ile bardziej samotni jesteśmy w naszych dobrze oświetlonych domostwach.

Nocą upływa połowa naszego życia, jak mogłaby więc nie być obecna w literaturze? Czy jednak kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, jak ważna jest i jak często się pojawia? Jakie znaczenie ma dla poezji i prozy? Czy są utwory, które za swój główny cel stawiają sobie opisanie jej natury? Jakie książki nie mogłyby być osadzone w świetle, jakie sceny nie mogłyby się toczyć za dnia? A także, jaki wpływ ma na czytelnika czytanie nocą? Czy w ciemnościach i ciszy odbieramy literaturę inaczej? Czy są książki, które czytać można tylko w półmroku?

Chciałam zaprosić Was do wspólnej odpowiedzi na te pytania. Poznajmy lepiej literacką naturę nocy, rzućmy sobie wyzwanie, które pozwoli nam rozproszyć mrok otaczający ten motyw literacki. Proponuję wspólną lekturę książek, które już w tytule mają słowa z nocą związane. Czytajmy je dla przyjemności, ale skupmy szczególną uwagę na funkcji, jaką gra w nich noc, piszmy o tym w naszych recenzjach i wrażeniach. Możemy sięgać także po książki, które nocy w tytule nie mają, ale ta pora dnia jest w nich szczególnie istotna. Możemy także opisywać swoje nocne czytanie i analizować jego naturę. „Niech noc nauczy nas, jacy jesteśmy, a dzień – jacy powinniśmy być” (Thomas Tryon, 1691).

Początek – 22 grudnia, najdłuższa noc w roku. Koniec – w nocy z 21 na 22 czerwca, kiedy noc będzie najkrótsza. Ilość książek do przeczytania – dowolna. Niech to będzie choć jedna nocna lektura, najlepiej czytana nocą, której teraz mamy przecież aż nadto.

Co Wy na to? Kto jest chętny? A z praktycznych kwestii – kto zna jakiś klimatyczny, nocny szablon na wyznaniowego bloga? Ja znalazłam dwa, ale nie jestem nimi zachwycona.

Aby przyłączyć się do wyzwania, nie trzeba prowadzić bloga. Trzeba założyć sobie jednak konto na gazeta.pl, aby móc logować się i zamieszczać notki na wspólnym blogu wyznaniowym, „Od zmierzchu do świtu”. Propozycje nocnych lektur znajdziecie niżej, ale oczywiście można czytać także inne książki z nocą w tytule lub treści.

Nocne lektury

  • Paul Auster “Noc wyroczni”
  • Baśnie z tysiąca I jednej nocy
  • Italo Calvino „Jeśli zimową nocą podróżny”
  • Louis-Ferdinand Céline „Podróż do kresu nocy”
  • Ann Cleeves „Biel nocy”
  • Michael Cox „Sens nocy: Spowiedź”
  • Francis Scott Fitzgerald „Czuła jest noc”
  • Mark Haddon „Dziwny przypadek psa nocną porą”
  • Susan Hill „Ptak nocy”
  • John Irving „Ostatnia noc w Twisted River”
  • Maureen Jennings „Detektyw Murdoch: Ostatnia noc jej życia”
  • Pascal Mercier „Nocny pociąg do Lizbony”
  • Stephenie Meyer „Zmierzch” (a co mi tam!)
  • Amos Oz „Nie mów noc”
  • Jodi Picoult „Deszczowa noc”
  • Antoine de Saint-Exupéry „Nocny lot”
  • Dag Solstad „Noc profesora Andersa”
  • Andrzej Stasiuk „Noc”
  • William Szekspir „Sen nocy letniej”, „Wieczór Trzech Króli”
  • Johan Theorin „Nocna zamieć”, „Zmierzch”
  • Olga Tokarczuk „Dom dzienny, dom nocny”
  • Jáchym Topol „Nocna praca”
  • Tarjei Vesaas „Wiosenna noc”
  • Sarah Waters „Pod osłoną nocy”
  • Virginia Woolf „Noc i dzień”

Na koniec zaś jedna pozycja non-fiction, z której korzystałam pisząc dzisiejszą notkę: A. Roger Ekirch „At Day’s Close: Night in Times Past” – rewelacyjna historia nocy – życie nocne w każdym aspekcie na przestrzeni ostatnich sześciuset lat.

Kto nie boi się ciemności i chce się przyłączyć? I jakie jeszcze lektury polecacie (spis książek z nocą w tytule łatwo wyszukać w Biblionetce, nie wymieniajmy więc wszystkich możliwych tytułów, ale to, co znacie i polecacie lub wydaje się wam naprawdę interesujące).

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply