uliczki nagród literackich

Orange Prize dla jednej z najważniejszych współczesnych pisarek

3 czerwca 2009

Nie udało mi się przeczytać do końca żadnej z książek nominowanych do tegorocznej Orange Prize. Przeczytałam trochę ponad 100 stron „Scottsboro” Ellen Feldman i mnie znużyła, odłożyłam ją na jakiś czas. Zaczęłam „Burnt Shadows” Kamili Shamsie, ale nie zdążyłam przeczytać zbyt wiele, zwłaszcza, że czytam z ebooka, a to mnie specjalnie nie zachęca, chociaż książka zapowiada się świetnie. Od momentu ogłoszenia nominacji miałam jednak swoją faworytkę, i sądzę, że każdy, kto przeczytał choć jedną książkę Marilynne Robinson wiedział, że to poważna kandydatka do wygranej. Czytałam tylko „Gilead”, dwa razy i mam zamiar wkrótce przeczytać po raz trzeci, dlatego z radością odnotowuję, że najnowsza powieść Robinson „Home” zdobyła Orange Prize for Fiction 2009. Sędziowie byli podobno jednomyślni.

   Robinson zadebiutowała 29 lat temu powieścią „Housekeeping”, która może nie została natychmiastowym bestsellerem, ale stopniowo zdobywała rozgłos i uznanie. Została sfilmowana i trafiła na kilka list najważniejszych książek zeszłego wieku. Wielu czytelników czekało niecierpliwie na kolejną powieść, jednak Robinson się nie spieszyła. „Gilead” ukazało się 24 lata później, z hukiem zdobywając Pulitzera. „Home” jest swego rodzaju kontynuacją, dalszą opowieścią o tych samych bohaterach.

Reputacja Orange Prize została lekko nadszarpnięta przez dość lekkomyślny dobór jurorów rok temu. Na szczęście, w tym roku obyło się bez skandali, zaś wszystkie nominowane książki zbierają dobre opinie zarówno recenzentów, jak i czytelników. Oczywiście, wiele osób krytykuje samą ideę konkursu, który otwarty jest tylko dla kobiet, niektóre uznane autorki, na przykład A.S. Byatt, odmawiają nawet udziału. Mnie jednak cieszy przede wszystkim to, że na Orange Prize rzadko się zawodzę. Przeczytałam sporo nominowanych i nagradzanych książek i wiele z nich bardzo mi się podobało. Na „Home” na pewno się nie zawiodę.

Czytelników polskich namawiam tymczasem do sięgnięcia po „Gilead”, który nie dalej jak wczoraj widziałam w taniej książce za jakieś grosze, i liczę, że nie będziemy długo czekać na przekład „Home”.

 

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply