Nie miałam siły, żeby się oprzeć. Przy całej niechęci do komerchy i do książek z pierwszych miejsc list bestsellerów, wczoraj w drodze z zapadłej doliny w górach pognałam szukać otwartej księgarni, co wbrew pozorom nie było tak proste w niedzielę wieczorem. I wreszcie leży przede mną nowiutki, pachnący farbą Harry Potter:)
Mam silne postanowienie nie spieszyć się, no bo skoro więcej części nie będzie, to szkoda połknąć go przez jedną noc. Pewnie będzie tak samo trudne do zrealizowania, jak decyzja, że będę ćwiczyć siłę woli i nie przeczytam ostatniejs trony. Chyba powinnam ją czymś zakleić… Tak czy inaczej, na początku muszę trochę nadgonić, bo mój brat, który książkę ma już od piątku, jest już na setnej stronie, a przecież nie dam mu się wyprzedzić!
Bawcie się więc dobrze w ten uroczy poniedziałkowy ranek, a ja, jako szczęśliwa przedstawicielka zawodu niewykonywanego prawie w lecie, zaraz teleportuję się na fotel i zaczynam!
No Comments