fotografując za miastem

Światłem malowane

4 listopada 2007

Moje półki są dość mocno zapełnione przez literaturę piękną, poezję i reportaże, trafia mi się czasem jakaś książka popularnonaukowa, mam sporo podręczników akademickich, słowniki, słowem, wszystkiego po trochu. Tym, pod czym półki uginają się jednak najbardziej i co można uważać za małą kolekcję jest zbiór albumów fotograficznych, pasja moja i U. Albumy dotyczą tego, czym sami się zajmujemy, czyli fotografii przyrodniczej, i kupujemy je według jednego jedynego klucza, czyli tego, czy wzbudzają w nas namiętność od pierwszego wejrzenia… Wbrew pozorom, nie tak o to łatwo, właściwie w Polsce w księgarniach takie albumy trafiają się sporadycznie. Lepiej jest w Anglii, ale także nie za różowo, najlepiej zapewne w Stanach, ale niestety nie sprawdziłam tego na własnej skórze, natomiast fantastycznie w tej kategorii wypadają Niemcy, zwłaszcza wydawnictwo Tecklenborg Verlag. Generalnie kupno nowego albumu to dla nas wydarzenie, które niestety nie zdarza się zbyt często, przynajmniej jeśli porównać je z innymi zakupami książkowymi. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ cieszę się niezmiernie, bo właśnie dzisiaj nasza kolekcja wzbogaciła się o album, o którym dawno marzyłam, a którego nie można było już prawie nigdzie kupić, nam zaś właśnie przywiózł go kolega, i to w dodatku z autografem i imienną dla naszej całej rodziny dedykacją autora!

Ten niezwykły album to „Chased by the light” Jima Brandenburga.

                              

Jim Brandenburg to bardzo znany amerykański fotograf, który wsławił się świetnymi zdjęciami wilków polarnych wykonanymi dla National Geographic oraz kampanią na rzecz ochrony wilków i ochrony prerii w USA. Aby jednak wykonać zdjęcia do tych albumów, Jim Brandenburg spędził 3 lata w Arktyce i kolejnych kilka w Stanach, nie fotografując praktycznie nic innego. W tym czasie wykonał tak niewyobrażalne ilości zdjęć, że jak sam potem stwierdził, wypalił się jako fotograf. Nie będąc w stanie kontynuować pracy w tym samym stylu, zaszył się w swoim domu rodzinnym w Minnesocie i zarządził sobie odwyk. Postanowił, że aby powrócić do istoty swojej fotografii i ponownie odkryć, co w tej sztuce jest najważniejsze, przez 90 dni jesieni będzie wychodził do lasu codziennie i wykonywał tylko jedno zdjęcie.

Projekt ten miał być w założeniu czysto prywatny, a zdjęcia nie miały ujrzeć światła dziennego, jednakże, gdy naczelny NG dowiedział się o nim, podobno od razu wsiadł w samolot, aby namówić Jima na pokazanie mu tych zdjęć. A gdy już je obejrzał, nie odpuścił, dopóki nie uzyskał zgody na ich publikację.

Album „Chased by the light” zawiera tych właśnie 90 zdjęć, zdjęć wykonywanych po jednym dziennie. W dobie zalewu obrazami, gdy fotografia cyfrowa sprawia, iż ilość wykonywanych zdjęć wciąż rośnie, taki album jest niezwykle odświeżającym przeżyciem. Brandenburg pokazuje swój kunszt – wszystkie zdjęcia w tym albumie są ciekawe. Niektóre świetne, inne słabsze, wszystkie jednak wzbudzają zainteresowanie i pokazują, że świat oglądany za progiem własnego domu można pokazać najpiękniej i najciekawiej, ponieważ rozumiemy go lepiej niż jakiekolwiek inne miejsce na ziemi. Aczkolwiek nie bez znaczenia jest fakt, że Brandenburg ma to szczęście zamieszkiwać w jednym z najpiękniejszych dzikich miejsc naszej planety…

Poniżej kilka zdjęć z albumu, a na stronie autora możecie zobaczyć wszystkie 90.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply