Jeśli macie ochotę na książkę, którą będziecie czytać do bladego świtu, nie zważając na to, że następnego dnia trzeba wcześnie wstać, sięgnijcie po „Dwóch braci”. Ben Elton z całą pewnością wie, jak przykuć uwagę czytelnika.
Ben Elton to znany komik, pisarz i autor scenariuszy do seriali komediowych. Nie jest zapewne osobą, którą wytypowalibyście jako potencjalnego autora powieści o Holokauście. A jednak tak się dziwnie składa, że nie jest nawet pierwszym komikiem, który za ten poważny temat się zabrał. Co więcej, napisał sagę rodzinną, w której zgrabnie wykorzystał chwyty dobrego scenarzysty i połączył je z historią własnej rodziny, tworząc powieść, od której naprawdę trudno się oderwać.
Berlin, lata dwudzieste – Frieda, młoda lekarka, małżonka muzyka jazzowego, rodzi bliźnięta. Niestety, jeden z chłopców zaraz po porodzie umiera. W sali obok ma miejsce inna tragedia – młoda kobieta umiera, wydawszy na świat chłopca. Ojciec dziecka ją zostawił, rodzice się jej wyrzekli. Dziecka nikt nie chce, dopóki lekarz nie wpada na prosty i zuchwały pomysł podsunięcia dziecka Friedzie i Wolfgangowi. Ci przyjmują to jako dar losu – adoptują małego i wychowują obu synów, jakby byli rodzonymi braćmi. Jest jednak mały problem – Frieda i Wolfgang są z pochodzenia Żydami, zaś adoptowany przez nich chłopczyk to czystej krwi Aryjczyk.
Chłopcy dorastają, nieświadomi tego, że w ich żyłach nie płynie ta sama krew. Ich dzieciństwo upływa na beztroskich zabawach i nawiązywaniu przyjaźni. Szczególnie bliskie są im dwie dziewczynki – Silke, córka kobiety, którą Frieda zatrudniła jako pomoc domową i Dagmara, która pobiera lekcje muzyki u ojca chłopców. Cała czwórka tworzy zgraną paczkę, choć Silke zawsze czuje się nieco gorsza od reszty. Dagmara jest w jej oczach prawdziwą księżniczką – jej rodzice są bogaczami, właścicielami wielkiego domu towarowego w centrum miasta. Jest nie tylko bogata, ale także piękna i pewna siebie, a Silke nie może znieść uwielbienia, jakim darzą Dagmarę obaj chłopcy. Nie wie, że już za kilka lat się ich sytuacja się odmieni i to ona, córka sprzątaczki, będzie stała nieporównywalnie wyżej w społecznej hierarchii niż była dziedziczka żydowskiej fortuny.
Elton bardzo sprawnie snuje swoją opowieść, sprawiając, że od śledzenia losów całej czwórki trudno się oderwać. Dobrze wie, jak przykuć uwagę czytelnika, nie zdradzając, który z braci został adoptowany. Kto nie jest synem Friedy i Wolfganga? Porywczy Otto, który marzy o zemście na nazistach, czy wyważony i ambitny Paulus? Co więcej, wiemy, że wojnę przeżył prawdopodobnie tylko jeden z nich – opowieść toczy się w wielu planach czasowych, między innymi w latach pięćdziesiątych w Londynie, gdzie jeden z braci Stengel otrzymał właśnie list od osoby, która podaje się za Dagmarę. Nie wiemy jednak, czy to Paulus, czy Otto, nie wiemy też, jak to się w ogóle stało, że jeden z nich walczył w czasie wojny w armii angielskiej, a następnie dostał pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Znając historię, możemy się spodziewać, że ten z braci, który z pochodzenia nie jest Żydem, został ostatecznie odebrany rodzinie i wcielony siłą do Wehrmachtu, a może nawet do SS. Przewrotny los może postawić obu kochających się braci po przeciwnych stronach barykady na tym samym froncie.
Taka historia może wydawać się mało wiarygodna, a jednak niesamowite jest to, że została oparta na losach dwóch wujków autora. Nie byli wprawdzie braćmi, lecz kuzynami, ale jeden z nich został adoptowany przez żydowską rodzinę i wcielony do niemieckiej armii, a drugi uciekł w 1939 roku do Londynu i znalazł się na froncie w mundurze alianckim. W pewnym momencie obaj walczyli w odległości zaledwie jednej mili.
I to prawdopodobnie jest odpowiednia chwila na to, by wyjawić, że żałuję, że Ben Elton nie zdecydował się spisać wspomnień swoich krewnych, zamiast przekładać je na język powieści. Nie da się bowiem ukryć, że czytając „Dwóch braci”, ma się czasem wrażenie, że autor trochę się zagalopował, a ciągłe zwroty akcji i zaskakujące rozwiązania są nieco zbyt zgrabne. Otto i Paulus są bohaterami, których nie sposób nie lubić, ale trudno w nich uwierzyć. Poświęcenia, do których się posuwają dla dziewczyny, w której są obaj zakochani, sięgają chyba odrobinę za daleko, i z przejmującej opowieści o strasznym kawałku dziejów miejscami robi się ckliwa opera mydlana.
Sytuację ratują dziewczyny. Zarówno Silke, jak i Dagmara są postaciami intrygującymi i dobrze zbudowanymi. Bracia to chodzące ideały, ale Dagmara wydaje się znacznie mniej jednoznaczną postacią, a i mała Silke zdaje się skrywać jakieś tajemnice.
Nie zmienia to jednak faktu, że „Dwaj bracia” to książka przejmująca. Nie zastanawiałam się nigdy nad tym, jak straszliwy był los niemieckich Żydów, dla których piekło zaczęło się już kilka lat przed wybuchem wojny. Stenglowie są dobrymi obywatelami, wierzą w swój kraj, w sprawiedliwość i moc prawa, a przecież ta wiara w niczym im nie pomoże. Czytelnik bezsilnie przygląda się temu, jak nie decydują się w porę na emigrację, jak bezradnie przyglądają się temu, co dzieje się z ich krajem, absurdalnie długo zachowując wiarę w to, że nic gorszego się już przecież nie może wydarzyć. Kochają swój Berlin, do końca.
Mimo różnych zastrzeżeń, polecam tę książkę z czystym sumieniem. Muszę wprawdzie odnotować, że sporo w niej zdań, których gramatyce można sporo zarzucić – przydałaby się staranna redakcja, jednak nie zmienia to faktu, że choć momentami krzywiłam się nieco, czytałam tę książkę długo w noc. Dałam się zaskoczyć, wzruszyć i zirytować, nie na styl, ale na bohaterów, których los zaczął mnie bardzo obchodzić.
Ben Elton "Dwaj bracia"
Tłum. Elżbieta Kaźmierczak-Maciejewska
Wyd. Zona Zero 2015
No Comments