Jednym z popularniejszych postanowień noworocznych ogłaszanych w tym roku na blogach książkowych był zamiar częstszego sięgania po książki, które nie błyszczą akurat na półkach z nowościami. Wiele osób kochających czytać ma takie tytuły, które stanowią swego rodzaju wyrzut sumienia. Mamy je na półce od dawna, mrugają do nas z bibliotecznych regałów. Zawsze jednak mamy pilniejsze lektury, a nadrabianie zaległości odkładamy na później. Najtrudniej chyba zabrać się do książek najgrubszych, nigdy nie ma na nie czasu.
Czytam różne rzeczy – nie stronię od nowości, ale często wyciągam książki kurzące się od dawna na półce, odświeżam sobie ulubioną klasykę i od czasu do czasu nadrabiam tak zwane zaległości. Najczęściej czytam wtedy książki osiemnastowieczne, niedostępne w języku polskim. W tym roku chciałabym jednak skreślić z listy nieprzeczytanych powieści wiktoriańskich opasłe dzieło autorstwa George Eliot – „Miasteczko Middlemarch”. I chciałam Was zaprosić, żebyście przeczytali je ze mną.
Dlaczego akurat „Miasteczko Middlemarch”? Czytałam na studiach inne książki George Eliot i nie trafiły na listę moich ulubionych tytułów, choć czytałam je z przyjemnością. „Miasteczko Middlemarch” to jednak książka, która pojawia się na listach ukochanych książek wielu czytelników. Impulsem do przeczytania było też ukazanie się książki Rebeki Mead „My life in Middlemarch” – zbierająca świetne recenzje za oceanem opowieść o tym, jak wielkie wrażenie może wywrzeć powieść George Eliot i jak może wpłynąć na czyjeś życie intryguje mnie i chciałabym ją przeczytać, ale najpierw oczywiście muszę poznać samo „Miasteczko Middlemarch”.
Virginia Woolf opisała powieść George Eliot jako „jedną z nielicznych angielskich powieści napisanych dla dorosłych”. Zadie Smith napisała o niej fascynujący esej. Sama autorka (George Eliot to pseudonim kobiety, Mary Ann Evans) była nietuzinkową osobą. Nie ma w niej nic z sióstr Brontë czy Jane Austen – żyła bardzo publicznie, nie przejmowała specjalnie konwenansami, wdając na przykład dość otwarcie w romans z żonatym mężczyzną.
Planuję czytać „Miasteczko Middlemarch” w odcinkach – nie chciałabym zatopić się w nim na długie tygodnie, odkładając wszystkie inne lektury, ale chętnie będę je czytała dodatkowo. Chciałabym przeznaczyć na lekturę dwa miesiące, ale być może przedłużę ten okres. Raz na jakieś trzy tygodnie napiszę o swoich postępach i bieżących wrażeniach. Jeśli macie ochotę dołączyć – zapraszam! Na pewno przyjemnie będzie dyskutować w trakcie lektury. Pierwszy odcinek już za dwa tygodnie – 9 marca.Chciałabym do tego czasu przeczytać przynajmniej księgę pierwszą (powieść podzielona jest na osiem ksiąg).
Mam zamiar czytać w oryginale, ale oczywiście istnieje polskie tłumaczenie, podzielone na dwa tomy. Niestety, ciężko je już kupić – na allegro osiąga niezbyt przyjazne ceny. Jest jednak dość powszechnie dostępne w bibliotekach. Przykładowo w Poznaniu w tej chwili można wypożyczyć „Miasteczko Middlemarch” z jedenastu filii Biblioteki Raczyńskich.
Dajcie znać, czy chcecie czytać razem ze mną!
No Comments