Kryminalny debiut Mary Jungstedt pojawił się ostatnio na wielu blogach, i część recenzji nie była zbyt pochlebna. Podeszłam więc do lektury z dużą rezerwą i prawdopodobnie dlatego nie wpiszę się w krytyczny nurt, jako że książka przyjemnie mnie zaskoczyła. Jest to kolejny typowy, nawet bardzo typowy skandynawski kryminał. Impreza w grupie znajomych, podczas której dochodzi do bardzo ostrej kłótni gospodarzy, zazdrosny mężczyzna posuwa się do uderzenia swojej dziewczyny. Następnego ranka on śpi, gdy ona wychodzi na spacer z psem. Kilka godzin później w gęstej mgle, na plaży, zostają znalezione jej zwłoki. Pierwszym podejrzanym jest oczywiście jej chłopak, ale sprawa się komplikuje, gdy kilka dni później kolejna młoda kobieta zostaje zamordowana w podobny sposób.
Brzmi znajomo? Czytaliśmy już podobne historie. W dodatku tu także, jak w wielu innych kryminałach z Północy, poznajemy samotnego inspektora o wdzięcznym nazwisku Knutas, który jednak o dziwo nie jest alkoholikiem (w każdym razie jeszcze nie…), i jest całkiem sympatyczną postacią. Czy warto więc sięgnąć po książkę, która niczym właściwie się nie wyróżnia z całej rzeszy skandynawskich kryminałów?
Moim zdaniem warto. Często sięgam po kryminały dokładnie dlatego, że wiem, czego oczekiwać. Chcę przyzwoitej zagadki, interesujących policjantów, odrobiny psychologii, klimatycznego i melancholijnego tła, i wszystko to znalazłam w „Niewidzialnym”. Tło zresztą należy dopisać do szczególnych plusów tej książki. Gotlandia na początku sezonu, pełna turystów, a jednocześnie, jak każda chyba skandynawska wyspa, miejscami pusta i złowroga, wydaje się stworzona dla powieści kryminalnej. Społeczność wyspy jest na tyle niewielka, że wielu podejrzewa, iż morderca przyjechał ze Sztokholmu, bo przecież nie mógł to być nikt z ich niewielkiego światka.
„Niewidzialny” to debiut Mari Jundstedt, i będę niecierpliwie czekać na jej kolejne książki po polsku, bo chociaż nie znalazłam tutaj żadnych fajerwerków, to przeczytałam porządnie napisaną, subtelną i nastrojową opowieść, i przypuszczam, że kolejne części opowieści o inspektorze Knutasie powinny być tylko lepsze.
Nie mogę jednak nie zauważyć, iż okładka polskiego wydania jest koszmarna. Wiele kryminałów skandynawskich pojawia się na naszym rynku i panuje dla nich dobra passa, nie potrzebują więc chyba aż tak krzykliwej i kiczowatej oprawy. W dodatku tłumaczenie jest wyjątkowo nieudane, pełne rażących błędów stylistycznych. Ponieważ kupiłam tę książkę niedawno w wersji angielskiej, porównałam sobie kilka rozdziałów i niestety, polska wersja językowa wypada wyjątkowo marnie w tym porównaniu. Mam nadzieję, że kolejne dwa tomy przejdą przez lepszą redakcję.
Moja ocena: 4/6
No Comments