Ostatnio panuje moda na epokę wiktoriańską. Wydaje mi się wprawdzie, że w Anglii jest ona zdecydowanie lepiej widoczna, co zresztą jest raczej zrozumiałe, ale i w Polsce sukces „Szkarłatnego płatka…” się chyba do niej przyczynił. Ja się zakochałam w tej epoce już dawno, więc ostatniej modzie poddaję się łatwo i chętnie. W zeszłym roku przeczytałam A.S. Byatt „Opętanie”, „Złodziejkę” Sarah Waters, wspomniany juz „Płatek”, odświeżyłam sobie też sporo powieści sióstr Bronte. Dlatego od razu, gdy wzięłam do ręki „The House at Riverton” Kate Morton, wiedziałam, że się nie oprę pokusie. Zresztą nawet gdyby nie epoka wiktoriańska, której tak szczerze mówiąc nie jest w tej książce wiele, bo akcja toczy się głównie na przestrzeni dwudziestego wieku, to pewnie i tak uległabym urokowi zdjęcia na okładce. Tak czy inaczej, cieszę się, że uległam, bo mam za sobą prawie 600 stron całkiem przyjemnej lektury.
Narratorką książki jest Grace, 99-letnia mieszkanka domu starców, matka i babcia, archeolog, a w młodości pokojówka w rezydencji rodziny Hartfordów. Odwiedziny młodej pani reżyser, robiącej film o Riverton, budzą upiory przeszłości i skłaniają Grace do wyjawienia długo skrywanych sekretów. Grace, nieślubne dziecko byłej służącej, trafia do rezydencji, w której niegdyś pracowała jej matka, i przechodzi długą drogę od pomocy kuchennej do pokojówki i towarzyszki Hannah, najstarszej córki Hartfordów. Przy okazji wprowadza nas w klimat ostatnich lat epoki wiktoriańskiej, portretuje upadek tradycji i zwyczajów i narodziny nowej, swobodniejszej epoki.
Tym samym w sobie już ciekawym opowieściom towarzyszy tajemnica. W 1924 roku, w samym środku przyjecia w Riverton młody poeta, Robbie Hunter, popełnia samobójstwo. Świadkami są Hannah i jej młodsza siostra Emmeline, oraz, jak się domyślamy już na początku książki, Grace, chociaż jej obecność jest dla wszystkich tajemnicą. Po tym tragicznym wydarzeniu Hannah i Emmeline nie zamieniają już ze sobą ani jednego słowa, a niedługo potem obie umierają. Dopiero 75 lat później Grace decyduje się wyjawić prawdę o tym, co widziała tamtej nocy w Riverton i jaki był jej własny udział w wydarzeniach. Aby jednak poznać tajemnicę, musimy najpierw poznać wszystkie okoliczności oraz całe życia bohaterów, ponieważ Kate Morton zwleka z wyjaśnieniem zagadki aż do ostatnich stron powieści. Ponieważ nauczyłam się ostatnio opierać pokusie czytania ostatnich stron przed czasem, nie mogłam oderwać wzroku od książki. Na pewno jest to kawałek całkiem przyjemnej literatury, idealna lektura na lato – trzymająca w napięciu, a jednocześnie nastrojowa i dobrze oddająca klimat epoki. Dobrze, że w sierpniu ma się ukazać polskie tłumaczenie.
A teraz mam problem – co dalej? Mam jeszcze trochę ponad tydzień do wyjazdu, a to raczej niewiele, więc powinnam zabrać się solidnie za przygotowania, a tymczasem nieprzeczytane książki mrugają do mnie ze wszystkich półek;) Póki co zagłębiam się w Lonely Planet, ale na pewno do wieczora nie wytrzymam i wyciągnę kolejną lekturę. Trochę zamętu w moje plany czytelnicze wprowadził Świat Książki, wydając kontynuację „Jeźdźca miedzianego”, która jest od dzisiaj w księgarniach. Na szczęście moje lenistwo jest chwilowo zbyt duże, żeby jechać specjalnie do księgarni…
No Comments