Tak się zmartwiłam tą wiadomością z samego rana, że piszę o niej zamiast o finalistach Orange Prize, wczoraj ogłoszonych – księgarnia na al. Marcinkowskiego, słynna „Jedynka”, bankrutuje…
Nie zawaham się tego powiedzieć – to najlepsza poznańska księgarnia, z pracownikami, którzy książki czytają, kochają i potrafią o nich opowiadać, potrafią doradzić, można z nimi porozmawiać. To najstarsza poznańska księgarnia, pierwsza, którą otworzono w wyzwolonym Poznaniu. Jeśli jej zabraknie, będzie to wielka strata.
Więcej informacji na temat tej smutnej sprawy tutaj, a ja tymczasem zastanawiam się, czy możemy jakoś pomóc? Może chodźmy tam w najbliższych dniach kupić choć jedną książkę – z korzyścią dla nas i dla finansów księgarni zarazem… Może napiszmy maile do rady miasta lub do Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych? Ja rozumiem, że mamy gospodarkę wolnorynkową i że księgarnia też musi na siebie zarobić, ale przecież skutek takiej polityki równych czynszów dla wszystkich jest tylko jeden – same banki w centrum miasta. Ja nie chcę mieszkać w mieście, w którym na głównej ulicy są tylko instytucje finansowe. Chcę mieszkać w mieście, w którym w centrum można wejść do dobrej, klimatycznej księgarni, i chcę, żeby moje miasto pomogło w tym. Wiadomo, że na banku miasto zarobi więcej, ale jeśli ludzie przestaną przychodzić do centrum, miasto stanie się puste i posępne, nieatrakcyjne dla turystów, dla inwestorów, dla potencjalnych studentów. A banki nikogo do centrum nie przyciągną…
Gdy mieszkałam jeszcze we Wrocławiu, zamknięto znakomitą księgarnię Kwant przy ul. Świdnickiej. Zamknięto ją, pomimo iż nie było zadłużona, a mieszkańcy demonstrowali w jej obronie. Była to wielka strata. Chciałabym, aby tym razem było inaczej i aby miasto pomogło przetrwać Jedynce. Ja idę tam dzisiaj kupić książkę…
No Comments