Nie miałam nawet dzisiaj czasu aby przejrzeć gazety i dowiedzieć się, co kto pisze o zwyciężczyni Bookera… Udało mi się przeczytać dosłownie kilka tekstów, w tym przemówienie przewodniczącego jury oraz reakcję samej Enright, w których wynika kilka kwestii.
Po pierwsze – czy ta książka jest dołująca? Mnie w depresję nie wpędziła, ale może jestem po prostu odporna, bo sama autorka tak mówi o swojej powieści, iż jest ona typowym wyciskaczem łez:
„the intellectual equivalent of a Hollywood weepy. When people pick up a book, they may want something happy that will cheer them up. In that case, they shouldn’t really pick up my book. „
Ja nie płakałam, ale może jestem w miarę odporna?;)
Po drugie – Sir Howard Davies oprócz zachwytów nad samą książką znalazł w swojej mowie miejsce na krytykę współczesnych recenzentów, krórzy zbyt chętnie chwalą książki znanych autorów i zbyt sceptycznie podchodzą do pisarzy mniej znanych:
“I think a little more distance, and critical scepticism, is required by our reviewers, together with greater readiness to notice new names…
There appear to be some novels where people leave their critical faculties at home. They decide ‘so and so is a great novelist’ or ‘an up-and-coming novelist’, and give them the reverential treatment…
The only way you can detect that the reviewer doesn’t like the book is when they spend the whole time simply describing the plot. They’re not brave enough to say, ‘It doesn’t work’. [They] are tolerant of untidy novels. They don’t care whether they’re readable or not…
Novels are not academic works where you need to know everything about George IV to review the latest biography. Greater diversity would be better.”
Trudno nie przyznać mu racji, jeśli tak jak ja czyta się regularnie recenzje w prasie… Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nie natykam się czasami na chlubne wyjątki, jednakże zbyt często się zdarza, że sięgnąwszy po książkę po przeczytaniu entuzjastycznej recenzji, jestem mocno rozczarowana.
Po trzecie, zainteresowało mnie stwierdzenie, że gdy „The Gathering” trafiło na longlistę 13 nominowanych tytułów, nikt z jurorów nie spodziewał się, że ta książka właśnie zwycięży, jednakże po drugim lub trzecim przeczytaniu wyszła na zdecydowane prowadzenie. Pokrywa się to z moimi wrażeniami, iż im bliżej końca, tym lepiej się czytało, a po skończeniu chciałoby się zacząć czytać od początku…
Jeśli zaś chcielibyście przeczytać coś autorstwa Enright, niekoniecznie „The Gathering”, to London Review of Books udostępnia tutaj kilka jej artykułów, między innymi o niezwykłym i dziwnym przeżyciu, jakim jest karmienie piersią, o religii oraz o słynnych już McCannach, rodzicach zaginionej Madeleine.
No Comments